Golden Swing w planach Johna Isnera

Po zakończeniu zmagań w Australii John Isner weźmie udział w dwóch turniejach rozgrywanych na latynoskiej mączce. Dla Amerykanina będzie to pierwsza w karierze wyprawa do Argentyny i Brazylii.

Golden Swing to cykl czterech turniejów rozgrywanych corocznie na latynoskiej mączce, dlatego nie jest to wymarzone środowisko dla reprezentantów USA. W ciągu 15 lat trwania tych zmagań żaden Amerykanin nie sięgnął w nich po mistrzowskie trofeum, ale John Isner w ogóle się tym nie przejmuje.

- Jestem bardzo podekscytowany, że zagram w przyszłorocznym turnieju Rio Open. Rywalizuję w męskim tourze już od wielu lat, ale jeszcze nigdy nie miałem okazji wystąpić w brazylijskich zawodach. Sporo słyszałem o tym turnieju, jego lokalizacji w pobliżu rzeki i plaż, dlatego nie mogę się już doczekać spotkania z miejscowymi fanami - powiedział klasyfikowany na 11. pozycji tenisista, kiedy ogłosił, że wystąpi w Rio de Janeiro.

Zanim Isner poleci do Brazylii, weźmie udział w imprezie rangi ATP World Tour 250 w Buenos Aires. Start w międzynarodowych mistrzostwach Argentyny zaplanowali już ich trzykrotny triumfator David Ferrer (2012-2014) i Jo-Wilfried Tsonga. Organizatorzy liczą jeszcze, że na obronę tytułu zdecyduje się Rafael Nadal, który potwierdził swój występ w Rio de Janeiro. Na dziką kartę w każdej chwili może również liczyć powracający do zdrowia Juan Martín del Potro.

Dla wielu decyzja Isnera może być niezrozumiała, ponieważ Amerykanin mógł w tym czasie rywalizować na kortach twardych w Memphis i Delray Beach. Pochodzący z Greensboro 30-latek chce jednak jak najlepiej przygotować się do igrzysk olimpijskich, które w dniach 6-14 sierpnia odbędą się właśnie w Rio de Janeiro. Turniej olimpijski odbędzie się na kortach twardych Olympic Tennis Center, a w ramach Rio Open panowie rywalizują na mączce Jockey Club Brasileiro. Nawierzchnia w obu imprezach jest zatem inna, ale dla graczy ważne jest wcześniejsze poznanie panujących w Brazylii warunków, wszak nie każdy zawodnik przyjeżdża do tego kraju co roku.

Komentarze (0)