Mecz Janko Tipsarevicia z Lleyton Hewittem przed rozpoczęciem turnieju zapowiadany był jako hit I rundy rozgrywek. Miejscowi fani liczyli, że ich idol przypomni sobie najlepsze czasy i pokona rozstawionego z numerem ósmym przeciwnika. Tak się jednak nie stało. Tipsarević po ponad trzech godzinach zażartej walki zwyciężył 7:6(4), 7:5, 6:3.
Pierwszy set pojedynku nie przyniósł ani jednego przełamania. Doszło więc do tie breaka w którym minimalnie lepszy okazał się Serb. Druga partia doskonale rozpoczęła się dla Tipsarevicia, który dwukrorotnie odebrał serwis rywalowi i wyszedł na prowadzenie 3:0. Jednak Hewitt po raz kolejny udowodnił, że walkę ma we krwi, zdołał odrobić straty i wyrównać na 5:5. Gdy wydawało się, że znów do dojdzie do rozgrywki tie breakowej, serbski tenisista w 12. gemie przełamał oponenta i wygrał całego seta. Trzecia odsłona znów doskonale zaczęła się dla Tipsarevicia. Serb tak jak w poprzedniej partii objął prowadzenie 3:0, lecz Australijczyk znowu potrafił zniwelować stratę. Decydującym momentem całego meczu był gem numer osiem w którym zawodnik z Belgradu po raz piąty przełamał serwis reprezentanta gospodarzy, a w następnym zakończył cały mecz.
- Myślę, że dla Lleytona mecz I rundy Australian Open jest zawsze bardzo trudny - powiedział Tipsarević. - Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się wygrać, a po drugie, że nie straciłem seta. Mam przekonanie, że mogę zajść w tym turnieju naprawdę daleko - dodał Serb, którego rywalem w kolejnej rundzie będzie Słowak Lukáš Lacko.
David Ferrer nie dał szans Belgowi Olivierowi Rochusowi. Oznaczony numerem czwartym Hiszpan wygrał w niespełna dwie godziny 6:3, 6:4, 6:2. Rochusowi nie można odmówić woli walki. Belgijski zawodnik biegał, starał się, walczył, ale jego umiejętności okazały się niewystarczające do wygrania choćby jednego seta z Ferrerem.
Sprawcą największej sensacji pierwszego dnia Australian Open 2013 został Andriej Kuzniecow. Rosjanin okazał się lepszy od turniejowej "jedenastki" Juana Monaco 7:6(3), 6:1, 6:1. Awans do II rundy turnieju w Melbourne to największy seniorski sukces juniorskiego mistrza Wimbledonu sprzed czterech lat.
Heroicznego wyczynu dokonał Michaił Jużny. Rosjanin odrobił stratę 0-2 w setach i wygrał z Australijczykiem Matthew Ebdenem po niemal czterech godzinach 4:6, 6:7(0), 6:2, 7:6(4), 6:3 broniąc w czwartym secie piłki meczowej. Reprezentant gospodarzy może wrócić pamięcią do zeszłorocznej edycji tej imprezy, w której przegrał mecz o III rundę z Keiem Nishikorim w niemalże identycznych okolicznościach.
Nie mniejszym wyczynem niż Jużny popisał się Radek Stepanek, który wygrał z Viktorem Troickim mimo przegrania dwóch początkowych partii. Końcowy wynik meczu: 5:7, 4:6, 6:3, 6:3, 7:5.
Aż czterech godzin i kwadransa potrzebował Marcos Baghdatis, aby zwyciężyć 6:7(0), 7:6(4), 6:4, 3:6, 6:3 w pojedynku z Albertem Ramosem. Hiszpan przez długi czas walczył z bardziej utytułowanym rywalem jak równy z równym. Niestety w końcówce nie wytrzymał fizycznie, zaczęły łapać go kurcze, co bezwględnie wykorzystał finalista tego turnieju z 2006 roku. Ciekawostką jest fakt, że w całym meczu przegrany tenisista zdobył o jeden punkt więcej niż zwycięzca (Ramos - 186, Baghdatis -185).