14-latek z Kanady robi furorę. Zostanie następcą Rogera Federera?
Trenerzy i eksperci, którzy mieli okazję pracować z Feliksem, są pod wrażeniem jego umiejętności. Tenis prezentowany przez 14-latka to mieszanka siły i sprytu. Chłopak imponuje techniką, ma bogaty arsenał zagrań, potrafi zmieniać tempo gry. - Używam ciągle słowa "niewiarygodny", by to opisać. Nie ma lepszego słowa. Trudno w to uwierzyć - mówi gazecie "Toronto Globe And Mail" Martin Laurendeau, kapitan reprezentacji Kanady w Pucharze Davisa.
Co łączy go z Federerem?
Rewelacyjny 14-latek już teraz kreowany jest na następcę Rogera Federera. Chłopak powtarza, że Szwajcar - obok Gaela Monfilsa i Jo-Wilfrieda Tsongi - jest jego tenisowym idolem. Co ciekawe, z Federerem łączy go data urodzenia. Obaj przyszli na świat 8 sierpnia. Dzieli ich 19 lat. Gdy tenisista z Bazylei w lutym 2000 roku walczył w pierwszym w karierze finale turnieju ATP - w Marsylii (przegrał z Markiem Rossetem), Feliksa jeszcze nie było na świecie.
Czy na naszych oczach rośnie wielka gwiazda, która w przyszłości zdominuje ranking ATP? W tej kwestii fachowcy wolą wypowiadać się bardzo ostrożnie. - To bez wątpienia fenomen, ale ma dopiero 14 lat. Wiele może się wydarzyć, więc poczekajmy - apeluje Eugene Lapierre, wiceprezydent Tennis Canada. - Nie mogę się doczekać, by go zobaczyć za 2-3 lata. Mamy jednak przykłady, które pokazują, co może uczynić presja wywierana na młodym zawodniku - przestrzega.
Jeden z trenerów w National Training Centre, Jocelyn Robichaud, widzi następujące zagrożenie. - To wszystko ma dostarczać zabawy, a nie stresować go. Chcemy się upewnić, że on wciąż cieszy się grą. Staramy się sprawić, by wszystkie dzieciaki dużo się śmiały. U Feliksa zagrożenie polega na tym, że zbyt szybko może stać się profesjonalistą. Nie w znaczeniu samego rankingu, ale pod względem mentalności - mówi Robichaud.
Auger Aliassime sprawia wrażenie bardzo poukładanego. Twardo stąpa po ziemi, nie zmieniły go ostatnie sukcesy. - Mam dobre stopnie w szkole i chcę, żeby było tak dalej. Nigdy nie wiesz, co się wydarzy - podkreśla. W zaskakująco dojrzały, jak na swój wiek, sposób wypowiada się o sponsorach czy agentach, którzy już zaczynają pukać do jego drzwi. - Łatwo dać się ponieść. Wracasz w nocy do pokoju, otwierasz media społecznościowe, a tam odzywa się wielu - nie wiem, jak to ująć - pasożytów - śmieje się. - Muszę się skupić na mojej grze i odłożyć te sprawy na bok - zapewnia.