Radosław Szymanik: Wierzę, że uda nam się awansować do Grupy Światowej

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski przegrali z Blazem Kavciciem i Gregą Zemlją w sobotnim spotkaniu deblowym, ale Polska prowadzi 2:1 i w niedzielę singliści będą mieli okazję zwieńczyć dzieło.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik

Reprezentacja Polski w sobotę rozgrywała spotkanie deblowe w Pucharze Davisa. Niestety najlepsza polska para: Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski przegrała z duetem słoweńskim: Blazem Kavciciem i Gregą Zemlją. - Całą winę biorę na siebie, bo mówiłem, żeby wypuścić przeciwników na dwa sety i wtedy zacząć grać - żartował Radosław Szymanik. - Jeśli gra się z rywalami, którzy dobrze serwują, to zawsze jest ciężko. Zemlja nie zrobił błędu przez półtora seta, nie udało się go zneutralizować. Mecz miał różne oblicza, wydawało się, że sytuacja jest opanowana, przeciwnicy znowu zagrali skutecznie. Czwarty set był w naszym wykonaniu najlepszy. W decydującym secie było mnóstwo zaciętych gemów - nie udało się wyjść na prowadzenie, przeciwnicy mieli jedną szansę. Ogólnie nie ma tragedii, jest 2:1 dla nas, jutro dwa kolejne pojedynki. Ja jestem optymistą, zawodnicy włożyli mnóstwo serca i zdrowia. Kiedy daje się z siebie wszystko i schodzi, jako przegrani - mogę ich wspierać, nie powiem na nich złego słowa - zapewnił kapitan polskiej reprezentacji.

Nieco innego zdania był Matkowski. - Mam sobie więcej do zarzucenia niż twierdzi kapitan. Z naszej strony to było falowanie, nie był to dobry mecz w naszym wykonaniu. Zemlja i Kavcić dużo ryzykowali, popełnili mało błędów. My nie wykorzystaliśmy wielu szans w trzecim secie, w piątym secie także mieliśmy break pointy. Szanse niewykorzystane niestety się mszczą. Rywale mieli jednego break pointa w decydującej partii i wykorzystali. Szkoda, bo była fantastyczna atmosfera, w piątym secie było to fantastyczne widowisko - przyznał z żalem deblista.

Fyrstenberg po zakończeniu poprzedniego sezonu przeszedł operację kolana, nie był do końca pewny jego występ w sobotnim meczu. - Dla kibica ten mecz był dobry, dla nas niezbyt. Z kolanem jest dobrze, chciałbym coś na to zrzucić, ale nie mogę. Nasi rywale nie mieli nic do stracenia, byli rozluźnieni, więc bardzo dużo ryzykowali. gra na wyjeździe czasami przeszkadza, a im to pomagało - stwierdził zawodnik. - Zagraliśmy w tym sezonie tylko dwa mecze, brakło nam ogrania. Marcin zagrał jeszcze miksta, ja się jeszcze bałem - wyjaśnił.

Przed (jak się później okazało) ostatnim gemem była nieco dłuższa przerwa spowodowana... wyjściem do toalety Matkowskiego. Zawodnicy stwierdzili, że nie miało to większego znaczenia dla dalszego przebiegu meczu. - Ja już nie mogłem wytrzymać, musiałem wyjść, chciałem to zrobić już kilka gemów wcześniej. Słoweńcy spędzili 4 godziny na korcie, mamy nadzieję, że to pomoże Jurkowi i Łuakszowi. To sport drużynowy, będziemy jutro wspierać kolegów i mamy nadzieję, że wygramy. To nasz pierwszy przegrany mecz deblowy w Polsce, jutro będzie 3:1 - zakończył z uśmiechem Matkowski.

Tadeusz Nowicki uznał reprezentację pod wodzą Radosława Szymanika za najlepszą po wojnie (lub w historii). - Ciężko mi porównywać się do innych ekip. Nie ma co mówić, że jeśli nam się nie uda, to będzie tragedia. Debliści są w czołówce, Kubot od dłuższego czasu gości w Top 100, a Jurek jest na fali i rozwija się. Mamy fantastyczną ekipę i wierzę w nich, w to, że uda nam się awansować w tym roku do Grupy Światowej. Jednak jeśli nie uda nam się w tym, to będziemy próbować w kolejnym. Mamy czwórkę zawodników, którzy są ponad przeciętną. Mam nadzieję, że we Wrocławiu wykonamy pierwszy mały kroczek do Grupy Światowej - powiedział Szymanik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×