W 2007 roku zadziwiła cały tenisowy świat. Należąca już do szerokiej czołówki, acz niebędąca zawodniczką ze ścisłego topu Marion Bartoli, doszła aż do finału Wimbledonu, zostawiając w pokonanym polu Jelenę Janković (wówczas nr 3 rankingu WTA) i Justine Henin (liderkę światowej klasyfikacji).
Po sześciu latach Francuzka znów zagra w meczu o tytuł w najsłynniejszym turnieju na świecie. W meczu 1/2 finału Bartoli rozbiła debiutującą na tym etapie imprezy wielkoszlemowej Kirsten Flipkens, tracąc w ciągu 62-minutowego spotkania zaledwie trzy gemy.
Od pierwszych piłek mecz przebiegał pod dyktando Bartoli. Pierwsza rakieta Francji błyskawicznie objęła prowadzenie 3:0, w szóstym gemie uzyskała drugie przełamanie, kończąc po chwili partię otwarcia asem serwisowym.
W drugiej partii obraz gry nie uległ zmianie. Finezyjnie grająca Flipkens nie mogła sobie poradzić z potężnie uderzającą z linii końcowej rywalką. Bartoli nie grała pięknie, ale była skuteczna, jej tenis wielu osobom do gustu nie przypada, lecz w meczu z Belgijką przyniósł powodzenie.
Druga odsłona rozpoczęła się identyczna jak pierwsza, od prowadzenie Bartoli 3:0. W tym momencie Flipkens poprosiła o interwencją medyczną. Fizjoterapeutka zajęła się kontuzjowanym kolanem belgijskiej tenisistki, a dłuższa przerwa wybiła z rytmu Francuzkę, która w pierwszym gemie po wznowieniu oddała podanie.
28-latka rezydująca w Genewie szybko otrząsnęła się z letargu. W piątym gemie zanotowała czwarte w meczu przełamanie, a następnie objęła prowadzenie 5:1. Mecz dobiegł końca w gemie numer osiem. Presja nie spętała poczynań francuskiej tenisistki, która łatwo wyszła na 40-0. Pierwszego meczbola Flipkens obroniła, ale przy drugim Bartoli popisała się efektownym smeczem i uszczęśliwiona padła na kolana, celebrując awans do finału Wimbledonu.
- To niesamowite uczucie, znów zagram w finale Wimbledonu, nie mogę w to uwierzyć. Od początku bardzo czysto uderzałam piłkę. Dobrze zagrywałam minięcia, loby, cały czas pracowałam na nogach. To dla mnie coś niezwykłego, że tak dobrze zagrałem w półfinale Wimbledonu - mówiła po meczu uszczęśliwiona Francuzka.
Zwyciężczyni nie omieszkała się również pochwalić swojej rywalki - Kirsten grała fantastycznie w tym turnieju, rozegrała kilka wielkich meczów, odniosła wspaniałe zwycięstwa. Zasługuje na szacunek i uznanie, bo gra w półfinale Wimbledonu z kontuzją musi być bardzo frustrująca.
W sobotnim finale Bartoli zagra z oznaczoną numerem 23. Sabiną Lisicką z Niemiec, która po dramatycznym spotkaniu pokonała ubiegłoroczną finalistkę, rozstawioną z numerem czwartym Polkę Agnieszkę Radwańską.
Program i wyniki turnieju kobiet
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!