Rafa Nadal, 25 lat, w ubiegłym roku grał w finale Masters (foto EPA)
- To dla mnie bardzo ważne zwycięstwo, dla mojej pewności siebie rozpocząć turniej od pozytywnych emocji - powiedział Nadal, dla którego był to pierwszy mecz od 1,5 miesiąca (w Szanghaju w III rundzie przegrał z Florianem Mayerem). Hiszpan zrezygnował ze startu w Paryżu-Bercy, chcąc się odpowiednio przygotować do obrony punktów za ubiegłoroczny finał. - Myślę, że grałem bardzo dobrze w I secie. II set był bardzo twardy. Popełniłem poważny błąd, przy 0:1 i 40-15 na początku II partii. To dodało mu pewności siebie i potem zrobił się zacięty mecz. III set był trochę bardziej szalony, były wzloty i upadki. Naprawdę miałem szczęście, że wygrałem i oczywiście jestem bardzo szczęśliwy.
Skazywany niemal przez wszystkich na pożarcie debiutant w imprezie Fish pokazał, że nie jest przypadkowym uczestnikiem Finałów ATP World Tour. - Byłem podekscytowany, że udało mi się tutaj dostać i być częścią tej rzeczy - powiedział Fish, dzięki któremu po raz 25. z rzędu do imprezy wieńczącej sezon zakwalifikował się reprezentant Stanów Zjednoczonych. - Nie zagrałem dobrze. Oczywiście poczułem się trochę bardziej komfortowo po rozegraniu seta. Ten rodzaj wykorzystania do wszystkiego otoczenia z ludźmi tutaj. Ze światłami, ciemność to jest dobre dla tenisa. Warunki są absolutnie doskonałe. Trochę zabrało mi przywyknięcie do tego, sądzę, że 20 minut albo coś w tym stylu.
We wtorek (nie przed godz. 21:00 polskiego czasu) dojdzie do kolejnej bitwy pomiędzy Nadalem a Rogerem Federerem. - To będzie dla mnie wyzwanie. On gra fantastycznie, wygrał dwa turnieje z rzędu i dzisiaj z Jo-Wilfriedem Tsongą. To będzie bardzo trudny mecz. Łączny bilans ich konfrontacji to 17-8 dla Hiszpana, który w tym sezonie wygrał ze Szwajcarem wszystkie trzy mecze (ostatni w finale Rolanda Garrosa). Przed rokiem w finale londyńskiego Masters Federer zwyciężył leworęcznego rywala z Majorki 6:3, 3:6, 6:1. Na korcie twardym bilans ich meczów jest remisowy (4-4). Po raz trzeci zagrają ze sobą w imprezie kończącej sezon, w 2006 i 2007 roku trafiali na siebie w Szanghaju, za każdym razem w półfinale i oba mecze wygrał Szwajcar, odpowiednio 6:4, 7:5 i 6:4, 6:1. Urodzony w Bazylei 30-latek to pięciokrotny triumfator Masters (2003, 2004, 2006, 2007, 2010), Nadal tej wielkiej imprezy jeszcze nie wygrał (gra w niej po raz piąty, przed rokiem osiągnął pierwszy finał).
Federer w imprezie wieńczącej sezon gra po raz 10. z rzędu, bilans jego spotkań to 35-7. W ubiegłym sezonie w hali O2 sięgnął po tytuł, w finale pokonując Nadala. - Myślę, że I set był dobry i nawet II był świetny - powiedział Federer po meczu z Tsongą. Szwajcar jest niepokonany już od 13 meczów. - Jednak on w miarę trwania meczu serwował mocniej i lepiej. Kiedy tylko uzyskał przewagę w II secie, zaczął poruszać się z większą swobodą i stał się dużo bardziej niebezpieczny. Jeśli chodzi o mnie, to próbowałem zachować spokój i czekać na swoją szansę, próbowałem wypracować sobie okazje kiedy on nie serwował tak dobrze, jak to robił długimi chwilami. Grając przeciwko niemu, naprawdę ciężko jest utrzymywać jakikolwiek rytm z głębi kortu, ponieważ on jest bardzo dobrze przebijającym zawodnikiem, czego dowiódł przez 4,5 seta ze mną w Wimbledonie. W wielkiej bitwie o półfinał w All England Club Francuz pokonał Szwajcara, wracając ze stanu 0-2 w setach.
- W I secie nie umieszczałem pierwszej piłki w korcie i tyle - stwierdził Tsonga, dla którego jest to drugi występ w Masters (w ubiegłym sezonie zakończył z bilansem spotkań 1-2). - Potem zacząłem grać lepiej. Myślę, że on był trochę zaskoczony, ponieważ w I secie grałem tak źle. Potem grałem poprawnie. Lepiej jest rozpocząć od zwycięstwa, ale ciągle jestem w turnieju i postaram się zagrać swój najlepszy tenis w następnym meczu. Kolejnym rywalem Francuza, który w ostatnim starcie w sezonie zasadniczym w Paryżu-Bercy dotarł do finału (przegrał z Federerem), będzie Fish. Ten mecz zostanie rozegrany we wtorek nie przed godz. 15:00 polskiego czasu.
DEBEL
Specjaliści od gry podwójnej zafundowali fanom tenisa dwa wspaniałe widowiska rozstrzygnięte w meczowym tie breaku. System z funkcjonującym od pewnego czasu decydującym punktem przy równowadze (maksymalnie siedem piłek w gemie) przez wielu jest krytykowany, ale w niedzielę po raz kolejny okazało się, że i taki debel może rozgrzewać do czerwoności. Wieczorem Fyrstenberg i Matkowski turniej rozpoczęli od pokonania Llodry i Zimonjicia 6:4, 5:7, 11-9, a kibice raz za razem gorąco oklaskiwali wspaniałe akcje obu par. - Myślę, że graliśmy całkiem dobrze. Dla mnie był to wolny start, rozpocząłem gema serwisowego od dwóch podwójnych błędów. Później zagraliśmy lepiej i myślę, że mieliśmy dużo więcej szans od nich. Dwa razy przegraliśmy podanie, prowadząc 40-15 i 40-0 w I secie, po tym jak zaliczyliśmy przełamanie. W II secie oni nie mieli absolutnie żadnych szans przy naszym serwisie i wcześniej były trzy gemy, w których mogliśmy ich przełamać - powiedział Zimonjić. - To było niefortunne zaczynać meczowego tie breaka od 0-3. Oni mieli kilka wielkich returnów, szczególnie Matkowski, w ważnych punktach. Na końcu pomyślałem, że mogliśmy mieć trochę więcej szczęścia w wymianie przy 9-9. Ale to są właśnie mecze na styku, jeden czy dwa punkty rozstrzygają - kontynuował Serb.
- Zagraliśmy dobry mecz, bardzo wyrównany. Ale w tie breaku byliśmy lepsi i wygraliśmy zasłużenie. Jesteśmy zadowoleni z naszego pierwszego meczu, ale jeszcze nic nie osiągnęliśmy i koncentrujemy się na następnych meczach - napisał na Facebooku Matkowski. "Polish Power", jak ich nazwano na oficjalnej stronie ATP, przerwali złą serię w meczach z Llodrą i Zimonjiciem (w tym sezonie ulegli im trzy razy) i we wtorek, także nie przed godz. 19:15 polskiego czasu (ponownie będą przystawką przed Nadalem), zagrają z Maksem Mirnym i Danielem Nestorem. Białorusin i Kanadyjczyk w niedzielę pokonali Rohana Bopannę i Aisama-Ul-Haq Qureshiego 7:6(2), 4:6, 11-9.