ATP Monte Carlo: Jerzy Janowicz starciem z Michaelem Llodrą rozpoczyna sezon na ceglanej mączce

Jerzy Janowicz inauguruje swoje występy na kortach ziemnych. Rywalem Polaka w I rundzie turnieju ATP w Monte Carlo będzie Michael Llodra, jeden z najbardziej efektownie grających tenisistów w Tourze.

Po okresie gry na kortach twardych cykl ATP World Tour przenosi się na korty ziemne. Wprawdzie już w ubiegłym tygodniu odbyły się dwa turnieje na ceglanej mączce (w Casablance i Houston), ale tradycyjnie za początek tego okresu sezonu uznaje się turniej rangi ATP Masters 1000 w księstwie Monako.

Na przepięknie położonych kortach Monte Carlo Country Clubu o ostatnich niepowodzeniach będzie starał się zapomnieć Jerzy Janowicz. Najlepszy polski tenisista tenisista ma za sobą bardzo trudny czas. Nie wygrał ani jednego meczu w marcowych turniejach Masters 1000 w Indian Wells i Miami, dodatkowo przegrał także dwa pojedynki w konfrontacji Polski z Chorwacją w Pucharze Davisa, a na konferencji prasowej po spotkaniu z Marinem Ciliciem dosadnymi komentarzy wywołał prawdziwą burzę w polskich mediach.

Najlepszym wynikiem Janowicza na kortach ziemnych jest ubiegłoroczny ćwierćfinał w Rzymie
Najlepszym wynikiem Janowicza na kortach ziemnych jest ubiegłoroczny ćwierćfinał w Rzymie

Choć na pierwszy rzut oka styl gry Janowicza go do tego nie predysponuje, to jednak łodzianin bardzo dobrze czuje się na nawierzchni ziemnej. Właśnie na mączce Polak zdobył trzy ze swoich pięciu tytułów w turniejach rangi ITF Futures oraz zwyciężył w trzech Challengerach - w 2012 roku w Rzymie, Scheveningen i Poznaniu.

W ubiegłym sezonie Janowicz również dość udanie prezentował się w zmaganiach głównego cyklu na kortach ziemnych, jednak długo musiał czekać na pierwsze zwycięstwo. Zarówno w Monte Carlo - przegrana z Kevinem Andersonem - jak i w Barcelonie, gdzie uległ Albertowi Ramosowi, poniósł porażki w swoich pierwszych meczach.

Przełom nastąpił w Madrycie. 23-latek z Łodzi pokonał Sama Querreya, a w II rundzie stoczył świetny pojedynek z Tomasem Berdychem. Prawdziwa eksplozja miała miejsce w Rzymie. Janowicz na otwarcie wygrał z Santiago Giraldo, a następnie dzień po dniu odniósł dwa spektakularne triumfy nad tenisistami z Top 10 rankingu - Jo-Wilfriedem Tsongą, z radości rozdzierając na sobie koszulkę, oraz Richardem Gasquetem. Przegrał dopiero w ćwierćfinale po wyrównanym boju z Rogerem Federerem.

W imprezie docelowej, wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie, Janowicz zrewanżował się Ramosowi, w II rundzie wygrał z Robinem Haase, a w 1/16 finału przegrał czterosetowy pojedynek ze Stanislasem Wawrinką. Polak wziął jeszcze udział w lipcowym turnieju na mączce w Hamburgu, lecz po zwycięstwie z Haase, skreczował w 1/8 finału z Fernando Verdasco. Niemniej tę cześć sezonu w wykonaniu polskiej rakiety numer jeden należy uznać za bardzo udaną.

Tegoroczne zmagania na kortach ziemnych Janowicz inauguruje, podobnie jak w ubiegłym sezonie, w Monte Carlo. W imprezie Monte-Carlo Rolex Masters Polak został rozstawiony z numerem 16., a jego pierwszym rywalem będzie Michael Llodra. Francuz musiał przebijać się przez kwalifikacje - do których otrzymał dziką kartę - by zagrać w głównej drabince, eliminując Michała Przysiężnego oraz Potito Starace.

Llodra jest przedstawicielem wymierającego gatunku w zawodowym cyklu męskich rozgrywek. Tenisistą kochającym atak, niekalkulującym, jednym z niewielu w obecnym Tourze grającym w stylu serwis-wolej. Właśnie za te atrybuty jest kochany przez wielu fanów sympatyków białego sportu oraz szanowany przez innych rywali. - On jest niesamowity. To najlepszy woleista w Tourze - nie kryje podziwu dla Francuza Robin Söderling.

Sam zainteresowany o swoich wspaniałych umiejętnościach w grze przy siatce wyraża się bardzo skromnie - Gram, tak jak gram, a niektórzy na mnie patrzą, jakbym był kosmitą. Zawsze staram się skupiać na meczu, bo w przeciwnym razie mogę odpłynąć gdzieś daleko. Jestem szczęśliwy, gdy uda mi się wykonać uderzenie, którego widzowie wcześniej nigdy nie widzieli, ale to wciąż tylko tenisowe zagranie, choć często słyszę: "Jak on to zrobił? Przecież to jest niemożliwe". To racja, że mógłbym grać więcej z linii końcowej i bezpieczniej uderzać piłkę, ale wtedy nie pokazywałbym wszystkiego, co potrafię.

Najlepszym czasem w karierze paryżanina był rok 2010. Wówczas, już jako 30-latek, wygrał dwa turnieje ATP World Tour - na trawie w Eastbourne oraz halowe zmagania w Marsylii, ale cały tenisowy świat zachwycił występem w paryskiej hali Bercy. Llodra wygrał kolejno z Potito Starace, Johnem Isnerem, w III rundzie dał prawdziwy popis w starciu z Novakiem Djokoviciem, pokazując utytułowanemu Serbowi jak należy grać na szybkiej (wtedy jeszcze) nawierzchni w hali. W ćwierćfinale Llodra pokonał Nikołaja Dawidienkę, a zatrzymał go w 1/2 finału późniejszy mistrz całej imprezy, Robin Söderling, broniąc w meczu z Francuzem piłek meczowych.

Jednak sam koniec 2010 roku przyniósł Llodrze wielki dramat. Francja doszła do finału Pucharu Davisa, w którym mierzyła się w wyjazdowej konfrontacji z Serbią. Przy remisie 2-2 paryżanin został desygnowany do decydującej gry przeciw Viktorowi Troickiemu, ale przegrał w trzech setach i to Serbia mogła cieszyć się z triumfu.

Llodra, który łącznie ma na koncie pięć tytułów i pięć przegranych finałów w głównym cyklu, jest jednym z niewielu tenisistów, którzy przez długie lata skutecznie łączą singlowe występy z deblem. W grze podwójnej 33-latek z Paryża ma w dorobku aż 26 tytułów mistrzowskich, w tym dwukrotnie w Australian Open (lata 2003-04, wraz z Fabrice'em Santoro) oraz 22 przegrane finały. W 2012 roku tworząc duet z Tsongą wywalczył srebrny medal igrzysk olimpijskich w Londynie.

W równym stopniu co tenisowi Llodra poświęca czas swojej rodzinie - żonie Camille, ośmioletniej córce i pięcioletniemu synowi, który gdy tylko z trybun obserwuje mecz ojca, zawsze po jego zakończeniu wbiega na kort. - Gdy widzę mojego synka na korcie, jest to dobry znak - mówi. - On jest impulsywny, nie ma wątpliwości co do tego, ale jest to też wspaniały facet, który bardzo kocha swoją rodzinę - charakteryzuje Llodrę jego były trener, Romi Barbarin.

- Bardzo lubi żartować, ale niestety większość jego dowcipów nie nadaje się do prasy. Jest bardzo zabawny, lubi dużo mówić i gdy się dużo mówi. W jego otoczeniu nie może być ciszy - dodaje Barbarin. Llodra nie stroni od żartów i nieprzewidzianych reakcji również na korcie. Celebrując deblowy triumf w Australian Open rozebrał się do bielizny. Po meczu w Toronto przed czterema laty wymienił się koszulkami z Federerem, ale potrafi też być oschły i arogancki, o czym przekonali się m.in. Benoit Paire, Ernests Gulbis czy chińscy dziennikarze. - Uwielbiam Chiny. W każdej chwili mogę kochać się z chińską kobietą - wypalił w jednej z rozmów z żurnalistami z tego kraju.

Dla Llodry, prywatnie wielkiego kibica klubu piłkarskiego Paris-Saint Germain, którego barw bronił jego ojciec, oraz miłośnika japońskiej kuchni i waniliowych lodów, to ostatnie miesiące spędzone w zawodowych rozgrywkach. Tenisista, który uwielbia oglądać w akcji Federera, a niegdyś wielbił Stefana Edberga, Henriego Leconte'a i Patricka Raftera, w listopadzie ubiegłego roku ogłosił, że po zakończeniu obecnego sezonu kończy swoją tenisową karierę.

Janowicz musi zapomnieć o ostatnich perypetiach, bo we wtorek czeka go pojedynek z rywalem wprawdzie nie najlepiej czującym się na mączce, lecz nietuzinkowym i porywającym tłumy swoją grą. Na kortach Monte Carlo Country Clubu przepiękne rozdziały na kartach historii zapisywali w przeszłości polscy tenisiści - jeszcze w czasach tenisa amatorskiego, w 1953 roku i dwa lata później, triumfował tu Władysław Skonecki. Już Erze Otwartej w 1977 roku w finale debla walczył Wojciech Fibak. Karta Janowicza wciąż pozostaje czysta. Tylko do wtorku?

Monte-Carlo Rolex Masters, Monte Carlo (Monako)
ATP World Tour Masters 1000, kort ziemny, pula nagród 2,884 mln dolarów
wtorek, 15 kwietnia

I runda
kort 2, od godz. 10:30

Jerzy Janowicz (Polska, 16)bilans: 0-0Michaël Llodra (Francja, Q)
21 ranking 147
23 wiek 33
203/91 wzrost (cm)/waga (kg) 183/76
praworęczna, oburęczny bekhend gra leworęczna, jednoręczny bekhend
Łódź miejsce zamieszkania Rueil Malmaison
Kim Tiilikainen trener Stephane Simian
sezon 2014
8-8 (8-8) bilans roku (główny cykl) 4-3 (2-3)
półfinał w Montpellier najlepszy wynik ćwierćfinał w Marsylii
6-3 tie breaki 2-1
137 asy 47
188 199 zarobki ($) 212 829
kariera
2007 początek 1999
14 (2013) najwyżej w rankingu 21 (2011)
55-44 bilans w głównym cyklu 185-218
0/1 tytuły/finałowe porażki (główny cykl) 5/5
2 197 033 zarobki ($) 8 279 083


Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: