Serena Williams nie zwalnia tempa. Po podwójnym sukcesie na Wimbledonie (wygrana w singlu i w deblu), już w środę zainaugurowała swój start w Stanford. Można było zauważyć, że Amerykance brakuje świeżości i wciąż odczuwa skutki podróży, ale jej pierwsza rywalka, występująca z dziką kartą młodziutka Nicole Gibbs, i tak nie była w stanie postawić żadnego oporu amerykańskiej mistrzyni.
Spotkanie było planową egzekucją i nawet zmęczenie Williams nie mogło mieć żadnego wpływu na ostateczny rezultat. W całym spotkaniu oddała przeciwniczce zaledwie trzy gemy, wygrywając 6:2, 6:1.
- Aż ciężko uwierzyć, że już dziś grałam, ale jestem zdrowa, serce mi wciąż bije, więc nie było powodu, dla którego miałabym nie wyjść na kort - komentowała mistrzyni Wimbledonu. - Czuję się dobrze. Oczywiście, mogłabym czuć się lepiej, ale myślę, że sytuacja poprawi się, gdy będę miała dzień wolnego, żeby się przystosować. Wciąż budzę się o 2 w nocy - dodała, odnosząc się do dużej zmiany w strefach czasowych
- Myślę, że moja rywalka grała bardzo dobrze. To solidna zawodniczka, świetnie się porusza i nie poddaje się. Spokojnie mogła dać sobie spokój w dalszej części spotkania, a nie zrobiła tego. Do tego ma bardzo dobry pierwszy serwis. Miło jest zobaczyć na korcie młodą, obiecującą Amerykankę - komplementowała przeciwniczkę wielkoszlemowa multimistrzyni.
Już w pierwszym meczu z turniejem pożegnała się była liderka rankingu, Jelena Janković. Serbka musiała uznać wyższość utalentowanej Coco Vandeweghe. Młoda tenisistka amerykańska, występująca w turnieju jako "szczęśliwy przegrany" (odpadła w eliminacjach, jednak znalazła się w drabince na skutek wycofania wyżej notowanej zawodniczki), wygrała pojedynek 6:4, 6:2 i awansowała do ćwierćfinału.
Program i wyniki turnieju