João Souza od początku spotkania stawiał twarde warunki bardziej doświadczonemu rywalowi. Świetnie serwował, o czym świadczy zaledwie pięć straconych punktów przy swoim podaniu. Przełamał Hiszpana już w piątym gemie i tej przewagi do końca seta już nie oddał. W dwóch kolejnych górą był już Montañés, w drugim secie przełamując rywala raz, a w ostatnim już trzykrotnie.
- Jestem bardzo szczęśliwy z wygranej. To jest już jakąś regułą, że przegrywam pierwsze sety w Szczecinie. Ogólnie jestem zadowolony z wyniku meczu. Jeżeli byłbym w stanie wygrać ten mecz w dwóch setach, to zrobiłbym to na pewno. Prawdopodobnie zaczynam mecz za bardzo zrelaksowany i dopiero później zdaję sobie sprawę, że muszę grać lepiej i mocniej. Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy w kolejnych meczach - mówił po zwycięstwie Hiszpan. W kolejnej rundzie zmierzy się z Rui Machado lub Horacio Zeballosem. - Nie ma dla mnie wielkiego znaczenia z kim zagram w kolejnym meczu czy w finale. Skupiam się na sobie - mówił Montañés. Jeżeli uda mu się zostać w Szczecinie w grze aż do niedzieli, może trafić na swojego rodaka Daniela Muñoza de la Navę: - Znamy się, graliśmy ze sobą wiele razy. Czasami on był górą, czasami ja. Kto wie, może spotkamy się w finale?
Daniel Muñoz de la Nava w ćwierćfinale pokonał Alessandro Giannessiego. Mecz stał na wysokim poziomie i obfitował w wiele ciekawych wymian. Włoch znakomicie serwował i returnował, ale też popełniał więcej błędów i to przesądziło o końcowym wyniki 6:4, 6:1 na korzyść Hiszpana.