Hiszpan potrzebował w piątek tylko 90 minut, by rozgromić Nikołoza Basilaszwiliego 6:0, 6:1, 6:0. - To był jeden z najlepszych meczów, jakie kiedykolwiek rozegrałem, bez wątpienia. Jestem zadowolony - mówił po spotkaniu.
Obu zawodników dzieliła przepaść - w premierowej odsłonie Basilaszwili zdobył raptem osiem punktów, a pierwsze i jedyne podanie w meczu obronił po jedenastu przegranych gemach z rzędu.
Nadal w meczu z Gruzinem pokazał, że w Paryżu zmierza po dziesiąty wielkoszlemowy tytuł w karierze. Jedenaste trofeum za zwycięstwo w Lidze Mistrzów może w sobotę zdobyć z kolei Real Madryt - klub, któremu Hiszpan kibicuje od dziecka.
"Królewscy" w tegorocznym finale zagrają z Juventusem Turyn. Mecz rozpocznie się o godz. 20:45. - A ja będę wtedy siedział przed telewizorem i ściskał kciuki za mój zespół, wierząc, że Real wygra po raz kolejny - dodał Nadal.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: To był dla mnie szok. Długo nie będę mieć takiego przeżycia
Hiszpan tego dnia będzie świętował 31. urodziny. Liczy, że jego klub nie zawiedzie go i jako urodzinowy prezent otrzyma triumf. - Zapowiada się bardzo wyrównany mecz. Oczywiście - wszystko może się zdarzyć. Juventus stracił w tej edycji tylko trzy bramki. Dla Realu będzie bardzo ważne, by strzelić gola przed rywalami, bo Juventus jest świetny w defensywie. Jeśli rywale trafią jako pierwsi, Real czeka trudne zadanie - zakończył.
Nadal od lat wspiera madrycką drużynę i jest w bliskich relacjach z większością zawodników Realu. Sam w przyszłości chce zostać prezesem klubu.
Hiszpan wróci na kort w niedzielę. W meczu o ćwierćfinał jego rywalem będzie Roberto Bautista Agut.