Łukasz Iwanek: Andżelika Kerber królową w otchłani chaosu (felieton)

PAP/EPA / TRACEY NEARMY
PAP/EPA / TRACEY NEARMY

W 2016 roku w kobiecym tenisie nie brakowało wspaniałych widowisk, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że na szczycie zapanował chaos i Andżelika Kerber wykorzystała go najlepiej, jak się tylko dało.

Na początku był chaos, który z każdym kolejnym miesiącem przybierał na sile. Serena Williams większą uwagę poświęciła życiu celebrytki i na korcie spotkała ją za to kara. Choć Amerykanka na osiem ostatnich wielkoszlemowych turniejów w sześciu wystąpiła w finale i zdobyła cztery tytuły, to zapomniała, że nie da się utrzymać na czele rankingu, gdy gra się poniżej 10 turniejów w sezonie, nawet mając gigantyczną przewagę. Tak było w 2016 roku, gdy wystąpiła tylko w ośmiu imprezach. Przegrała finały Australian Open i Rolanda Garrosa, odpowiednio z Andżeliką Kerber i Garbine Muguruzą. Pocieszyła się triumfem w Wimbledonie, a na koniec roku zaręczyła się z bogatym biznesmenem Alexisem Ohanianem. Moim zdaniem po straconej szansie na Klasycznego Wielkiego Szlema (w US Open 2015) zeszło z niej ciśnienie i konsekwencje tego, co się wydarzyło w Nowym Jorku mieliśmy w 2016 roku.

W minionym sezonie w kobiecym tenisie emocji i wspaniałych widowisk nie brakowało. Mecze Kiki Bertens, z Darią Kasatkiną (Roland Garros) i Viktoriją Golubić (Gstaad), Andżeliki Kerber z Sereną Williams (finał Australian Open), Lucie Safarovej z Bethanie Mattek-Sands (Wimbledon), Sereny z Simoną Halep (US Open), Venus Williams z Kasatkiną (Wimbledon), Karoliny Pliskovej z Kristiną Mladenović (finał Pucharu Federacji) były jednymi z tych, które mnie zachwyciły. Do tego trzeba dodać przynajmniej cztery spotkania Agnieszki Radwańskiej, wygrany z Robertą Vinci (Doha) oraz przegrane z Dominiką Cibulkovą (Wimbledon), Karoliną Woźniacką (Tokio) i Swietłaną Kuzniecową (Wuhan, Mistrzostwa WTA). Na przykładzie Polki w 2016 roku widzieliśmy często, jak cienka jest w tenisie granica między zwycięstwem a porażką. Krakowianka pewnie zamieniłaby część tych pięknych widowisk, przegranych, oraz perełki techniczne, zagrania miesiąca, na jeden wielkoszlemowy tytuł, niekoniecznie wygrany w porywającym stylu.

Piękna na kortach w 2016 roku nie brakowało, ale na początku był chaos, już w I rundzie Australian Open. Historia tego sezonu mogła być inna, a przyczynić się do tego miała szansę Misaki Doi. W Melbourne w starciu z Andżeliką Kerber Japonka miała piłkę meczową. Styczeń był początkiem rewolucji w kobiecym tenisie? Może to jednak naturalna kolej rzeczy, że następuje zmiana warty? Trudno jednak tak to określić, bo 35-letnia Serena Williams została zepchnięta z tronu przez Andżelikę Kerber, która w 2018 roku będzie obchodzić 30 urodziny. Co by się stało, gdyby Niemka odpadła w Melbourne w I rundzie? To już pozostanie tajemnicą na wieki.

U młodych wciąż obserwujemy nieśmiałe podrygi, pojedyncze udane ataki na tenisistki z czołówki, jak choćby Any Konjuh na Agnieszkę Radwańską, Jeleny Ostapenko na Petrę Kvitovą czy Naomi Osaki na Dominikę Cibulkovą. Japonka Osaka i Chorwatka Konjuh, a także Rosjanka Daria Kasatkina, Szwajcarka Belinda Bencić, Rosjanka Natalia Wichliancewa, Serbka Ivana Jorović, Kanadyjka Francoise Abanda, Słowenka Tamara Zidansek  i Argentynka Nadia Podoroska. To są tenisistki urodzone w 1997 roku i wszystkie są w pierwszej bądź drugiej setce rankingu. Jest też jeszcze młodsza Amerykanka Catherine Bellis (1999) oraz Rosjanki Anna Blinkowa, Anna Kalinska, Białorusinka Aryna Sabalenka i Węgierka Dalma Galfi (wszystkie 1998). To wszystko jednak jest melodią dalekiej przyszłości, bo czasy tenisistek wygrywających wielkoszlemowe turnieje w wieku 17 czy 19 lat chyba bezpowrotnie minęły.

ZOBACZ WIDEO Michał Jurecki: Nie wiadomo czego się po nas spodziewać (źródło: TVP SA)

Podsumowując sezon 2016 chciałem zwrócić uwagę na kilka pozytywnych wrażeń. Był to rok otwarcia sobie drzwi do historii przez Andżelikę Kerber i Monikę Puig. Niemka wywalczyła dwa wielkoszlemowe tytuły i została liderką rankingu, a Portorykanka zdobyła złoty medal olimpijski. Do tego trzeba dołączyć Wimbledon z rekordową liczbą meczów zakończonych wynikiem 8:6 i wyższym w III secie oraz niezwykły wyczyn Swietłany Kuzniecowej, która rzutem na taśmę zakwalifikowała się do Mistrzostw WTA i jeszcze doszła w nich do półfinału. W Singapurze Rosjanka przegrała z Dominiką Cibulkovą, która sięgnęła po największy tytuł w karierze, a jeszcze w lutym była na 66. miejscu w rankingu. Kopciuszek, który nagle znalazł się w centrum wydarzeń i miał swój bal na paryskiej scenie. Oczywiście chodzi o Kiki Bertens. W styczniu Holenderka była poza Top 100 rankingu, a po osiągnięciu półfinału Rolanda Garrosa weszła do czołowej "30". Rok 2016 zakończyła jako 22. rakieta globu.

Niemiłych chwil również nie brakowało. Mieliśmy zahamowanie przez kontuzje karier dwóch tenisistek, które świetnie rozpoczęły sezon. Mowa o Belindzie Bencić i Sloane Stephens. Negatywne piętno na tym sezonie najmocniej odcisnął deszczowy Roland Garros, ubogi krewny wszystkich pozostałych imprez wielkoszlemowych. I tylko Garbine Muguruza może mieć na ten temat inne zdanie, bo paryskie błoto stało się miejscem jej największego triumfu. To był też rok coraz mocniej niedomagającej Sereny Williams i nie do końca wiadomo, co było tego głównym czynnikiem. Ciało, które się starzeje, czy gasnąca motywacja? Gdy Serenę dopadł kryzys, tylko jedna tenisistka znalazła skuteczny środek, aby ją zepchnąć z tronu. Andżelika Kerber udowodniła, że można Amerykankę wykończyć nie tylko fizycznie, ale i mentalnie.

Maria Szarapowa została zdyskwalifikowana za stosowanie meldonium, Dominika Cibulkova wyszła za mąż, Wiktoria Azarenka urodziła syna, Petra Kvitova została zaatakowana przez nożownika, Beatriz Haddad Maia złamała trzy kręgi w wypadku domowym, Ana Ivanović została żoną Bastiana Schweinsteigera i zakończyła karierę, a Serena Williams zaręczyła się. Stan cywilny zmieniła również Cwetana Pironkowa. Złośliwi powiedzą, że w 2016 roku w kobiecym tenisie więcej działo się poza kortem.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że kobiecy tenis znalazł się w otchłani chaosu, w której królową została Andżelika Kerber. Niemka potrafiła najlepiej wykorzystać kryzys Sereny Williams. Była najbardziej regularna i najmocniej zdeterminowana. Na grze pozostałych tenisistek z czołówki przez cały rok były mniejsze bądź większe rysy, a Niemka, poza Rolandem Garrosem, nie miała wahań w najważniejszych imprezach. Nieobecność Marii Szarapowej i Wiktorii Azarenki oraz zagadkowość formy Sereny Williams sprawiają, że Australian Open 2017 będzie kolejnym wielkoszlemowym turniejem otwartym dla wielu tenisistek. Czy rok 2017 może się rozpocząć jak 2016, od dołączenia nowej tenisistki do panteonu wielkich mistrzyń? Dla kogo w tej otchłani chaosu otworzą się upusty tenisowego nieba?

Łukasz Iwanek

Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka ->
Informacje sportowe możecie śledzić również w aplikacji WP SportoweFakty na Androida (do pobrania w Google Play) oraz iOS (do pobrania w App Store). Komfort i oszczędność czasu!

Komentarze (0)