Z powodu deszczowych warunków, które sparaliżowały turniej, w niedzielę obie tenisistki wychodziły na kort po dwa razy. Ćwierćfinalistka US Open 2009 Melanie Oudin, która przed trzema laty doszła też do IV rundy Wimbledonu (po drodze pokonała Jelenę Janković w trzech setach), z kwalifikacji przebiła się do pierwszego finału w karierze, by w poniedziałek sięgnąć po tytuł. Dla 27-letniej byłej liderki rankingu Janković był to trzeci finał w Birmingham. W 2005 roku w decydującym meczu przegrała z Szarapową, na której dwa lata później wzięła rewanż. Dla Serbki był to pierwszy występ w tej imprezie od czasu triumfu w 2007 roku. Bilans wszystkich finałów w cyklu WTA mieszkającej w Dubaju Janković to teraz 12-15.
W gemie otwarcia I seta Janković obroniła break pointa, którego dała rywalce popełniając podwójny błąd, ale w trzecim gemie przed przełamaniem już się nie uratowała. Serbka natychmiast odrobiła stratę, ale w siódmym gemie ponownie oddała podanie. Po obronie dwóch break pointów w ósmym gemie Oudin, dla której był to ósmy mecz w turnieju, podwyższyła na 5:3. W 10. gemie Janković obroniła cztery piłki setowe, ale Amerykanka uzyskała piątą i wykorzystując ją wygrała I partię po 51 minutach.
W II secie Janković z 0:2 wyrównała na 2:2, lecz w piątym gemie, choć z 15-40 wyszła na przewagę, ponownie oddała podanie. W szóstym gemie Oudin obroniła break pointa, a w siódmym Serbka przy szansie na przełamanie dla rywalki popełniła szósty w meczu podwójny błąd i wyholowała Amerykankę na pewne prowadzenie 5:2. Ćwierćfinalistka US Open 2009 nie podpaliła się i pewnie utrzymując podanie po 95 minutach wywalczyła swój pierwszy tytuł. W całym spotkaniu Oudin obroniła sześć z ośmiu break pointów oraz zdobyła 17 z 26 punktów przy drugim podaniu Serbki.
AEGON Classic, Birmingham (Wielka Brytania)
WTA International, kort trawiasty, pula nagród 220 tys. dol.
poniedziałek, 18 czerwca
finał gry pojedynczej:
Melanie Oudin (USA, Q) - Jelena Janković (Serbia, 5/WC) 6:4, 6:2
Tak jak to było 3 lata temu po ówczesnym sensacyjnym ćwierćfinale US Open. Surprise, surprise... uwielbiają to.