Rewelacje sezonu WTA

W sezonie 2011 każdy z Wielkich Szlemów wygrała inna zawodniczka, co jedni uznają za słabość, a inni za mocną stronę kobiecego tenisa. Punkt widzenia zależy oczywiście od punktu siedzenia. Naszym zdaniem poza Kim Clijsters, Na Li, Petrą Kvitovą i Samanthą Stosur na wyróżnienie zasłużyły Andrea Petković i Sabina Lisicka.

KIM CLIJSTERS

Sezon zaczynała jako trzecia rakieta świata, a kończy go na 13. miejscu. Stało się tak dlatego, że zdołała rozegrać tylko osiem turniejów. W styczniu zaliczyła finał w Sydney (pamiętny finał z Na Li, w którym roztrwoniła prowadzenie 5:0 w I secie) oraz wygrała Australian Open (wzięła rewanż na późniejszej mistrzyni Rolanda Garrosa, która jako jedyna urwała jej seta). Belgijka jeszcze raz zaimponowała potężnym forhendem, dającym wiele punktów świetnym bekhendem oraz znakomitą pracą w defensywie na całym korcie. Szybkość i siła zarówno fizyczna, jak i mentalna dały jej jeszcze jeden wielkoszlemowy tytuł. W dalszej fazie sezonu na weselu kuzyna nabawiła się kontuzji kostki, która ciągnęła się za nią przed długie miesiące. Gdy jej nic nie dolega mało która tenisista jest w stanie jej zagrozić. W grudniu w pokazówce pokonała Karolinę Woźniacką i zapowiada, że w styczniu chce obronić tytuł w Melbourne.

NA LI

W styczniu dotarła do finału Australian Open, a na przełomie maja i czerwca triumfowała w Rolandzie Garrosie zostając pierwszą triumfatorką Wielkiego Szlema z Azji. Ma w swoim dorobku zaledwie pięć tytułów (w tym sezonie zwyciężyła jeszcze w Sydney), ale zwyciężając w Paryżu zapewniła sobie miejsce w galerii sław. Cierpliwością i konsekwencją, doskonałą pracą nóg, niesłychanie groźnym płaskim bekhendem oraz solidnym wolejem dały jej miano najwybitniejszej chińskiej tenisistki w historii. Sezon zaczynała będąc na 11. miejscu w rankingu, a kończy go jako czwarta rakieta świata.

PETRA KVITOVÁ

Piorunujący leworęczny forhend, solidny bekhend oraz świetny serwis pozwoliły Czeszce wykonać ogromny skok w rankingu. Wygrała sześć turniejów, w tym Wimbledon (w drodze po tytuł posłała 36 asów) i Mistrzostwa WTA, co pozwoliło jej w ciągu roku awansować w rankingu z 34. na drugie miejsce. Grająca bezkompromisowy tenis oparty na posyłaniu miażdżących piłek tuż przy linii (nie boi się też chodzić do siatki, choć jej wolej jest jeszcze pełen mankamentów) pierwsza czeska mistrzyni Wimbledonu od czasu Jany Novotnej (1998) już na początku 2012 roku może zluzować Woźniacką na fotelu liderki.

SAMANTHA STOSUR

W ubiegłym sezonie doszła do finału Rolanda Garrosa, a we wrześniu tego roku sięgnęła po tytuł na Flushing Meadows po finałowej wiktorii nad Sereną Williams. 27-latka z Gold Coast została drugą w erze otwartej mistrzynią US Open (po Margaret Court, która w Nowym Jorku triumfowała pięć razy). W przeszłości świetna deblistka stała się znakomitą singlistką. Aktualnie dużo bardziej komfortowo czuje się w grze z głębi kortu miażdżąc rywalki forhendowym topspinem, ale gdy trzeba potrafi popisać się perfekcyjnym wolejem.

ANDREA PETKOVIĆ

Sezon rozpoczynała będąc na 32. miejscu, ale ćwierćfinał Australian Open, Rolanda Garrosa oraz US Open, a także wygrany turniej w Strasburgu oraz finały w Brisbane i dużej imprezy w Pekinie pozwoliły jej znaleźć się w Top 10. Dysponująca bardzo dobrym forhendem oraz solidnym wolejem i niebezpiecznym returnem Petković dokonała tego jako szósta Niemka (Haniga, Bunge, Kohde-Kilsch, Graf i Huber).

SABINA LISICKA

Wracająca po poważnej kontuzji kostki Niemka do sezonu przystępowała jako 179. rakieta rankingu. Przez pierwsze miesiące wdrażała się powoli, a w czerwcu rozpoczął się najlepszy okres w jej karierze. Wygrała turniej w Birmingham, a podczas Wimbledonu osiągnęła swój pierwszy wielkoszlemowy półfinał i przebojem wdarła się do Top 30. Latem zaliczyła półfinał w Stanford i ćwierćfinał w Carlsbad, zdobyła tytuł w Dallas oraz doszła do 1/8 finału US Open. Dysponująca atomowym forhendem i niewiele gorszym bekhendem oraz znakomitym serwisem Lisicka sezon kończy na najwyższym w karierze 15. miejscu.

Komentarze (0)