Gdy Johanna Konta (WTA 8) wygrała I seta 6:1, trudno było się spodziewać, że może doznać szokującej porażki. Jednak uprawiająca tenisową szermierkę, grająca nietypowo Su-Wei Hsieh (WTA 109), oburącz zarówno forhend, jak i bekhend, kompletnie wybiła Brytyjkę z rytmu. Tajwanka dzielnie się broniła posyłając wysokie piłki różnej długości i głębokości, sięgała po skróty i slajsy oraz doskonale wyczuwała okazje do podkręcenia tempa. Konta traciła cierpliwość i opadała z sił, nie mogąc szybko skończyć wymian w starciu z niesłychanie rzetelną i pomysłową w defensywie Hsieh.
W II secie nie było przełamań. Obie tenisistki obroniły po pięć break pointów. Jeden z nich był piłką setową dla Hsieh. W tie breaku Konta od 2-0 przegrała siedem punktów z rzędu. W III partii Tajwanka raz straciła podanie, ale sama dwa razy odebrała serwis rywalce i prowadziła 5:3. W 10. gemie odparła cztery break pointy i wygrywającym serwisem wykorzystała drugą piłkę meczową.
W trwającym dwie godziny i 15 minut meczu Konta zdobyła więcej punktów (105-94), ale to efekt gładko wygranego I seta. Brytyjka posłała 37 kończących uderzeń i popełniła 38 niewymuszonych błędów. Hsieh miała 29 piłek wygranych bezpośrednio i 26 pomyłek. Było to trzecie spotkanie obu tenisistek i po raz drugi lepsza okazała się Tajwanka. Kolejną jej rywalką będzie Amerykanka Taylor Townsend (WTA 121), która pokonała 6:4, 6:0 Miyu Kato (WTA 199).
W ubiegłym sezonie Konta osiągnęła półfinał Australian Open, ale wciąż pozostaje bez wygranego meczu w głównej drabince Rolanda Garrosa. W 2015 jej pogromczynią była Denisa Allertova, a w 2016 roku nie dała rady Julii Görges. Niespełna dwa miesiące temu w Miami Brytyjka zdobyła największy tytuł. Od tamtej pory w żadnym turnieju nie doszła do ćwierćfinału.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: Nikt nie chce walczyć z oszustami. To dla mnie niewyobrażalne
We wtorek turniej rozpoczęła Elina Switolina (WTA 6), która w tym roku zdobyła cztery tytuły, z czego dwa na kortach ziemnych (Stambuł, Rzym). Ukrainka wróciła z 1:3 w I secie i pokonała 6:4, 6:3 Jarosławę Szwiedową (WTA 51). Było to drugie spotkanie tych zawodniczek. W ubiegłym roku w II rundzie Wimbledon lepsza okazała się Kazaszka.
Początek należał do Szwiedowej, która grała bardzo urozmaicony tenis. Posyłała piłki głębokie po linii i po ciasnym krosie, sięgnęła też po skrót i loba, do siatki. Po błędzie forhendowym rywalki Kazaszka wykorzystała break pointa na 2:1. Switolina jednak szybko wybudziła się z letargu i uzyskiwała coraz wyraźniejszą przewagę. Świetnym returnem wymuszającym błąd uzyskała przełamanie z 1:3 wyszła na 4:3. W 10. gemie Ukrainka wypracowała sobie dwie piłki setowe. Wykorzystała już pierwszą minięciem forhendowym po krosie.
W II secie Szwiedowa podejmowała większe ryzyko przy serwisie rywalki. Kazaszka starała się skracać wymiany, posyłając głębokie piłki i jeszcze częściej chodząc do siatki. W siódmym gemie uzyskała break pointa, ale trafiła nieczysto return. Końcówka znów należała do Switoliny. Minięciem bekhendowym po krosie Ukrainka zdobyła okazję na 5:3. Wykorzystała ją głębokim returnem wymuszającym błąd. W dziewiątym gemie tenisistka z Charkowa obroniła dwa break pointy, a następnie mecz zakończył genialnym odwrotnym krosem forhendowym.
W ciągu 76 minut Switolina odparła pięć z sześciu break pointów, a sama wykorzystała wszystkie trzy szanse na przełamanie. Ukraince zanotowano 25 kończących uderzeń i 16 niewymuszonych błędów. Szwiedowa miała 18 piłek wygranych bezpośrednio i 17 pomyłek. W II rundzie Switolina zmierzy się z Cwetaną Pironkową (WTA 77), która rok temu doszła w Paryżu do ćwierćfinału. We wtorek Bułgarka wygrała 6:0, 6:4 z Moną Barthel (WTA 50).
Carla Suarez (WTA 23) wróciła z 1:4 i pokonała 6:4, 6:2 Marię Sakkari (WTA 99). Petra Martić (WTA 290) wygrała 6:2, 7:5 z Kateryną Bondarenko (WTA 92). Ukrainka mogła przedłużyć mecz, ale w II secie nie wykorzystała prowadzenia 4:2. Chorwatka odniosła pierwsze zwycięstwo w wielkoszlemowej imprezie od Wimbledonu 2014, a w Rolandzie Garrosie od 2012 roku.
Sorana Cirstea (WTA 64) oddała cztery gemy Shuai Peng (WTA 36). Dla Rumunki, ćwierćfinalistki paryskiej lewy Wielkiego Szlema sprzed ośmiu lat, to pierwszy wygrany mecz w tym turnieju od 2014 roku. Alize Cornet (WTA 43) zwyciężyła 6:2, 6:7(5), 6:2 Timeę Babos (WTA 35). Francuzka mogła pokonać Węgierkę w dwóch setach, bo prowadziła 6:2, 5:3, a przy 6:2, 5:4 miała piłkę meczową.
Roland Garros, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród w singlu kobiet 13,5 mln euro
wtorek, 30 maja
I runda gry pojedynczej:
Elina Switolina (Ukraina, 5) - Jarosława Szwiedowa (Kazachstan) 6:4, 6:3
Carla Suarez (Hiszpania, 21) - Maria Sakkari (Grecja) 6:4, 6:2
Su-Wei Hsieh (Tajwan) - Johanna Konta (Wielka Brytania, 7) 1:6, 7:6(2), 6:4
Alize Cornet (Francja) - Timea Babos (Węgry) 6:2, 6:7(5), 6:2
Taylor Townsend (USA) - Miyu Kato (Japonia, Q) 6:4, 6:0
Cwetana Pironkowa (Bułgaria) - Mona Barthel (Niemcy) 6:0, 6:4
Sorana Cirstea (Rumunia) - Shuai Peng (Chiny) 6:3, 6:1
Petra Martić (Chorwacja, Q) - Kateryna Bondarenko (Ukraina) 6:2, 7:5
Napiszcie jeszcze że "internet oszalał" :D
Na Wimbledonie będzie groźna. Brawo Svitolina! Barthel... wow :P