Amelie Mauresmo (nr 8) wzięła srogi rewanż na Sarze Errani za porażkę sprzed kilku dni. Była liderka światowego rankingu w ostatnią niedzielę uległa 21-latce z Bolonii 3:6, 4:6. Było to spotkanie rozegrane w ramach Pucharu Federacji. Francuzki w konfrontacji z Włoszkami nie zdobyły nawet jednego punktu i będą musiały się bronić przed spadkiem z Grupy Światowej.
Kilka dni później zupełnie odmieniona Amelie pokonała Errani 6:2, 6:0. Spotkanie trwało 59 minut. Tak dokładnej i skoncentrowanej Mauresmo dawno tenisowy świat nie widział. Znakomicie funkcjonował bekhend Francuzki, który kilka lat temu był jej znakiem firmowym. Zdobyła ona wiele punktów kończącymi uderzeniami wzdłuż linii. Bardzo dobrze operowała również slajsem bekhendowym, z którym Włoszka kompletnie nie potrafiła sobie poradzić. Amelie znakomicie zmieniała tempo gry. Momentami czuła się już tak pewnie, że pozwalała sobie na zbytnią nonszalancję i szła do siatki po nieprzygotowanych akcjach i wówczas Errani mogła ją minąć. To były jednak tylko chwile rozluźnienia, które nie mogły mieć wpływu na końcowy wynik. Mauresmo była zdecydowanie lepsza. W głowie Włoszki najwyraźniej tkwiło to gładkie zwycięstwo sprzed trzech dni. Grała nerwowo, zrywała uderzenia, nie wytrzymywała długich wymian, popełniała dużo prostych błędów. I co chwila kiwała głową zastanawiając się dlaczego w ostatnią niedzielę tak dobrze się jej grało z Francuzką, a tym razem nic jej nie wychodzi.
W całym spotkaniu Errani nie stworzyła sobie ani jednej szansy na przełamanie serwisu rywalki. Mauresmo z ośmiu break pointów wykorzystała pięć. Francuzka miała wprawdzie nie najlepszą skuteczność pierwszego podania (56 proc.), ale gdy już nim trafiała to wygrywała praktycznie wszystkie piłki (18 z 20). W całym spotkaniu przy 18 wygrywających piłkach popełniła ona dziewięć niewymuszonych błędów, natomiast Errani naliczono 20 takich błędów i 10 kończących uderzeń.
Amelie Mauresmo w hali Pierre de Coubertina czuje się, jak ryba w wodzie. Francuzka w Paryżu pięć razy grała w finale i zdobyła dwa tytuły. Od 2001 roku nigdy nie odpadła z tego turnieju wcześniej niż w ćwierćfinale. Triumfatorka dwóch turniejów wielkoszlemowych ma szansę i tym razem osiągnąć fazę ćwierćfinałową. Jej rywalką w drugiej rundzie będzie Rumunka Monica Niculescu i trudno przypuszczać by tak zmotywowana Amelie mogła sobie nie poradzić z tą przeciwniczką.
Problemów z awansem do drugiej rundy nie miała najwyżej rozstawiona w turnieju Serena Williams, która w ciągu jednej godziny pokonała Ivetę Benesovą 6:1, 6:4. Czeszka miała szansę na prowadzenie 2:0 w pierwszym secie. Po wygraniu pierwszego gema do zera w drugim prowadziła 40-30. Duża była jednak w tym zasługa Sereny, która popełniła dwa podwójne błędy serwisowe. Szybko się jednak zrehabilitowała broniąc break pointa wygrywającym serwisem. Bekhend wzdłuż linii dał Benesovej jeszcze jedną szansę na przełamanie serwisu rywalki. Triumfatorka tegorocznego Australian Open ponownie doprowadziła do równowagi, a dwoma asami wyrównała stan seta na 1:1. Serena szybko weszła w swój rytm gry, wygrała pięć kolejnych gemów i całego seta 6:1. Drugi set rozpoczął się od obustronnych przełamań. Benesova mogła jednak wygrać drugiego gema z rzędu. W drugim gemie prowadziła 40-0. Serena skorzystała ze słabego drugiego podania Czeszki i zdobyła dwa punkty za pomocą returnów. Zepsuty forhend przez 26-latkę z Mostu sprawił, że doszło do gry na przewagi. Williams wykorzystała drugiego break pointa i zaliczyła przełamanie powrotne. Trzeci gem mógł się zakończyć trzecim z rzędu przełamaniem. Przy stanie 30-40 Iveta wyrzuciła jednak forhend nie mogąc sobie poradzić ze slajsem liderki światowego rankingu. Serena zakończyła tego gema piątym asem serwisowym, a w całym spotkaniu zaserwowała ich siedem. Aż do 10 gema obie zawodniczki utrzymywały własne podania. Serena postanowiła jednak w końcu zakończyć to spotkanie nie czekając do tie-breaka. Przy drugiej piłce meczowej popisała się kończącym bekhendem wzdłuż linii i zapewniła sobie awans do drugiej rundy. Amerykanka o awans do ćwierćfinału będzie walczyć z Chorwatką Karoliną Sprem, która we wtorek pokonała Czeszkę Petrę Kvitovą.
Ponad dwugodzinny bój stoczyły Jelena Jankovic (nr 2) i Francesca Schiavone. Lepsza okazała się Serbka, która zwyciężyła 7:5, 7:6 (7-2). Wiceliderka światowego rankingu w drugim secie prowadziła 2:0 i 3:1, ale kilka chwil później przegrywała 3:5 i wydawało się, że o losach tego spotkania zadecyduje trzeci set. Jankovic jednak się w końcówce zmobilizowała i w tie-breaku przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. W drugiej rundzie Serbka spotka się z Chinką Na Li, która w poniedziałek wyeliminowała Węgierkę Agnes Szavay, ubiegłoroczną finalistką turnieju w Paryżu.
Do drugiej rundy awansowała Jelena Dementiewa (nr 3), która pokonała Francuzkę Aravane Rezai 6:4, 6:3. Początkowo rywalką Rosjanki miała być Ai Sugiyama, jednak Japonka rozchorowała się i wycofała się z turnieju. Dementiewa, która sezon rozpoczęła od wygrania dwóch turniejów i półfinału Australian Open, w walce o ćwierćfinał zmierzy się ze swoją rodaczką Anastazją Pawluczenkową.
Trwa dobra seria Emilie Loit. Francuzka, która udanie przeszła kwalifikacje, najpierw wyeliminowała Czeszkę Nicole Vaidisovą, a w drugiej rundzie pokonała Estonkę Kaię Kanepi 2:6, 6:3, 6:1. W swoim pierwszym od 2007 roku ćwierćfinale Emilie zmierzy się z Sereną Williams lub Karoliną Sprem.
O awans do ćwierćfinału walczy Agnieszka Radwańska, która w ostatnim meczu dnia gra z Rosjanką Alisą Klejbanową.
Wyniki środowych spotkań:
2. runda singla:
Emile Loit (Francja, Q) - Kaia Kanepi (Estonia) 2:6, 6:3, 6:1
1. runda singla:
Serena Williams (USA, 1) - Iveta Benesova (Czechy) 6:1, 6:4
Jelena Jankovic (Serbia, 2) - Francesca Schiavone (Włochy) 7:5, 7:6 (7-2)
Jelena Dementiewa (Rosja, 3) - Aravane Rezai (Francja, LL) 6:4, 6:3
Patty Schnyder (Szwajcaria, 6) - Alona Bondarenko (Ukraina) 6:4, 7:6 (7-3)
Amelie Mauresmo (Francja, 8) - Sara Errani (Włochy) 6:2, 6:0
1/4 finału debla:
Niculescu/Cirstea (obie Rumunia, 3) - Kucova/Tvaroskova (obie Słowacja) 5:7, 6:3, 10:8
Goerges/Schnyder (Niemcy/Szwajcaria) - Kondratiewa/Lefevre (Rosja/Francja) 6:1, 3:6, 10:5