W obecnym sezonie Paula Kania i Maria Irigoyen wystąpiły wspólnie w trzech turniejach i w sumie dwukrotnie awansowały do półfinału. Tylko w Katowicach przegrały w początkowej fazie, ulegając 4:6, 3:6 Karin Knapp i Marinie Eraković. Sosnowiczanka przyznała, że nie doszła jeszcze do siebie po wcześniejszym przeziębieniu, a do tego nie do końca odpowiadały jej warunki panująca na korcie numer jeden.
- Spotkałyśmy się z trudnymi rywalkami - powiedziała Kania. - Dobrze grały, świetnie serwowały i trudno je było przełamać. Warunki również nie należały do najłatwiejszych, ponieważ kort jest wolny, a oświetlenie nam nie sprzyja. Dla każdego są jednak takie same, więc nie możemy się tym usprawiedliwiać. Chciałabym dodać, że w ubiegłym tygodniu niewiele trenowałam, ponieważ byłam chora. Powoli wchodzę na swój poziom. Z pewnością nie był to nasz najlepszy mecz, ale to dopiero nasza pierwsza porażka w tak wczesnej fazie turnieju. Nie jest źle.
W I rundzie singlowych zmagań Kania spotka się z Viktoriją Golubić. Polka przyznała, że nie wie zbyt wiele o tej tenisistce, jednak z pewnością poszuka czegoś na Youtube bądź popyta koleżanek po fachu.
- Naszą bazą jest przede wszystkim YouTube. Często jednak nie ma tam całego meczu, a same skróty z najlepszymi zagraniami. Ciężko wtedy cokolwiek wywnioskować. Korzystamy również z rad koleżanek, gdy jesteśmy z nimi blisko. Opowiadamy sobie o przeciwniczkach.
Kania przyznała, że wycofanie się Agnieszki Radwańskiej nie sprawia, że odczuwa na swoich barkach większą presję. - Nigdy nie chcemy zawieść kibiców. Wiadomo, że to Agnieszka przoduje, jeśli chodzi o ilość sympatyków. Nie czuję jednak presji. To nie jest tak, że Agnieszka się wycofuje, a presja narasta. Cały czas wykonujemy swoją robotę - dodała.