W 1994 roku w turnieju Bank of the West Classic Venus Williams zanotowała debiut w głównym cyklu. Osiągnęła II rundę, w której przegrała z Arantxą Sanchez Vicario, ówczesną wiceliderką rankingu. Impreza rozgrywana była wtedy w Oakland. Catherine Bellis (WTA 203) urodziła się pięć lat później. W Stanfordzie doszło do międzypokoleniowej rywalizacji dwóch Amerykanek. Williams (WTA 7) zwyciężyła 6:4, 6:1 po równo godzinie walki.
W pierwszym gemie I seta Bellis odebrała podanie utytułowanej rodaczce, ale Williams natychmiast odrobiła stratę. Przy 3:3 była liderka rankingu odparła break pointa, a decydujące przełamanie zaliczyła na 6:4. Venus zdobyła osiem ostatnich punktów w tym secie. Na otwarcie II partii 17-latka z Atherton miała szansę, by po raz drugi odebrać podanie przeciwniczce. Williams obroniła się, a od 1:1 zdobyła pięć gemów z rzędu.
W całym meczu była liderka rankingu zaserwowała cztery asy i zdobyła 28 z 36 punktów przy swoim pierwszym podaniu. Obroniła dwa z trzech break pointów, a sama miała cztery szanse na przełamanie i wszystkie wykorzystała. Williams posłała 18 kończących uderzeń i popełniła 23 niewymuszone błędy. Bellis naliczono osiem piłek wygranych bezpośrednio i 30 pomyłek. Mająca 17 lat i 105 dni zawodniczka z Atherton mogła zostać szóstą najmłodszą pogromczynią starszej z sióstr Williams, pięciokrotnej mistrzyni Wimbledonu.
Dla urodzonej w 1999 roku Bellis był to pierwszy ćwierćfinał w głównym cyklu. Bilans jej meczów z zawodniczkami z czołowej "10" rankingu to teraz 3-4. W US Open 2014 pokonała Dominikę Cibulkovą i przegrała z Zariną Dijas. W marcu ubiegłego roku w Miami wyeliminowała Dijas i urwała dwa gemy Serenie Williams. W listopadzie w Carlsbadzie (Challenger WTA) nie poradziła sobie z Yaniną Wickmayer. W tym tygodniu w Stanfordzie rozprawiła się z Jeleną Ostapenko i nie sprostała Venus Williams. W poniedziałek Bellis awansuje w rankingu na 159. miejsce (najwyżej była na 152. pozycji).
ZOBACZ WIDEO Jacek Laskowski: Może być powtórka z Atlanty (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Williams w Stanfordzie siedem razy grała w finale i zdobyła dwa tytuły (2000, 2002). W imprezie tej występuje po raz 13. W półfinale była liderka rankingu zmierzy się z Alison Riske (WTA 78), która prowadziła 6:3, 0:1 z Coco Vandeweghe (WTA 35), gdy ćwierćfinalistka Wimbledonu 2015 skreczowała z powodu kontuzji kostki. W kwietniu w Charleston starsza z sióstr Williams wygrała z Riske 6:4, 6:2.
Dominika Cibulkova (WTA 12) pokonała 7:5, 6:0 Misaki Doi (WTA 36) i w najbliższy poniedziałek, po 18 miesiącach, wróci do Top 10 rankingu. Słowaczka od stanu 2:5 zdobyła 11 gemów z rzędu. W trwającym 79 minut spotkaniu popełniła siedem podwójnych błędów i zdobyła tylko dziewięć z 20 punktów przy swoim drugim podaniu, ale też wykorzystała osiem z 15 break pointów. 27-latka z Bratysławy jest liderką pod względem liczby wygranych meczów w 2016 roku (37). Zdobyła dwa tytuły (Katowice, Eastbourne) i osiągnęła ćwierćfinał Wimbledonu.
- Było naprawdę trudno. [Doi] grała szybko od pierwszej piłki, ale w końcu uzmysłowiłam sobie, co powinnam zrobić, aby wygrać ten mecz i to była słuszna droga - oceniła Cibulkova, która trzy lata temu zdobyła w Stanfordzie tytuł. W finale pokonała wówczas Agnieszkę Radwańską.
Kolejną rywalką Cibulkovej będzie Johanna Konta (WTA 18), która wykorzystała osiem z 11 break pointów i wygrała 6:2, 4:6, 6:3 z Saisai Zheng (WTA 74). Dojdzie do konfrontacji dwóch tenisistek, które najlepszy rezultat w wielkoszlemowych turniejach zanotowały w Australian Open. Słowaczka grała w Melbourne w finale w 2014 roku, a Brytyjka w tym sezonie osiągnęła półfinał. Będzie to ich drugie spotkanie. W styczniu w Hobart zwyciężyła Cibulkova 7:6(6), 7:5.
Bank of the West Classic, Stanford (USA)
WTA Premier, kort twardy, pula nagród 846 tys. dolarów
piątek, 22 lipca
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Venus Williams (USA, 1) - Catherine Bellis (USA, WC) 6:4, 6:1
Dominika Cibulkova (Słowacja, 2) - Misaki Doi (Japonia, 5) 7:5, 6:0
Johanna Konta (Wielka Brytania, 3) - Saisai Zheng (Chiny) 6:2, 4:6, 6:3
Alison Riske (USA) - Coco Vandeweghe (USA, 4) 6:3, 0:1 i krecz