Król na tronie i jednoręcy bandyci - podsumowanie turnieju panów Roland Garros

Po turnieju wielkoszlemowym tradycyjnie nadchodzi czas refleksji i podsumowań. Mimo że w Paryżu niepodzielnie króluje Rafa Nadal, to podczas Rolanda Garrosa nie można było narzekać na brak wrażeń.

Robert Pałuba
Robert Pałuba

Wpadka turnieju: Zarządzanie własnością intelektualną przez organizatorów

Dwa lata temu organizatorzy Rolanda Garrosa przestali umieszczać na swojej stronie transkrypty pomeczowych wywiadów z tenisistami (lub też zamieszczają szczątkowe i z dużym opóźnieniem), co zaowocowało burzą w Internecie. Intencje stojące za tym posunięciem są jeszcze zrozumiałe - dzięki obecnym na sali konferencyjnej stenografistkom dziennikarze otrzymują treści konferencji trzy minuty po ich zakończeniu, a ważniejsze fragmenty przekazują dalej w swoich artykułach. W końcu po to tam są.

Pal licho transkrypty, za pomocą mediów społecznościowych, portali internetowych i gazet każdy kibic dowie się, co mieli do powiedzenia Federer czy Szarapowa. Znacznie trudniej pojąć, dlaczego z Internetu znikają wszelkiej maści nagrania i powtórki z turnieju. Doszło wręcz do tego, że organizator zablokował wideo umieszczone przez... oficjalną stronę ATP! Jeśli komuś umknął pojedynek na żywo, to nie ma szans na ujrzenie kompilacji najlepszych zagrań czy jakiejś śmiesznej scenki. Niestety, ucierpiało na tym także nasze podsumowanie, w którym ilustracje multimedialne są szczątkowe.

Bohater turnieju: Rafael Nadal

Wybór mógł być tylko jeden. Po słabym starcie i kłopotach w pierwszych dwóch rundach, Hiszpan wrzucił wyższy bieg i wywalczył w Paryżu ósme trofeum, pokonując po drodze w epickim boju Novaka Djokovicia. Patrząc na osiągnięcia Nadala na kortach ziemnych można dostać zawrotów głowy, a ten z żelazną konsekwencją rok w rok śrubuje swoje niesamowite wyniki.

Najważniejsze pobite rekordy? Niech będą dwa. Rafa został pierwszym tenisistą w Erze Otwartej, który zwyciężył w jednym turnieju wielkoszlemowym ośmiokrotnie (wcześniej dzielił swoje skalpy z siedmioma zwycięstwami Federera i Samprasa na Wimbledonie), a także pierwszym zawodnikiem, który wygrywał turniej Wielkiego Szlema przez dziewięć kolejnych lat. Hiszpan deklaruje, że planuje grać co najmniej do 2016 roku, więc będzie miał okazję, by wyniki jeszcze poprawić.

Mecze turnieju:

- Najlepszy: Stanislas Wawrinka - Richard Gasquet 6:7(4), 4:6, 6:4, 7:5, 8:6

Konkurencja w tej kategorii była dość duża, jednak uznaliśmy, pod względem poziomu czysto sportowego na wyróżnienie zasłużył pojedynek Szwajcara z Francuzem. Spotkanie, które miało wszystko: cudowne wymiany, kapitalne uderzenia kończące (prawie 150), gorącą atmosferę i spektakularny powrót Wawrinki do meczu. Właśnie dla wojen na winnery z jednoręcznych bekhendów ogląda się tenisa.

- Najdramatyczniejszy: Tommy Haas - John Isner 7:5, 7:6(4), 4:6, 6:7(10), 10:8

Amerykański maratończyk przypomniał o sobie kibicom. Isner do pojedynku z Haasem przystępował po pięciosetówce w drugiej rundzie z Ryanem Harrisonem, a mimo to zdołał wykrzesać z siebie energię na kolejną wspaniałą batalię. Końcówka czwartej partii przejdzie do historii jako jeden z największych thrillerów w historii tenisa - Isner najpierw obronił dziewięć (!) piłek meczowych we własnych gemach serwisowych, następnie kolejne trzy odparł w tie breaku (w sumie 12!) i ostatecznie zapisał seta na swoje konto. Wydawało się, że heroiczna walka wielkoluda z Greensboro zostanie nagrodzona (prowadził 4:1 w piątym secie), ale przy 4:5 meczbola dla odmiany odparł Haas i ostatecznie zwyciężył 10:8.

- Najbardziej emocjonujący: Rafael Nadal - Novak Djoković 6:4, 3:6, 6:1, 6:7(3), 9:7

Tenisowi puryści krzywili się w piątek na dźwięk sformułowania "przedwczesny finał", ale prawdy nie da się oszukać. Nadal i Djoković rozegrali jeden z najcięższych gatunkowo, trzymających w napięciu do ostatniego gema półfinałów ostatniej dekady i jasne było, że zwycięzca tego spotkania będzie murowanym faworytem w finale. Sam pojedynek pełen był dramatycznych zwrotów akcji, a spektakularny powrót lidera rankingu w czwartej partii (Nadal podawał na mecz) i stojąca na świetnym poziomie piąta odsłona tylko podniosły i tak już wysoką wartość widowiska.

Demolka turnieju: David Ferrer 

Gdyby przed turniejem ktoś zapytał, czy w finale zagra Hiszpan, można by odpowiedzieć "pewnie Nadal". Gdyby zapytać, czy osiągnie ten finał bez straty seta, też można by przytaknąć, przecież czterokrotnie już tego dokonał. W tym roku odpowiedzi także były twierdzące, ale w roli turniejowego buldożera niespodziewanie wystąpił kto inny.

David Ferrer dosłownie zmiażdżył sześciu kolejnych rywali, imponując pewnością swoich poczynań, zacięciem i regularnością. Jeden po drugim przeciwnicy nie byli w stanie przeciwstawić się szybkiemu jak błyskawica Hiszpanowi, którzy bez mrugnięcia okiem przebijał piłkę za piłką. Nagroda? Zaszczytna 20. porażka z Nadalem w finale. Ale mimo to był to znakomity turniej niepozornego "Ferru".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×