Jerzy Janowicz przystąpił do największego meczu w swojej karierze skoncentrowany i pełen pozytywnej energii: - Nie byłem specjalnie zdenerwowany. Czułem adrenalinę, stres na pewno mnie nie stopował - przyznał w pomeczowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl
Łodzianin wyznał, że w niedzielę odczuł trudy, także mentalne, poprzednich siedmiu spotkań i miał problemy z utrzymaniem intensywności na korcie: - Problemy były głównie natury mentalnej i fizycznej. Podczas jednego tygodnia przeżyłem niesamowicie dużo. Tyle emocji przepłynęło przez moje serce i przez moją głowę, tyle wrażeń, że ciężko było zagrać ósmy mecz z rzędu na swoim najwyższym poziomie - mówił łodzianin.
- Ręka już nie chodziła, tak jak powinna. Była strasznie zmęczona, strasznie ciężka, nie czułem rakiety tak dobrze, jak w poprzednich meczach - analizował przyczyny swojej porażki Janowicz.
Polak ocenił także, że źle radził sobie w ostatnich dniach z emocjami, których natłok negatywnie odbił się na niedzielnym występie - Obawiałem się, że może tak być. Jeżeli się nie śpi za dobrze, mało się je, bo nie ma się apetytu przez takie emocje, to w końcu się pęka i nawet jak się chce, to można nie podołać.
Łodzianin przyznał jednak, że niedzielna porażka nijak nie wpłynie na jego ocenę całego turnieju, najlepszego w wykonaniu polskiego tenisisty od czasów Wojciecha Fibaka: - Zagrałem siedem meczów bardzo dobrego tenisa. Nie ma co narzekać, osiągnąłem finał. Przegrałem z piątym tenisistą świata. Z zawodnikiem, który za chwilę będzie grał Mastersa w Londynie. Nie mogę mieć do siebie pretensji. Maszyną nie jestem, robiłem dziś wszystko, co w mojej mocy, walczyłem sam ze sobą.
- Wiedziałem, że już się kiepsko czuję i nawet, jeżeli będę walczył, to będzie mi strasznie ciężko. Czułem się wypompowany. Cudów przez ostatni tydzień widzieliśmy wystarczająco dużo - dodał Janowicz.
- Starałem się grać tak, jak grałem przez ostatnie siedem meczów, ale organizmu nie oszukam - zakończył rozmowę Polak, którego czekają teraz co najmniej trzy tygodnie urlopu od tenisa.
Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl