O konferencji, która się odbyła po Pucharze Davisa w Warszawie, zostało powiedziane już wszystko. Zarówno przez media, jak i rożnych ekspertów oraz celebrytów, zupełnie niezwiązanych z dyscypliną. Echa konferencji, które wciąż są żywe, to drwiny z wyrażenia, że zawodnicy "trenują po szopach".
[ad=rectangle]
Jerzy Janowicz nie mógł mieć na myśli siebie, a przynajmniej swojej aktualnej sytuacji. Najlepszy polski singlista trenuje na kortach MKT Łódź w parku Juliusza Słowackiego. Do dyspozycji ma halę z nawierzchnią, na której może walczyć o punkty w imprezach ATP, a także korty pod balonem o nawierzchni ziemnej i odkryte korty o tym samym podłożu. W Łodzi, podobnie jak w innych miastach, z obiektami niezadaszonymi problemu nie ma, znajdują się m.in. na terenie klubu Start Łódź czy przy Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Uniwersytetu Łódzkiego. Gorzej było i wciąż jest z obiektami zamkniętymi, gdzie ceny są wysokie, a ich dostępność jest utrudniona. Odkąd otwarto halę na kortach MKT, z Janowiczem trenowali na niej gościnnie m.in. Tomasz Bednarek czy Grzegorz Panfil.
W hali tenisowej w Łodzi o twardej nawierzchni cena za godzinę wynosi od 50 do 75 złotych, przy czym najniższa opłata obowiązuje w godzinach 6:00-8:00. Godzina gry pod balonem kosztuje od 50 do 60 złotych, natomiast na kortach odkrytych - 25 złotych (35 złotych przy sztucznym oświetleniu). Podobne ceny są w całej Polsce, niższe zdarzają się na obiektach bez zadaszenia.
Z trenowania w kraju zrezygnowała Sandra Zaniewska, która już od dwóch lat szlifuje swoje umiejętności w Holandii. Przez 10 lat trenowała na obiekcie CHTT Chorzów, a główny problem polegał na tym, że dostępne korty miały nawierzchnię nazywaną sztuczną trawą. W kalendarzu nie ma turniejów rozgrywanych na tym podłożu, więc przygotowywanie do gry na takich kortach mija się z celem. Boiska nie były odnawiane, więc na jednym z nich ślizgało się gorzej niż na ziemi, a na innym grało się podobnie jak na hardzie. Zawodnicy jednak nie narzekali, bo nie musieli płacić za grę w okresie letnim, zimą natomiast za darmo grali tylko w godzinach porannych od 7:00 do 10:00. Temperatury były takie jak na zewnątrz. - Teraz żadna temperatura albo stan kortów nie jest mnie w stanie zniechęcić do grania, ale patrząc obiektywnie, nie są to warunki w których talenty polskiego tenisa powinny się rozwijać. My wtedy nie mieliśmy innej możliwości - przyznała tenisistka.
W podobnych obiektach trenował Andriej Kapaś, zwycięzca Challengera w Szczecinie w 2011 roku w grze podwójnej. Tenisista uważa, że warunki, w jakich przyszło mu grać, niełatwo nazwać normalnymi treningami. Temperatura w balonach w Bytomiu i Zabrzu wynosiła około 2-3 stopni, podobnie było w Hali Widowiskowej MOSiR w Zabrzu, gdzie dodatkowo nawierzchnia nie miała zbyt wiele wspólnego z tenisem.
W okresie zimowym na Śląsku nie ma hal tenisowych z twardą nawierzchnią turniejową, więc rozwój zawodników jest utrudniony. Ratunkiem jest "Tenis Arena" w Gliwicach, gdzie są dwa korty typu hard pod stałą konstrukcją. Problemem pozostaje dostępność, zainteresowanie jest tak duże, że trudno zdobyć kort na tyle godzin, na ile jest to potrzebne. - Nawet gdybyśmy chcieli zapłacić duże pieniądze, to na Śląsku na hali grać nie możemy - podsumował Kapaś.
Podobnymi doświadczeniami z warunkami treningowymi dzieli się Grzegorz Panfil. - Od początku kariery miałem problemy z trenowaniem w okresie zimowym. Od najmłodszych lat czekałem na nadejście lata - powiedział zabrzanin. Pierwszą halą wielokrotnego mistrza Polski była Ruda Śląska Chebzie, jedna z nielicznych, w której było ciepło. Nie miała ona jednak wybiegów i niełatwo było grać na punkty, bowiem tenisiści uderzali rakietami o ściany. Kolejnym obiektem był balon na kortach ziemnych w klubie Górnik Bytom, tu problemy były takie same, z jakimi borykali się inni tenisiści: niskie temperatury, słabe oświetlenie i niewielka dostępność. Następnie Panfil trenował w Radzionkowie, gdzie hala była ładna i czysta, ale przeszkodą była nawierzchnia - sztuczna trawa. Niedawno powstała nowa hala w Bytomiu, ale również z takim podłożem. Opłaty za korty na hali były tak wysokie, że tenisista był zmuszony trenować wczesnym rankiem przed szkołą, np. o godzinie 6., kiedy ceny były niższe. - Trudno jest grać na sztucznej trawie, a później występować w turnieju rozgrywanym na betonie, a jeszcze gorzej jest trenować na ziemi, a potem jechać na turniej na kortach twardych - wyjaśnił Panfil. Zawodnik najczęściej korzysta z hali w Ustroniu, która należy do brata, Aleksandra. W niej nawierzchnia jest taka, jaka być powinna, czyli twarda, na której rozgrywane są turnieje o punkty rankingowe.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Wydawać by się mogło, że w stolicy kraju powinno być łatwiej. Atutem jest to, że aktualnie w Warszawie znajduje się dużo dobrych obiektów tenisowych. Mimo wszystko nie jest łatwo, o czym przekonał się Piotr Gadomski. - Początki mojej kariery, to treningi głównie na kortach ziemnych w miesiącach letnich, które są łatwo dostępne, natomiast zimą grałem w balonie. Niestety podczas mrozów balony są bardzo słabo ocieplane, przez wysokie koszty paliwa, więc jest w nich zwyczajnie zimno, to się nigdy nie zmieni - powiedział tenisista. Przez trzy lata Gadomski trenował w Centralnym Ośrodku Polskiego Związku Tenisowego w Sopocie, gdzie warunki były kapitalne: hala, miejsce do spania dla zawodników w dużym domu; brakowało jedynie dobrej kadry trenerskiej. Obecnie ośrodek ten dla zawodników-seniorów już nie funkcjonuje.
Hale, w których jest możliwość trenowania w Warszawie - istnieją, ale jest jeden problem. - Nie są one dla zawodników bezpłatne. W sezonie zimowym najniższa cena za kort w hali z nawierzchnią twardą wynosi 50 złotych za godzinę. Licząc, że dziennie trenuję cztery godziny, to koszt dzienny samego kortu wynosi 200 złotych, tygodniowo daje to 1200 złotych, a do tego dochodzą jeszcze opłaty za trenera, piłki, odżywki oraz sprzęt (m.in. naciąganie rakiet). W tym okresie trzeba się też liczyć ze słabą dostępnością kortów, ze względu na dużą liczbę klientów - wyjaśnił tenisista z Warszawy. Zawodowcy nie mogą sobie pozwolić na treningi w temperaturze 0-5 stopni, bowiem skutkuje to od razu drobnymi urazami, których zawodnicy muszą unikać. Warszawianin w okresie letnim korzysta z kortów należących do Legii Warszawa, pomimo tego, że nie jest już zawodnikiem tego klubu. Włodarze udostępniają mu korty bezpłatnie za wcześniejsze osiągnięcia.
W Zielonej Górze Piotr Stefaniak ma do wyboru dwie hale. Przy nowo-wybudowanej hali przy ulicy Sulechowskiej, w której reprezentacja Pucharu Davisa walczyła z RPA rok temu, znajduje się obiekt, w którym można grać w tenisa. Ciekawa jest jednak nawierzchnia w tej hali. - Jest to tartan, cieniutki dywan z deskami pod spodem. Na tym korcie trenuję raz w tygodniu przez godzinę. Resztę treningów mam na korcie, który jest za ścianą. Ma trochę lepszą nawierzchnię (dywan), ale w wielu miejscach są nierówności i piłka się źle odbija. Na sparingach serwujemy tylko "na ciało" i do środka, na zewnątrz już nie wypada, bo są bardzo małe wybiegi. Niełatwo o wyciszenie, bowiem za plandeką jest bieżnia, na której zajęcia mają grupy studentów - wyjaśnił zawodnik. Kolejna hala jest oddalona o kilka kilometrów od Zielonej Góry, znajduje się w Drzonkowie. Jest to hala wielofunkcyjna, gdzie znajduje się bardzo szybka nawierzchnia. Czasami jest niedostępna, bowiem odbywają się na niej wystawy psów, targi gołębi czy zawody strzeleckie. Cena za godzinę: od 40 do 60 złotych (w zależności od pory dnia). Z przyczyn finansowych tenisista trenować w niej nie może.
Według zawodnika głównym problemem są opłaty, na które tenisiści nie mogą sobie pozwolić, kiedy potrzebują trenować przez kilka godzin dziennie. Wiele do życzenia pozostawiają też stany obiektów tenisowych, choć powstała inicjatywa z dofinansowywaniami na budowę hal w poszczególnych województwach. Środki mają pochodzić z Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, a wymogiem są korty o nawierzchni syntetycznej, posiadające certyfikat ITF.
Tenisiści w Polsce radzą sobie z trudnymi warunkami w różny sposób. Trenują w grupach, wtedy problemy z dostępnością kortów są mniejsze. Nie zawsze jednak w jednym mieście mieszkają zawodnicy, którzy mają podobne cele oraz lokaty w rankingu, by mogli w tym samym czasie być na miejscu. Inni tenisiści ostatecznie wyjeżdżają z kraju, tak jak Sandra Zaniewska czy Natalia Siedliska, i zaczynają trenować zagranicą. Niestety, kilka hal, które dysponują odpowiednią nawierzchnią, nie są wystarczającą odpowiedzią na potrzeby zawodowych tenisistów. Główne problemy to dostępność oraz wysokie ceny, brak chociażby zniżek dla zawodników. Nie mogą oni rezerwować kortu z miesięcznym lub dłuższym wyprzedzeniem z powodu wyjazdów i gier w turniejach.
Nazywanie obiektów sportowych "szopami" przewija się w różnych wypowiedziach, nie tylko dotyczących tenisa ziemnego. Nikt tak dobrze jak zawodowcy nie wie, jak bardzo to określenie jest prawdziwe. - Pozytywem grania po szopach jest to, że nikt, kto autentycznie nie kocha i nie jest w stanie poświęcić wszystkiego dla tego sportu, się nie wybije (może dlatego mamy tak mało światowej klasy zawodników?). Takie warunki nie są zdrowe i często zdarzało mi się nadciągać mięśnie, bo w temperaturze poniżej zera rzadko ściągaliśmy czapki, nawet podczas trzygodzinnego treningu - powiedziała Zaniewska.
Tenisiści jednak nie załamują rąk, kolejni zawodnicy pną się w rankingu, próbując zbliżyć się do elity. - Ja wyznaję zasadę: "umiesz liczyć, licz na siebie". Proszę tego nie odbierać jako narzekania, bo takie są realia polskiego tenisa, a ja robię swoje bez względu na okoliczności - zakończył Gadomski.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!