Agnieszka Radwańska (WTA 5) wywalczyła pierwszy tytuł w sezonie i 14. w karierze. Był to jej 20. finał w głównym cyklu. W Montrealu w wielkim finale Polka pokonała Venus Williams (WTA 26) i poprawiła na 4-5 bilans meczów z Amerykanką. Była liderka rankingu w Montrealu wystąpiła po raz pierwszy, a w sumie był to jej piąty start w Rogers Cup (cztery razy odpadła po pierwszym meczu w Toronto, gdzie turniej rozgrywany jest w latach nieparzystych). Dla Radwańskiej to największy tytuł od czasu triumfu w Miami w 2012 roku. Do tej pory jej najlepszym wynikiem w kanadyjskiej imprezie był półfinał osiągnięty w Toronto w 2011 i 2013 roku.
[ad=rectangle]
W drugim gemie I seta Radwańska od 0-30 zdobyła cztery punkty popisując się nadzwyczajnym stop wolejem i kończącym forhendem. W trzecim gemie Williams przy 30-40 odparła break pointa potężnym serwisem na ciało, po czym popełniła dwa forhendowe błędy i Polka zaliczyła przełamanie. W piątym gemie Amerykanka zrobiła dwa podwójne błędy oraz wyrzuciła bekhend i forhend. Była liderka rankingu oddała podanie do zera i krakowianka prowadziła już 4:1.
W szóstym gemie Williams pokusiła się o dwa efektowne returny, ale przy 0-40 zmarnowała trzy break pointy. Miała też czwartą okazję na przełamanie, po tym jak Radwańska popełniła podwójny błąd, ale roztrwoniła ją pakując prostą piłkę w siatkę. Znakomite minięcie forhendowe po krosie w odpowiedzi na kombinację drop szota i loba krakowianki przyniosło Venus piątego break pointa i wykorzystała go kończącym returnem forhendowym.
W siódmym gemie Amerykanka od 0-30 zdobyła cztery punkty, dwa przy pomocy akcji wyrzucający serwis - drajw wolej forhendowy. Wspaniały forhend dał byłej liderce rankingu dwa break pointy na 4:4, ale Radwańska wróciła z 15-40 i wyszła na 5:3. W 10. gemie Williams posłała efektowny forhend, ale cztery kolejne punkty padły łupem Polki. Po zepsutym przez rywalkę drop szocie piąta rakieta globu uzyskała dwie piłki setowe. Set dobiegł końca, gdy bekhend Venus wyfrunął poza kort.
W gemie otwarcia II seta Williams oddała podanie pakując forhend w siatkę. W trzecim gemie Radwańska pokusiła się o świetną akcję zwieńczoną wolejem, ale była liderka rankingu od 0-30 zdobyła cztery punkty, na koniec serwując pierwszego, i zarazem jedynego, asa. Długa wymiana zwieńczona krosem bekhendowym dała Amerykance trzy break pointy na 2:2. Pierwszego Radwańska obroniła forhendem po linii, drugiego asem, ale przy trzecim wyrzuciła krosa bekhendowego.
W piątym gemie Venus popełniła podwójny błąd oraz wpakowała forhend w siatkę i oddała podanie na sucho. Po chwili krakowianka łatwo utrzymała podanie, popisując się efektownym bekhendem po linii i prowadziła 4:2. W siódmym gemie Williams zrobiła podwójny błąd oraz przestrzeliła forhend i po raz kolejny straciła serwis. Ósmego gema Radwańska rozpoczęła od pięknego forhendu, a wygrywający serwis dał jej trzy piłki mistrzowskie. Tytuł Polka przypieczętowała asem.
W trwającym 81 minut spotkaniu Radwańska obroniła osiem z 10 break pointów, a sama wykorzystała pięć z sześciu szans na przełamanie rywalki. Polka zaserwowała trzy asy, a przy drugim podaniu Amerykanki zgarnęła 19 z 26 punktów. Williams popełniła sześć podwójnych błędów i miała tylko 47 proc. celność pierwszego podania. Byłej liderce rankingu naliczono 25 kończących uderzeń i 41 niewymuszonych błędów. Radwańska miała 12 piłek wygranych bezpośrednio i osiem błędów własnych.
Polka odniosła trzecie kolejne zwycięstwo nad starszą z sióstr Williams - w 2012 roku była górą w ćwierćfinale w Miami i w II rundzie Rolanda Garrosa, także bez straty seta. Były to jej pierwsze wygrane z Amerykanką od 2006 roku, gdy była lepsza w Luksemburgu w drodze do swojego pierwszego półfinału w głównym cyklu. W kolejnych pięciu ich konfrontacjach lepsza była Venus, zdobywczyni siedmiu wielkoszlemowych tytułów (pięć razy Wimbledon, dwa razy US Open). Była liderka rankingu w Kanadzie (po drodze wyeliminowała m.in. Serenę Williams) osiągnęła 74. finał w karierze, trzeci w sezonie. Pozostaje z 45 tytułami na koncie. Ostatni z nich wywalczyła w lutym tego roku w Dubaju. Poza tym w tym roku w finale wystąpiła jeszcze w Auckland, gdzie przegrała z Aną Ivanović.
Dla Radwańskiej był to znakomity tydzień. Z każdym kolejnym mecze poprawiała się, by w półfinale z Jekateriną Makarową wznieść się na najwyższy poziom. W finale Venus nie zmusiła jej do tak wielkiego wysiłku, jak Rosjanka, ale krakowianka zachowała od początku do końca stoicki spokój i nie spanikowała nawet gdy w I secie Amerykanka, przez chwilę grająca wspaniale, zbliżyła się z 1:4 na 3:4 i miała dwa break pointy na 4:4. Radwańska zagrała bardzo solidnie, dłuższe wymiany z głębi kortu w większości padały jej łupem. Williams mogła polegać na pojedynczych strzałach, ale przy rzetelnej i sprytnej pracy w defensywie krakowianki niewiele była w stanie zdziałać. Polka wybijała byłą liderkę rankingu z uderzenia przemiennością uderzeń i sięganiem po kąśliwe zagrania, czym całkowicie rozregulowała mającą w nogach cztery trzysetowe mecze Venus.
Największa wartość tego turnieju to fakt, że głowa krakowianki została oczyszczona z wszelkich chwastów. Krakowianka grała agresywnie, jej uderzenia były płynne. Heroizm w defensywie, bardzo dobra gra z kontry i w ofensywie, konstrukcja punktów przy pomocy całego kunsztu technicznego, maksymalne wykorzystywanie geometrii kortu. To wszystko było w grze Radwańskiej, która w trakcie turnieju zbudowała wielką formę i w pełni zasłużenie sięgnęła po tytuł, długimi momentami pokazując kompletny tenis, do jakiego nas przez lata przyzwyczaiła, a z którym w ostatnich miesiącach było trochę ubogo.
Ostatnim przystankiem Radwańskiej w drodze do US Open będzie Cincinnati. Polka, podobnie jak w Montrealu, ma tam wolny los w I rundzie. Jej pierwszą rywalką będzie Kurumi Nara, finalistka niedawnego turnieju w Waszyngtonie, lub Romina Oprandi. Venus, która w poniedziałek wróci do Top 20 rankingu, w I rundzie zagra z Lucie Safarovą, półfinalistką tegorocznego Wimbledonu.
Tytuł w deblu zdobyły Sara Errani i Roberta Vinci, które w finale pokonały 7:6(4), 6:3 Carę Black i Sanię Mirzę. Włoszki w II secie wróciły ze stanu 0:2 i po raz pierwszy zostały mistrzyniami Rogers Cup. Wcześniej ich najlepszych rezultatem w tej imprezie był ćwierćfinał z 2010 i 2013 roku. Errani i Vinci wywalczyły 21. wspólny deblowy tytuł. Ich największe skalpy to Roland Garros i US Open 2012, Australian Open 2013 i 2014 oraz Wimbledon 2014.
Rogers Cup, Montreal (Kanada)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,440 mln dolarów
niedziela, 10 sierpnia
finał gry pojedynczej:
Agnieszka Radwańska (Polska, 3) - Venus Williams (USA) 6:4, 6:2
finał gry podwójnej:
Sara Errani (Włochy, 1) / Roberta Vinci (Włochy, 1) - Cara Black (Zimbabwe, 4) / Sania Mirza (Indie, 4) 7:6(4), 6:3
O porażkach:Na oficjalnej stronie internetowej turnieju pojawił się jednak duży artykuł o pani pod hasłem "Pięć powodów, dla których Radwańska może wygrać". - Miłe, ale jak mówi tata, to wróżenie z fusów. Nie rusza mnie to. Co mam zrobić po takiej informacji? Skakać z radości, że o mnie piszą, czy martwić się, co powiedzą, jak przegram? Nie da się ukryć, że jestem jedną z faworytek do gry w ćwierćfinale lub półfinale, ale tenis to jest złożona sprawa i nie lubię takich uproszczeń. Wszystkie mecze muszę wygrać na korcie sama, a to że o mnie piszą, nic nie zmienia. Wiedzą to doskonale Szarapowa i Ivanović, które przegrywały np. na Wimbledonie w początkowych rundach. Media się podniecają, ale w naszym środowisku porażka to coś normalnego. Nie oglądamy się za Szarapową w szatni tylko dlatego, że przegrała w drugiej rundzie. Wiemy, że to się zdarza. Media kreują faworytki i same potem żyją z tego, że przegrywają. Współczuje pani czasem Szarapowej? - Tak. Najgorsza jest niemoc. Było w zeszłym sezonie widać, że chce dobrze grać, ale nie daje rady, miała problemy z kontuzjami. A presja jest gigantyczna. Ale ma teraz chociaż trochę odpoczynku od dziennikarzy, bo nie startuje w Australii. Czytaj całość
to bardzo miła osoba
huhuhu, Ania bedzie bogata