Chodziło głównie o przerwę medyczną, z której Mladenović skorzystała po pierwszej odsłonie, zakończonej szybkim zwycięstwem Woźniackiej 6:1. Francuzka uskarżała się na ból prawego uda, a ostatnie gemy rozgrywała ze łzami w oczach.
- Nie było łatwo oswoić się z tym zwłaszcza mentalnie, bowiem momentami wyglądała na bardzo kontuzjowaną, a po chwili biegała jak Speedy Gonzales. To na pewno był rodzaj gierki psychologicznej - przyznała po meczu była liderka rankingu WTA.
Dzięki ostatecznie trzysetowej wygranej i drugiemu turniejowemu zwycięstwu w przeciągu miesiąca (wygrała także w Tokio), Woźniacka powróciła do pierwszej "20" klasyfikacji singlistek po blisko dziewięciu miesiącach przerwy. - Nigdy nie wątpiłam w to, że uda mi się powrócić do mojej formy, bo wiem, że poświęciłam całe swoje życie, aby zbudować taką dyspozycję fizyczną - wyznała 26-latka z Odense.
- Wiedziałam, że będzie dobrze. Kwestią było ile czasu mi to zajmie. Miesiąc, dwa, cztery miesiące, mniejsza z tym. Byłam pewna swego - dodała.
ZOBACZ WIDEO Rafał Patyra: Nawałce zaczynają się wymykać lejce z rąk