Break point: Finały kontuzjowanych herosów

Czterech z ośmiu uczestników Finałów ATP World Tour w ostatnim czasie zmagało się z urazami. Czy to oznacza, że zamiast Turnieju Mistrzów będziemy mieć znane z kobiecego Masters zmagania kontuzjowanych herosów z wiadomym zakończeniem?

Jedna z tenisowych maksym mówi, że "nie ma tenisisty, którego by nic nie bolało". Inna zaś głosi, że "pod koniec sezonu zawsze boli najbardziej". Z prawdziwością obu nie można polemizować. Dlatego też z lekkim przerażeniem czekam na rozpoczynające się w niedzielę Finały ATP World Tour.

Ośmiu wspaniałych...

W Masters jak zawsze wystąpi ośmiu najlepszych tenisistów sezonu. W tym roku będą to Novak Djoković, który awans zapewnił sobie już w lipcu (sic!), Andy Murray, Roger Federer, Stan Wawrinka, Rafael NadalTomas BerdychDavid Ferrer i Kei Nishikori.

Oczywiście, każdy z nas ma swoich ulubieńców i chciałby, aby skład londyńskiego turnieju był nieco inny, ale na papierze zawody zapowiadają się frapująco. Pięciu wielkoszlemowych mistrzów i trzech finalistów. Każdy z co najmniej dwoma tytułami w obecnym sezonie. Każdy od lat utrzymujący się w ścisłej czołówce. Nikogo z przypadku. Nic tylko zacierać ręce na zmagania największych herosów męskiego tenisa 2015 roku.

Problemem, który może odcisnąć piętno na jakości turnieju, są kontuzje. Czterech z ośmiu uczestników Finałów ATP World Tour, czyli - jak łatwo policzyć - połowa, w ostatnim czasie narzekało na mniejsze bądź większe problemy zdrowotne. Owszem, wspomniałem na wstępie, że na koniec sezonu każdego tenisistę coś boli, ale w Masters oczekujemy wielkich batalii z udziałem najlepszych, nie rywalizacji bardziej oklejonego plastrami z mniej oklejonym, co w ostatnich latach mogliśmy podziwiać w kobiecej imprezie wieńczącej sezon.

...ale czterech kontuzjowanych

Tradycyjnie w końcówce roku "rozsypał się" się Kei Nishikori. "Człowiek-szklanka", jak niektórzy go nazywają. Od czasu sierpniowego triumfu w Waszyngtonie Japończyk zawodzi na każdym polu. W tym w najważniejszych dla niego US Open i Tokio, gdzie przegrywał z Benoitem Paire'em. W Bazylei Nishikori nie zagrał, w Paryżu już tak, ale nie dokończył meczu III rundy z Richardem Gasquetem z powodu trapiącej go kontuzji ramienia.

- W tym roku rozegrałem wiele meczów, niektóre nie będąc w pełni sprawnym - tłumaczył swoje kłopoty 25-latek. Jego agent Olivier van Lindonk zapewnił, że Nishikori wystąpi w Finałach ATP World Tour. - Kei będzie w 100 proc. sprawny. Przyjedzie do Londynu tydzień przed rozpoczęciem turnieju, by się odpowiednio przygotować do gry - powiedział van Lindonk, który jest wiceprezesem agencji menedżerskiej IMG.

Zdrowie, też tradycyjnie, dokucza Andy'emu Murrayowi. Brytyjczyk narzeka na ból pleców, a dodatkowo jego myśli krążą wokół Pucharu Davisa. W dniach 27-29 listopada w finale tych rozgrywek Wielka Brytania zagra na wyjeździe z Belgią i to jest właśnie główny cel Murraya. Brytyjczycy wybaczą swojemu idolowi wszystko, jeżeli wygra dla nich Srebrną Salaterę. Klęska w Finałach ATP World Tour to nie będzie dla nich nic nowego. Przerabiali to już w zeszłym roku, kiedy Murray najpierw dostał lanie od Federera, a następnie wycofał się z rywalizacji.

O kłopotach Rafaela Nadala powiedziano i napisano już w tym roku wszystko. Swoje problemy ma Roger Federer, co wielu może dziwić i zaskakiwać, bo Szwajcar to wzór tego, jak układać kalendarz startów (nie licząc grudniowych pokazówek w Ameryce Południowej) i unikać kontuzji. Maestro z Bazylei cierpi na ból ramienia. W Paryżu w trakcie gry prosił o interwencję lekarza i zażył tabletkę. - Wezwałem lekarza, ponieważ odczuwałem ból w ramieniu. Zmagałem się z tym problemem już w Bazylei, gdzie przyjąłem leki przeciwzapalne. Dzięki Bogu to nic poważnego. W trzecim secie już nie czułem bólu - mówił po przegranym meczu z Johnem Isnerem w Bercy. A wielu wówczas zaczęło przeczesywać zakamarki pamięci, by przypomnieć sobie, kiedy po raz ostatni Federer w trakcie gry przyjmował medykamenty bądź poddawał się na korcie zabiegom innym niż znalezienie śladu po użądleniu australijskiej pszczoły.

Djoković dominuje i straszy

Gdy do tego dodamy fakt, że Stan Wawrinka grę w tenisa na najwyższym poziomie pokazuje średnio dwa razy do roku oraz że w hali nigdy szczególnie mu się nie wiodło, a także to, iż David Ferrer i Tomáš Berdych pewnego poziomu (ten pierwszy tenisowego, ten drugi - mentalnego) nie przeskoczą, tegoroczne Finały ATP World Tour zapowiadają się na teatr jednego aktora. Tego z Serbii.

Novak Djoković, bo o nim oczywiście mowa, całkowicie zdominował męski tenis w 2015 roku. Wystąpił w 15 turniejach, dziesięć z nich wygrał, a w czterech dochodził do finału. Jedynie na otwarcie sezonu, w Ad-Dausze, zaliczył wpadkę, przegrywając w ćwierćfinale z Ivo Karloviciem. Łącznie Serb rozegrał 83 mecze i poniósł pięć porażek. Pobił przy tym wiele rekordów - z ilością wygranych turniejów rangi ATP World Tour Masters 1000 (sześć) na czele.

Serb, nie dość, że z Londynu ma miłe wspomnienia, bo wygrał trzy ostatnie edycje Masters, to jeszcze straszy rywali, mówiąc, że może być jeszcze lepszy. - Cieszę się, że rywalizuję na najwyższym poziomie. Ale sądzę, że nadal jestem w stanie udoskonalać swój tenis. Nikt nie jest doskonały, ale jeżeli dążysz do doskonałości, możesz ją osiągnąć. Właśnie taką zasadę wyznaję i według niej pracuję ciężko każdego dnia - rzekł po triumfie w Paryżu.

Czwarty z rzędu tytuł w Masters i ustanowienie kolejnego epokowego osiągnięcia? Czemu nie! - To ostatni turniej w roku i jest on bardzo ważny. W przeszłości uzyskiwałem w nim świetne wyniki. Uwielbiam grać w Londynie. Miejscowi kibice są niesamowici, a O2 Arena to przepiękna hala. Czuję się bardzo pewnie i czekam na ten turniej. Mam nadzieję, że zakończę ten sezon kolejnym wielkim triumfem - powiedział belgradczyk, który niczym Federer i Nadal w czasach największej dominacji wiele meczów wygrywa już przed wyjściem na kort. "W szatni", jak mawia się w tenisowym żargonie.

Gorzej być nie może?

Skłamałbym, gdybym napisał, że nie mogę doczekać się Finałów ATP World Tour. Pamiętam zbyt wiele fascynujących edycji Masters i pamiętam też tę maskaradę z zeszłego roku, której najlepszym z możliwych podsumowań był brak finału, oraz za dokładnie śledziłem męskie rozgrywki przez cały obecny sezon, by łudzić się, że tegoroczny Turniej Mistrzów nie będzie przypominał edycji 2014, lecz fenomenalne 2003, 2005 czy 2009.

Jednakże w przyszłym tygodniu będę śledził te zmagania z pasją. I z nadzieją. Bo gorzej jak rok temu po prostu być nie może.

Marcin Motyka 

Komentarze (18)
lelou
10.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mam nadzieję że Rafa trafi do grupy Serba, koniec z chowaniem się po kątach! ^^ 
avatar
Zartanxxx
10.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To był jego sezon życia a jak wiemy nie możliwe jest powtórzyć to samo dwa razy. Sam Fed mówił że szykuję prawdziwą formę na 2016 rok więc poczekamy zobaczymy. Ja w Feda jeszcze wierzę skoro mó Czytaj całość
mr.eko
10.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Nadzieja matką głupich" i dlatego też bez skrępowania łudzę się że ktoś tego HEGEMONA powstrzyma no -_^ hmm :)
W sumie największe szanse ma Roger - jak nie jedyny. Bo w końcu na 5 porażek , dw
Czytaj całość
avatar
Fanka Rogera
10.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie redaktorze , nie popadajmy w panikę. Zobaczymy jak będzie . Djoko pewnie wygra ale może mecze będą ciekawe . 
avatar
Zartanxxx
10.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Tenis obecny jest mega nudny... Jedynie Fed może walczyć z Djoko a i tak przegrywa najważniejsze turnieje. Berdych postraszył Serba najbardziej,Stan nawet rozbił 6:3 w drugim secie ale co z teg Czytaj całość