Tenis nadwiślański: Szopy polskich tenisistów

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Wydawać by się mogło, że w stolicy kraju powinno być łatwiej. Atutem jest to, że aktualnie w Warszawie znajduje się dużo dobrych obiektów tenisowych. Mimo wszystko nie jest łatwo, o czym przekonał się Piotr Gadomski. - Początki mojej kariery, to treningi głównie na kortach ziemnych w miesiącach letnich, które są łatwo dostępne, natomiast zimą grałem w balonie. Niestety podczas mrozów balony są bardzo słabo ocieplane, przez wysokie koszty paliwa, więc jest w nich zwyczajnie zimno, to się nigdy nie zmieni - powiedział tenisista. Przez trzy lata Gadomski trenował w Centralnym Ośrodku Polskiego Związku Tenisowego w Sopocie, gdzie warunki były kapitalne: hala, miejsce do spania dla zawodników w dużym domu; brakowało jedynie dobrej kadry trenerskiej. Obecnie ośrodek ten dla zawodników-seniorów już nie funkcjonuje.
W sezonie letnim nie ma problemu z kortami (fot. tenislegia.pl) W sezonie letnim nie ma problemu z kortami (fot. tenislegia.pl)
Hale, w których jest możliwość trenowania w Warszawie - istnieją, ale jest jeden problem. - Nie są one dla zawodników bezpłatne. W sezonie zimowym najniższa cena za kort w hali z nawierzchnią twardą wynosi 50 złotych za godzinę. Licząc, że dziennie trenuję cztery godziny, to koszt dzienny samego kortu wynosi 200 złotych, tygodniowo daje to 1200 złotych, a do tego dochodzą jeszcze opłaty za trenera, piłki, odżywki oraz sprzęt (m.in. naciąganie rakiet). W tym okresie trzeba się też liczyć ze słabą dostępnością kortów, ze względu na dużą liczbę klientów - wyjaśnił tenisista z Warszawy. Zawodowcy nie mogą sobie pozwolić na treningi w temperaturze 0-5 stopni, bowiem skutkuje to od razu drobnymi urazami, których zawodnicy muszą unikać. Warszawianin w okresie letnim korzysta z kortów należących do Legii Warszawa, pomimo tego, że nie jest już zawodnikiem tego klubu. Włodarze udostępniają mu korty bezpłatnie za wcześniejsze osiągnięcia.

W Zielonej Górze Piotr Stefaniak ma do wyboru dwie hale. Przy nowo-wybudowanej hali przy ulicy Sulechowskiej, w której reprezentacja Pucharu Davisa walczyła z RPA rok temu, znajduje się obiekt, w którym można grać w tenisa. Ciekawa jest jednak nawierzchnia w tej hali. - Jest to tartan, cieniutki dywan z deskami pod spodem. Na tym korcie trenuję raz w tygodniu przez godzinę. Resztę treningów mam na korcie, który jest za ścianą. Ma trochę lepszą nawierzchnię (dywan), ale w wielu miejscach są nierówności i piłka się źle odbija. Na sparingach serwujemy tylko "na ciało" i do środka, na zewnątrz już nie wypada, bo są bardzo małe wybiegi. Niełatwo o wyciszenie, bowiem za plandeką jest bieżnia, na której zajęcia mają grupy studentów - wyjaśnił zawodnik. Kolejna hala jest oddalona o kilka kilometrów od Zielonej Góry, znajduje się w Drzonkowie. Jest to hala wielofunkcyjna, gdzie znajduje się bardzo szybka nawierzchnia. Czasami jest niedostępna, bowiem odbywają się na niej wystawy psów, targi gołębi czy zawody strzeleckie. Cena za godzinę: od 40 do 60 złotych (w zależności od pory dnia). Z przyczyn finansowych tenisista trenować w niej nie może.

Według zawodnika głównym problemem są opłaty, na które tenisiści nie mogą sobie pozwolić, kiedy potrzebują trenować przez kilka godzin dziennie. Wiele do życzenia pozostawiają też stany obiektów tenisowych, choć powstała inicjatywa z dofinansowywaniami na budowę hal w poszczególnych województwach. Środki mają pochodzić z Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, a wymogiem są korty o nawierzchni syntetycznej, posiadające certyfikat ITF.
Hala w Zielonej Górze (fot. Piotr Barański) Hala w Zielonej Górze (fot. Piotr Barański)
Tenisiści w Polsce radzą sobie z trudnymi warunkami w różny sposób. Trenują w grupach, wtedy problemy z dostępnością kortów są mniejsze. Nie zawsze jednak w jednym mieście mieszkają zawodnicy, którzy mają podobne cele oraz lokaty w rankingu, by mogli w tym samym czasie być na miejscu. Inni tenisiści ostatecznie wyjeżdżają z kraju, tak jak Sandra Zaniewska czy Natalia Siedliska, i zaczynają trenować zagranicą. Niestety, kilka hal, które dysponują odpowiednią nawierzchnią, nie są wystarczającą odpowiedzią na potrzeby zawodowych tenisistów. Główne problemy to dostępność oraz wysokie ceny, brak chociażby zniżek dla zawodników. Nie mogą oni rezerwować kortu z miesięcznym lub dłuższym wyprzedzeniem z powodu wyjazdów i gier w turniejach.

Nazywanie obiektów sportowych "szopami" przewija się w różnych wypowiedziach, nie tylko dotyczących tenisa ziemnego. Nikt tak dobrze jak zawodowcy nie wie, jak bardzo to określenie jest prawdziwe. - Pozytywem grania po szopach jest to, że nikt, kto autentycznie nie kocha i nie jest w stanie poświęcić wszystkiego dla tego sportu, się nie wybije (może dlatego mamy tak mało światowej klasy zawodników?). Takie warunki nie są zdrowe i często zdarzało mi się nadciągać mięśnie, bo w temperaturze poniżej zera rzadko ściągaliśmy czapki, nawet podczas trzygodzinnego treningu - powiedziała Zaniewska.

Tenisiści jednak nie załamują rąk, kolejni zawodnicy pną się w rankingu, próbując zbliżyć się do elity. - Ja wyznaję zasadę: "umiesz liczyć, licz na siebie". Proszę tego nie odbierać jako narzekania, bo takie są realia polskiego tenisa, a ja robię swoje bez względu na okoliczności - zakończył Gadomski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×