Konferencje prasowe tenisistów w większości przypadków bywają miałkie. Poinstruowani przez specjalistów od marketingu i PR-u oraz otoczeni wianuszkiem oficerów prasowych najczęściej udzielają banalnych odpowiedzi, nie wychodząc poza ramy szeroko rozumianej poprawności. Zupełnie inaczej jest, gdy i kamery, i dyktafony są wyłączone, a obok nie ma speca od marketingu. Wówczas okazuje się, że nie każdy rywal jest "świetny na korcie i poza nim", a nie każdy mecz "wymagający i trudny".
Umiejętność wypowiedzi i komunikacji we współczesnym świecie jest bardzo ważna, szczególnie gdy jest się znaną osobistością. A pod tym względem najlepszego czasu nie ma ostatnio Novak Djoković. Serb najpierw stwierdził, że nie chce być zmuszony do zaszczepienia się przeciwko koronawirusowi, chorobie, która spowodowała śmierć ponad 300 tysięcy ludzi i niemal zatrzymała cały świat na ponad dwa miesiące. Został za to obsztorcowany przez najwyższy możliwy autorytet, Predraga Kona, głównego wirusologa Serbii. - Życzę naszemu mistrzowi wszystkiego najlepszego, ale w przyszłości jednak staraj się unikać odpowiedzi na pytania o szczepionki, bo masz olbrzymi wpływ na wielu ludzi - powiedział lekarz.
Kontrowersyjne tezy z pogranicza nauki
Ale jeszcze większe kontrowersje wzbudzają rozmowy, jakie na Instagramie Serb przeprowadza z Chervinem Jafariehem, amerykańskim przedsiębiorcą, właścicielem marki CYMBIOTYKA, który twierdzi, że stosuje "naukową metodę tworzenia alchemii", a produkty wytwarzane przez jego firmę mają zbawienny wpływ na organizm człowieka.
ZOBACZ WIDEO: Ekspert ocenia powrót Bundesligi. "Dynamika zdarzeń jest olbrzymia. To jak serial na Netfliksie"
Niepotwierdzone pseudonaukowe teorie poruszane przez Djokovicia i Jafarieha można zaliczyć do kategorii bredni. "Znam ludzi, którzy dzięki transformacji energetycznej, sile modlitwy i mocy wdzięczności zdołali przemienić najbardziej toksyczne pożywienie, a nawet najbardziej zanieczyszczoną wodę w wodę uzdrawiającą" - mówił tenisista podczas jednej z takich konwersacji. "Naukowcy udowodnili w eksperymencie, że cząsteczki znajdujące się w wodzie reagują na nasze emocje i na to, co się mówi" - dodał, argumentując swoje stanowisko.
Cóż, pozostaje jedynie unieść brwi ze zdziwienia i wyjaśnić, iż teoria, o której mówił Djoković, jest autorstwa Masaru Emoto, zajmującego się medycyną alternatywną. Sęk w tym, że obalił ją Williams Reville, jeden z najbardziej znanych naukowców zajmujących się biochemią. Sam Emoto mógł udowodnić swoją tezę w "One Million Dollar Paranormal Challenge", lecz odmówił udziału w programie.
Wątpliwości wzbudzają też sam Jafarieh, twierdzący, że "dzięki skokom na trampolinie otwiera się układ limfatyczny", oraz firma CYMBIOTYKA. Na stronie internetowej producent zachwala swoje produkty, podkreślając, iż pomagają zmniejszyć stany lękowe, uspokoić układ nerwowy i wzmocnić układ odpornościowy. Brzmi pięknie i może zachęcić do zakupienia mającej cudowne właściwości cieczy za - bagatela - 500 dolarów. Lecz dalej czytamy: "Efekty nie są gwarantowane. Nie ponosimy odpowiedzialności, jeśli informacje zamieszczone na stronie są niedokładne. Zamieszczone materiały mają wyłącznie charakter ogólny". Czy więc gdyby te produkty były w pełni bezpieczne i skuteczne, mielibyśmy taką adnotację? Odpowiedź wydaje się oczywista.
Prawo do wyrażania opinii a odpowiedzialność za słowa
Sprawa wywołała burzę zwłaszcza w amerykańskich mediach. "W czasach pandemii koronawirusa, kiedy pojawiają się fałszywe i spiskowe teorie, a legitymizowane są konsumpcja wybielacza i promienie UV, musisz być ostrożny. Z tego wynikają konsekwencje. Istnieje odpowiedzialność za bycie światowym numerem jeden, a poszanowaniem nauki i obiektywnej prawdy" - stwierdził Jon Wertheim, ceniony publicysta z USA.
Mary Carillo, ekspertka stacji Tennis Channel, powiedziała: - Jestem zaniepokojona Djokoviciem i tamtym facetem mówiącymi, że można pić zanieczyszczoną wodę. Z kolei Ben Rothenberg z "New York Timesa" również jest zszokowany, bardzo mocno zainteresował się tematem i rozpoczął proceder zwalczania absurdalnych tez wygłaszanych przez Djokovicia i jego przyjaciela.
"Wydawać by się mogło, że każdy ma prawo korzystać swobodnie ze swojej przestrzeni w sieci. Gorzej, gdy jest się numerem jeden światowego tenisa i opowiada się o leczeniu siłą woli lub o tym, że da się zmienić skład wody za pomocą sterowania emocjami" - napisała na Twitterze psycholog sportu Daria Abramowicz, współpracująca m.in. z Igą Świątek. I z tym stwierdzeniem również trudno się nie zgodzić.
To bardzo przyjemne, że numer jeden męskiego tenisa dzieli się z całym światem swoimi przemyśleniami i przekonaniami. Nikomu też nie można odbierać prawa do wyrażania własnych opinii. Tyle że tak wielcy sportowcy jak Djoković mają ogromne grono oddanych, niekiedy ślepo w nich zapatrzonych fanów, dlatego też powinni szczególnie uważać na to, co mówią publicznie. Zwłaszcza, jeśli sprawy dotyczą życia i zdrowia ludzi. A w tym wypadku granica jest bardzo cienka, bo skoro fani potrafią kupować ubrania czy buty sygnowane przez swojego idola, to równie dobrze mogą sięgnąć po zachwalane przez niego niebezpieczne produkty, czy próbować wykonywać szkodliwe dla zdrowia czynności.
W takich przypadkach kaganiec, jaki zakładają tenisistom specjaliści od PR-u, jest dobrym rozwiązaniem.
Marcin Motyka