Sloane Stephens (WTA 35) wystąpiła w swoim siódmym półfinale. Porażki poniosła w Strasburgu i Waszyngtonie w 2012, Hobart i Australian Open w 2013 oraz w Strasburgu i Eastbourne w 2015 roku. Tym razem w Waszyngtonie Amerykanka pokonała 7:6(4), 6:0 Samanthę Stosur (WTA 21) i awansowała do swojego pierwszego finału. W I secie reprezentantka gospodarzy wróciła z 1:3, a w tie breaku od 2-4 zdobyła pięć punktów. W II partii nie dała Australijce szans i zwyciężyła po 81 minutach.
[ad=rectangle]
Po wygraniu ośmiu meczów z rzędu w głównym cyklu Stosur znalazła pogromczynię. Australijka zaserwowała sześć asów, ale zdobyła tylko 13 z 31 punktów przy swoim drugim podaniu. Stephens odparła dwa z trzech break pointów, a sama wykorzystała cztery z dziewięciu szans na przełamanie. Było to trzecie spotkanie obu tenisistek. W 2012 roku w IV rundzie Rolanda Garrosa oraz w tym sezonie w półfinale w Strasburgu lepsza była Stosur.
Stephens była jedyną tenisistką z czołowej 40 rankingu, która pozostawała bez finału. - Czekałam na ten moment bardzo długo. Osiągnąć to w Waszyngtonie to coś wyjątkowego - powiedziała. - To jest mój drugi dom. Kocham tych kibiców. Doceniam to, że tutaj przychodzą i mnie wspierają. Stosur, mistrzyni US Open 2011, nie zdobędzie trzeciego tytułu w sezonie. Wystąpiła ona w trzecim tegorocznym półfinale. W Strasburgu i Bad Gastein święciła triumfy.
W drugim półfinale spotkały się Jekaterina Makarowa (WTA 12) i Anastazja Pawluczenkowa (WTA 40). W I secie górą była ta pierwsza (6:4), a II partia padła łupem tej drugiej Rosjanki (6:3). Mecz nie został dokończony, bo Makarowa skreczowała z powodu kontuzji prawej nogi. Był to dla niej trzeci z rzędu półfinał w Waszyngtonie. W 2013 i 2014 roku przegrała odpowiednio z Magdaleną Rybarikovą i Swietłaną Kuzniecową, z późniejszymi triumfatorkami.
- Byłam naprawdę w szoku, bo nie wyglądało na to, że coś ją boli. Grała bardzo dobrze - powiedziała Pawluczenkowa. - Może dlatego, bo byłam skoncentrowana na mojej grze i próbowałam wrócić po przegraniu pierwszego seta. Znamy się bardzo długo i życzę jej, by się szybko wykurowała na przyszły tydzień. W trwającym 96 minut spotkaniu Pawluczenkowa zaserwowała cztery asy oraz obroniła sześć z siedmiu break pointów.
Stephens i Pawluczenkowa to odpowiednio była 11. i 13. rakieta globu. W niedzielę obie tenisistki zmierzą się ze sobą po raz pierwszy. Dla Rosjanki będzie to 11. finał (bilans dotychczasowych 7-3). Trzy temu w finale w Waszyngtonie przegrała ona z Magdaléną Rybárikovą.
Citi Open, Waszyngton (USA)
WTA International, kort twardy, pula nagród 250 tys. euro
sobota, 8 sierpnia
półfinał gry pojedynczej:
Anastazja Pawluczenkowa (Rosja) - Jekaterina Makarowa (Rosja, 1) 4:6, 6:3 i krecz
Sloane Stephens (USA) - Samantha Stosur (Australia, 2) 7:6(4), 6:0