- Każdy członek drużyny czuje się tutaj swobodnie. Oczywiście, jeszcze kilka dni temu mieliśmy pewne obawy, ale jak tylko dotarliśmy do hotelu i zobaczyliśmy halę, to od razu zrobiło się nam lepiej. W Gandawie wszystko wydaje się być w porządku. To bardzo spokojne i ładne miasto. Mam nadzieję, że sporo naszych fanów zdecyduje się na przyjazd i udzieli nam jak najlepszego wsparcia - powiedział Andy Murray.
W Belgii panuje trzeci stopień zagrożenia w związku z możliwością wystąpienia ataków terrorystycznych, ale wszyscy są zadowoleni z powziętych środków bezpieczeństwa. Obie drużyny marzą o końcowym triumfie w Pucharze Davisa. - Zwycięstwo w tych rozgrywkach, mając na koncie wygrane mecze z krajami, w których odbywają się turnieje wielkoszlemowe, byłoby dla każdego z nas czymś wielkim - stwierdził Murray.
- Kiedy wygrywasz Szlema lub inną ważną imprezę, potrzebujesz na to oczywiście wielu lat ciężkich treningów, ale w Pucharze Davisa jest trochę inaczej. Ostatnie pięć lat to była stała poprawa z niskiej pozycji aż do Grupy Światowej, dlatego triumf w tych rozgrywkach będzie czymś szczególnym dla każdego związanego z drużyną - dodał drugi obecnie singlista świata.
Kapitan Brytyjczyków, Leon Smith, ma czas do czwartkowego południa, aby zdecydować się, kto będzie drugą rakietą zgłoszoną do singla. Faworytem zdaje się być Kyle Edmund, który dwa tygodnie temu wygrał challengera rozgrywanego na mączce w Buenos Aires, ale i James Ward ma jeszcze szansę zająć jego miejsce. - To nie jest dla mnie łatwa sytuacja, ponieważ każdy chce wystąpić w finale tak wielkiej imprezy. Wszyscy ciężko na to pracujemy jako drużyna i walczymy o jak najlepszy rezultat dla każdego z nas - powiedział londyńczyk.