Kilka dni temu oficjalnie dobiegła końca współpraca Stefana Edberga z Rogerem Federerem. Severin Luthi przyznał, że Szwed i tak zgodził się przedłużyć umowę o sezon, bowiem miała ona wygasnąć dużo wcześniej.
- Już latem wiedzieliśmy, że Stefan (Edberg) opuści nas pod koniec roku - powiedział Luthi dla "Blick". - Chodziło przede wszystkim o podróżowanie. I tak zgodził się przedłużyć umowę o kolejny sezon. Roger był bardzo zadowolony z tej dwuletniej współpracy.
Luthi powiedział, że nie mógłby być jedynym trenerem Federera, ponieważ miałby trudności z pogodzeniem tego obowiązku z innymi, jak chociażby rozgrywkami Pucharu Davisa.
- Dużo o tym rozmawialiśmy, ale nie byłoby to dla mnie dobre rozwiązanie. W tym roku spędziłem z Rogerem 200 dni, a gdybym był jego jedynym trenerem, pracowałbym z nim przez 40 tygodni. Jeśli spojrzymy chociażby na moje obowiązki związane z rozgrywkami Pucharu Davisa, jest to niemożliwe.
- Sam Roger słucha rad różnych ludzi, co sprawia, że cały czas jest czujny. Właśnie dlatego nie chcę być jego jedynym szkoleniowcem. Edberg jeździł z nim na turnieje 10 tygodni w roku, natomiast z Ivanem jeszcze nie uzgodniliśmy.
Niedawno do obozu Federera dołączył Ivan Ljubicić, który zakończył profesjonalne starty w 2012 roku. Luthi podkreślił, że praca ze Szwajcarem polega przede wszystkim na doskonaleniu detali.
- Ivan zakończył karierę trzy lata temu, więc grał z wieloma obecnymi rywalami Rogera. To zupełnie inna historia, niż w przypadku współpracy ze Stefanem Edbergiem, Paulem Annacone'em, Jose Higuerasem czy Tonym Roche'em. Mieszka w Monte Carlo, więc jeśli chce, może przyjeżdżać do Szwajcarii na dwa lub trzy dni w tygodniu. Ma dobrą relację z Rogerem. Celem jest rozwój jego tenisa, ale chodzi o detale. Roger raczej nie zacznie grać oburęcznego bekhendu w 2016 roku - dodał.