Challenger Szczecin: Hanescu triumfatorem 20. edycji, Hiszpania bez zwycięstwa

Victor Hanescu pokonał Inigo Cervantesa 6:4, 7:5 w finale Challengera Pekao Szczecin Open. W historii turnieju nie wygrał jeszcze nigdy hiszpański tenisista.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik

Jubileuszowa, 20. edycja Challengera Pekao Szczecin Open dobiegła końca. W finale gry podwójnej w sobotę triumfowali najwyżej rozstawieni: Andre Begemann i Martin Emmrich, pokonując Tomasza Bednarka i Mateusza Kowalczyka. W ćwierćfinałach odpadły dwa inne polskie duety: Piotr Gadomski i Arkadiusz Kocyła oraz Grzegorz Panfil i Michał Przysiężny. W I rundzie przegrali obrońcy tytułu: Marcin Gawron i Andriej Kapaś.

W grze pojedynczej cztery dzikie karty otrzymali reprezentanci Polski, jeden przeszedł eliminacje, a jeden zakwalifikował się na podstawie rankingu. Do II rundy awansowała połowa z nich, ale w ćwierćfinale wystąpił już tylko Jerzy Janowicz. Łodzianin przegrał w dwóch setach z Cervantesem, po meczu przyznał, że nie czuł się dobrze tego dnia, odczuwa już trudy sezonu, w którym grał bardzo dużo, ale zarazem poprawił ranking o ponad 150. miejsc. W II rundzie z Victorem Hanescu po trzysetowej walce przegrał Panfil, którego agresywna gra i dobry serwis mocno zagroziły Rumunowi. Życiowy sukces odnotował Kocyła, który po raz pierwszy w karierze wygrał mecz w zawodach rangi ATP Challenger.

W finale największego polskiego turnieju wystąpili Victor Hanescu i Inigo Cervantes. Mecz rozpoczął się od trzech przełamań (Hiszpan wyszedł na prowadzenie 4:2), a następnie przegrał cztery kolejne gemy. W drugiej partii nie poddawał się, ale doświadczenie rumuńskiego tenisisty zaowocowało. Hănescu wykorzystał pierwszego meczbola i wygrał 6:4, 7:5.

Po meczu zwycięzca chwalił finalistę. - Na początku Íñigo grał dużo lepiej ode mnie. Nie mogłem znaleźć odpowiedniego rytmu i popełniałem wiele błędów, a on był bardzo skuteczny. Przy stanie 4:4 uznałem, że czas trochę 'przycisnąć', zacząłem grać agresywniej i to przyniosło rezultaty. Drugi set zaczął się tak samo jak pierwszy, więc byłem na siebie zły, ponieważ miałem wrażenie, że nie popełnię drugi raz tych samych błędów. Ważne jednak, jak kończysz mecz, a nie, jak go zaczynasz. A ja skończyłem najlepiej jak mogłem - przyznał Hănescu.

- Dobrze rozpocząłem, szybko zbudowałem przewagę i miałem pierwszego seta w ręku. Pojawiły się piłki na 5:2 i wiedziałem, że jestem bardzo blisko. Niestety, przegrałem tego gema i później, zamiast skoncentrować się na własnym serwisie, cały czas rozpamiętywałem tamto niepowodzenie. Drugi set był podobny do pierwszego, ale czuję, że w końcówce zabrakło mi doświadczenia. Chciałem doprowadzić do tie-breaka, ale nie potrafiłem. Byłem zdenerwowany, a Victor świetnie to wykorzystał - przedstawił mecz ze swojej perspektywy Cervantes.

Program i wyniki turnieju

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×