Szczera rozmowa z Agnieszką Radwańską: Dla mnie to są rzeczy niewybaczalne i koniec
Najlepsza w historii polska tenisistka. Mistrzyni świata WTA i finalistka Wimbledonu. Szczęśliwie zakochana i z milionami na koncie. Na palcu skrzy się platyna i lada moment ślub.
Czy coś może zarysować ten idealny obrazek? Agnieszka Radwańska wydaje właśnie biografię. Za mediami nie przepada, to jedyny wywiad, jakiego udzieliła w przeddzień premiery książki (odbyła się 19 lipca). Mówi w nim m.in. o złamanej przyjaźni, bolesnym mierzeniu się z oczekiwaniami innych i zdradza plan na daleką przyszłość. A jest to plan idealny.
Rachela Berkowska (WP Książki): Nie lubisz mówić o sobie. Spodziewałam się książki o sporcie, a tu zaskoczenie, dzielisz się prywatnością.
Agnieszka Radwańska: To prawda, nie lubię być w centrum uwagi. Pomysł wydania książki pojawił się jeszcze w 2005 roku. Niedługo po tym, jak wygrałam juniorski Wimbledon. Nie czułam tego, byłam przecież dzieckiem. Co innego teraz, kiedy od dziesięciu lat jestem w czołówce WTA. Ale to książka nie tylko dla sportowców. Jestem normalną dziewczyną i mam też życie prywatne. Oczywiście mocno okrojone, wiadomo, że sport zajmuje pierwsze miejsce. Ale "Jestem Isia" miała opowiadać o wszystkim - zakupach, nerwach, rodzeństwie, kobiecości…
…przyjaciołach. W książce są kapitalne prywatne zdjęcia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldinho w Czeczenii. Zaprosił go prezydentW czasach, kiedy każdy chciałby wszystko o innych wiedzieć i każdy drobiazg znajduje się natychmiast w internecie, oni znają moje sekrety i nigdy mnie nie zdradzili. Doceniam te związki.
Ale opowiedziałaś też o byłej przyjaciółce. Dziewczynie, która cię okradła. Obdarowywałaś ją prezentami, ale jej było mało. Zabierała twoje rzeczy i w końcu złapałaś ją za rękę. Ciekawi mnie - chcesz usłyszeć: "Przepraszam"?
Nie chciałam się żalić, nie czekam też na przeprosiny. Na to już sporo za późno. Dla mnie to są rzeczy niewybaczalne i koniec. Chciałam, żeby ta historia była przestrogą dla innych. Dla tych, którzy coś osiągnęli. W obliczu pieniędzy, nawet najbliższe przyjaźnie mogą zawieść.
Wytykają ci te pieniądze. "Swoje miliony ciężko wybiegałam" - mówisz.
Dokładnie. Bo to nie jest zapłata za półtorej godziny na korcie - jak niektórzy chcieliby mówić. Ale za ciężką pracę od dziecka. A ja gram w tenisa 23 lata. Miałam namiastkę dzieciństwa. Rodzice się starali, żebym pojechała na kilka dni na Zieloną Szkołę, poszła na czyjeś urodziny, ale to były chwile. Życie płynęło na korcie.
I nie raz trzeba było wyciągnąć ostatni grosz, żeby opłacić trening.
Dziadek miał trzy cenne obrazy. Sprzedał dwa z nich, kiedy rodzicom zabrakło pieniędzy na wynajęcie kortów w Krakowie.
A potem, dziennikarze zamiast doceniać miejsce w czołówce, pytają: "Dlaczego nie grasz lepiej?". Pamiętam falę hejtu, która rozlała się po porażce w turnieju olimpijskim w Londynie. To okrutne.
Masz taką datę w głowie?
Nie ma jakiegoś ustalonego wieku, w którym się schodzi z kortu. To indywidualna sprawa. Dużo zależy od zdrowia. Mam chęci i motywację, ale przyznaję, że moje zdrowie coraz bardziej szwankuje.
Co ci dokucza?
Wszystko, bo tenis to całe ciało - stopy, kręgosłup, kolana, bark, dłoń. Gra się z bólem.
Zastrzyk, który pozwoli przetrwać starcie i wychodzisz na kort?
Blokad miałam w życiu tyle, że ich nie zliczę.
Ostatnio miałaś problem z jakimś paskudnym wirusem, jak się dziś czujesz?
Biorę właśnie kolejną dawkę antybiotyków, żeby już nie wrócił. W tym roku przechodziłam dwa takie ciężkie momenty. Złapałam wirusy, których zwalczenie kosztowało mnie sporo energii, sporo wagi straciłam. A potem wracanie do zdrowia, formy, kondycji, to nie jest kilka dni, tylko kilka tygodni. No i stopa daje o sobie znać. Trenuję intensywnie, biegam na niej, to nie pomaga. Niestety te przewlekłe kontuzje nie leczą się tak szybko, jakbym tego chciała. Nie jestem stara, a coraz dotkliwiej czuję wiek (śmiech).
Sport uprawiam zawodowo, dwanaście miesięcy w roku. Jak każda kobieta, co miesiac mam okres. Nie ucieknę przed tym. Nie przesunę występów, bo gram przez bite dziesięć miesięcy. Ktoś powie, że się nie da. Może się nie da, ale trzeba.
Kiedy przegrasz, nigdy nie płaczesz, jak często inne zawodniczki. Przyznałaś, że tylko podczas jednej z konferencji połykałaś łzy. Jak odreagowujesz?
Staram się być opanowana, coraz lepiej mi to wychodzi.
No proszę cię, musisz mieć jakiś wentyl. Płaczesz podczas reklam proszków do prania, chodzisz na długie spacery, sięgasz po lody?
Och, lody. Oczywiście.
Truskawkowym sorbetem i kieliszkiem szampana świętowałam zwycięstwo Łukasza Kubota i Marcela Melo na trawiastych kortach wielkoszlemowego Wimbledonu w grze podwójnej. Widzisz siebie w deblu?
Zadam to pytanie, które dziś tak bardzo wszystkich interesuje, o datę twojego ślubu.
Opowiadam w książce o naszej pierwszej randce z Dawidem, platynowym pierścionku zaręczynowym, wspólnym życiu, śniadaniach do łóżka, które wolimy od kolacji przy świecach. O tym, że można żyć razem, razem pracować i dogadywać się, kiedy wszystko dzieje się w szalonym tempie. Odpowiadałam cierpliwie Arturowi Rolakowi na pytania, przegadaliśmy długie godziny. Ale daty ślubu nie zdradziłam nawet jemu.
Z wypiekami przeczytałam ostatnie książkowe pytanie. To o akademii tenisowej firmowanej twoim nazwiskiem. Obiecałaś poważnie o tym pomyśleć.
To jest piękny plan na aktywną emeryturę.
Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)