Michał Przysiężny i Pierre-Hugues Herbert przegrali finał kwalifikacji gry podwójnej w turnieju ATP w Tokio, lecz awansowali do głównej drabinki, ponieważ z zawodów wycofali się Gilles Simon i Jo-Wilfried Tsonga. Polsko-francuski duet wykorzystał szansę i sensacyjnie w środę wygrał z braćmi Bobem i Mikiem Bryanami. - Jesteśmy bardzo zaskoczeni, ponieważ nie spodziewaliśmy się tego zwycięstwa. Jako szczęśliwi przegrani staraliśmy się po prostu dobrze bawić na korcie - przyznał głogowianin.
[ad=rectangle]
Polak i Francuz wygrali z legendarnym amerykańskim duetem, 16-krotnymi mistrzami wielkoszlemowymi w grze deblowej, 4:6, 6:3, 10-4. - Po porażce w pierwszym secie powiedziałem do Pierre'a: "Przegraliśmy 4:6, ale mieliśmy siedem break pointów, zatem można ich pokonać". Po wygranej drugiej partii zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy szansę - mówił Przysiężny.
Szczęśliwy był również Herbert. - Nie mogliśmy doczekać się tego meczu, byliśmy do niego bardzo dobrze nastawieni. Darzymy ich wielkim szacunkiem. Oni w US Open wygrali swój 100. tytuł w głównym cyklu. Na korcie nie mieliśmy nic do stracenia. To dla nas wielkie zwycięstwo - powiedział Francuz.
30-latek z Głogowa został pierwszym reprezentantem Polski, który wygrał mecz deblowy przeciw braciom Bryanom, od maja 2012 roku, gdy w Rzymie Amerykanów pokonał Łukasz Kubot, grając w parze z Janko Tipsareviciem. - Zagraliśmy znakomicie w mistrzowskim tie breaku, posłaliśmy dużo kończących uderzeń, więc jesteśmy bardzo szczęśliwi z awansu do ćwierćfinału - zakończył popularny Ołówek.
Trzymaj Michał !
to wow! Chapeau bas!
Wczoraj Jo-Wilfried Tsonga, a dzisiaj legendarni Bryanowie!
Jestem wstrząśnięta i niezamieszana niczym dobre martini.
Oby tak dalej, jutro Istomin. Trzymam Czytaj całość