Dla Czech, mistrzów z 1980 roku, będzie to drugi finał w XXI wieku. W 2009 roku przegrali w Barcelonie 0:5 z Hiszpanią, z którą w dniach 16-18 listopada zmierzą się ponownie, ale tym razem u siebie. Argentyna, która poniosła pierwszą od 1998 roku (ze Słowacją) porażkę u siebie na korcie ziemnym, pozostaje z czterema finałami na koncie osiągniętymi w 1982, 2006, 2008 i 2011 roku. To był jej trzeci w sezonie mecz w Parque Roca w Buenos Aires - wcześniej pokonała Niemcy i Chorwację. Czesi wcześniej na swoim terenie wyeliminowali Włochów i Serbów.
Z Tomášem Berdychem powinien grać Juan Martín del Potro, który w piątek pokonał Radka Stepanka. Mistrz US Open 2009 w niedzielę nie mógł jednak wystąpić z powodu kontuzji nadgarstka i zastąpił go Carlos Berlocq. Sytuacja Argentyny stała się więc beznadziejna i po dwóch godzinach i 41 minutach walki w ostatnim dniu rywalizacji to Czesi triumfowali.
- Zrobiliśmy to. To był cel, z którym tutaj przyjechaliśmy - spróbować dokonać czegoś prawie niemożliwego, wygrać tutaj - powiedział Berdych. - Cały zespół miał przekonanie, że możemy to zrobić. Nie jest rzeczą niemożliwą wygrać w Argentynie, co udowodniliśmy. Jeszcze lepiej jest wygrać przed tak zwariowanym tłumem - to prawdopodobnie dużo nam da na przyszłość. Jestem podekscytowany tym, że znów jesteśmy w finale.
- Z całą pewnością nie byliśmy faworytami meczu, ale z mojego punktu widzenia to nie jest ważne - kontynuował Berdych. - Czułem się naprawdę dobrze po powrocie ze Stanów Zjednoczonych - doszedłem tam do półfinału pokonując Rogera Federera, zagrałem zacięty mecz z późniejszym mistrzem US Open Andym Murrayem. Chciałam tutaj pokazać, że mój tenis idzie w górę, mogę grać dobrze. Zrobiłem to, wygrałem oba single i dołożyłem pół punktu w deblu i to wszystko, czego potrzebowaliśmy.
Berlocq stworzył sobie aż 13 szans na przełamanie podania Berdycha, ale był w stanie wykorzystać tylko jedną - w siódmym gemie III seta. O wyniku I partii zadecydowało jedyne przełamanie w ósmym gemie - w dziewiątym Czech wrócił z 15-40 za pomocą świetnego serwisu. W II secie Berdych odebrał Berlocqowi podanie w trzecim (minięcie slajsem bekhendowym) i dziewiątym gemie (dwa kończące returny).
W III secie finalista Wimbledonu 2010 zaliczył przełamanie w czwartym (dwa minięcia) i 10. gemie mecz kończąc returnem forhendowym. Wcześniej Czech odparł cztery break pointy w piątym gemie (wracał z 0-40). Berlocq w końcówce dał kibicom trochę emocji i od 2:4 miał szansę zdobyć trzy gemy z rzędu - po wyrównaniu na 4:4 w dziewiątym gemie miał dwa break pointy. Klasę pokazał Berdych, który od 15-40 zdobył cztery punkty posyłając wygrywający serwis oraz popisując się bekhendem po linii i wolejem. W 10. gemie Czech forhendem wymuszającym błąd uzyskał trzy meczbole i wykorzystał drugiego z nich.
W całym meczu Berdych posłał sześć asów oraz wykorzystał pięć z dziewięciu break pointów. Czech miał dodatni bilans kończących uderzeń do niewymuszonych błędów (46-35), Berlocq zaś wyszedł na zero (26-26). W sumie Argentyńczyk zdobył o 20 punktów mniej (80-100).
- To byli naprawdę trudni kibice i były ciężkie wietrzne warunki - powiedział Berdych. - Nie pomagało mi to, ale było tak samo dla nas obu, oczywiście nie kibice, ale radziłem sobie z tym dużo lepiej. Wygrałem w trzech setach i teraz możemy iść świętować.
Argentyna - Czechy 2:3, Parque Roca, Buenos Aires (Argentyna), kort ziemny
Gra 1.: Juan Martín del Potro - Radek Štěpánek 6:4, 6:4, 6:2
Gra 2.: Juan Mónaco - Tomáš Berdych 1:6, 6:4, 6:1, 4:6, 4:6
Gra 3.: Carlos Berlocq / Eduardo Schwank - Tomáš Berdych / Radek Štěpánek 3:6, 4:6, 3:6
Gra 4.: Carlos Berlocq - Tomáš Berdych 3:6, 3:6, 4:6
Gra 5.: Juan Mónaco - Ivo Minář 6:3, 7:6(2)