Dzień rozpoczął się od niespodziewanego zwycięstwa Iwana Siergiejewa z rozstawionym z numerem 6. Federico Delbonisem 6:4, 7:5.
Następnie na korcie pojawili się hiszpańscy tenisiści: Daniel Muñoz i Albert Montañés. Rozstawiony z numerem 4. zawodnik odpadł, ale w Szczecinie grał po raz dziewiąty w karierze. - Bardzo lubię ten turniej i mam nadzieję, że będzie mi dane przyjechać do Szczecina po raz dziesiąty. Kiedyś udało mi się tu dotrzeć nawet do finału, więc wiem, że stać mnie na dobre wyniki - mówił po meczu Montañés. Jego rywal, choć wygrał, trochę narzekał na pomeczowej konferencji. - Kort nie był najlepiej przygotowany, a wiatr robił swoje, więc mecz był dość nietypowy - przyznał Muñoz. Wynik tego spotkania jest sporą niespodzianką, zważywszy na formę, jaką zaprezentowali obaj tenisiści w I rundzie.
O godzinie 17. na korcie pojawił się Arkadiusz Kocyła, tenisista miejscowego klubu, mocno dopingowany przez kibiców. Jego rywalem był Guido Andreozzi, który w finałowej rundzie eliminacji wyeliminował Andrieja Kapasia. Dla Kocyły awans do II rundy Challengera jest życiowym sukcesem, niestety w środę nie zaprezentował się już tak dobrze, jak w meczu z rosyjskim kwalifikantem. Polski tenisista popełniał dużo niewymuszonych błędów, nie wytrzymywał dłuższych wymian. - Rywal zagrał dziś naprawdę wyśmienicie. Doskonale serwował, pewnie uderzał z głębi kortu i konsekwentnie rozrzucał mnie raz w lewo, raz w prawo. Ja z kolei nie spisywałem się najlepiej, a mój serwis pozostawiał wiele do życzenia - niski procent pierwszego podania, a do tego o dziesięć kilometrów za wolno - przyznał po meczu Kocyła.
Zawodnik jednak nie traci nadziei na więcej sukcesów w tym sezonie. Start w Szczecinie pozwolił mu nabrać więcej pewności. - Awansowałem w rankingu ATP o 300 miejsc, w okolice 800. pozycji. Wcześniej zakładałem, że zakończę ten sezon na miejscu 900., więc plan został już wykonany. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, teraz chciałbym awansować w okolice 700. lokaty. Kolejne tygodnie zapowiadają się intensywnie – najpierw polecę na dwa turnieje do Nigerii, a później do Turcji - zapowiedział szczecinianin. Andreozzi wygrał 6:2, 6:2.
W meczu dnia na korcie centralnym wystąpił Grzegorz Panfil, którego przeciwnikiem był Victor Hanescu. Tenisista Górnika Bytom rewelacyjnie rozpoczął mecz: dobrze funkcjonował serwis, grał agresywnie i przynosiło to efekty. Rumun nie pomagał, ale był bezsilny, nie potrafił wyprowadzać kontr, przegrał pierwszą partię do dwóch. W kolejnym secie Panfil nie wykorzystał dwóch break pointów, za to sam stracił podanie i doszło do partii decydującej. Niestety źle ją rozpoczął, szybko oddał swój serwis i nie potrafił już odrobić strat.
- Co mogę powiedzieć… było blisko. Czuję, że zagrałem dziś naprawdę niezły mecz i szkoda, że się nie udało. Zacząłem rewelacyjnie - nie popełniałem głupich błędów, dobrze serwowałem, udało mi się zdobyć dwa przełamania. Przy stanie 4:3 w drugim secie miałem kolejną szansę, zaryzykowałem, ale nie wyszło. Przynajmniej nie mam do siebie żalu, bo nie grałem asekuracyjnie. Żałuję tej straconej okazji i tego, że dałem się przełamać już na samym początku trzeciego seta. Victor świetnie serwował i nie dał mi szansy na powrót do meczu - skomentował po meczu zabrzanin.
Do kolejnej rundy awansowali także najwyżej rozstawieni polscy debliści w turnieju. Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk pokonali Davida Skocha i Jana Mertla po trzysetowym boju. Choć spotkanie było rozgrywane na korcie numer 1., trybuny były wypełnione, a mecz obfitował w wiele znakomitych wymian. W super tie breaku bardzo dobrze serwował Bednarek, ale ostatnie słowo należało do Kowalczyka i po raz drugi w tym turnieju rozerwał koszulkę (ze szczęścia).
W czwartek zostanie dokończona II runda gry pojedynczej oraz wystąpią trzy polskie duety w ćwierćfinałach gry podwójnej.