Houston pozostaje magicznym miejscem dla Tennysa Sandgrena. To właśnie tutaj wszystko rok temu się zaczęło. Udane eliminacje i pierwszy występ w zawodach głównego cyklu. Po 12 miesiącach Amerykanin ma się już czym pochwalić. W styczniu osiągnął ćwierćfinał wielkoszlemowego Australian Open 2018. Teraz powalczy o premierowe mistrzostwo w ATP World Tour. Do tego może być pewny, że w poniedziałek zadebiutuje w Top 50 światowego rankingu.
W sobotę oznaczony ósmym numerem Sandgren zmierzył się z Ivo Karloviciem i zwyciężył 7:6(2), 7:6(4). Dwukrotnie nie udało się mu utrzymać podania, ale doświadczony Chorwat nie wykorzystał prowadzenia 4:2 w pierwszym secie. Z kolei w drugiej odsłonie to Amerykanin wysunął się na 3:1, lecz pozwolił rywalowi odrobić straty. Reprezentant USA pokazał za to kawał dobrego tenisa w obu rozgrywkach tiebreakowych. Zagrał cierpliwie i bezbłędnie, do tego nie stracił żadnego punktu przy własnym podaniu.
Przeciwnikiem Sandgrena w niedzielnym finale będzie broniący tytułu Steve Johnson. Oznaczony "szóstką" tenisista powinien w dwóch setach zwieńczyć półfinałowy pojedynek z Taylorem Fritzem, lecz w 12. gemie nie wykorzystał dwóch piłek meczowych. Wyrzucony przy pierwszej okazji forhend sporo go kosztował, bowiem po chwili 20-latek z Rancho Santa Fe wygrał tie break i doprowadził do remisu w całym spotkaniu. W decydującej odsłonie Johnson udowodnił już swoją wyższość nad młodszym rodakiem. W całym pojedynku zwyciężył 7:5, 6:7(4), 6:2, dzięki czemu wziął rewanż za porażkę doznaną dwa lata temu w Memphis, gdzie Fritz osiągnął swój jedyny jak na razie finał zawodów głównego cyklu.
Johnson wygrał ósmy z rzędu pojedynek w Houston i jest o krok od obrony mistrzostwa. Jeśli mu się uda, to będzie to jego trzeci tytuł w głównym cyklu. Sandgren celuje w premierowe trofeum, do tego po raz pierwszy zmierzy się ze swoim rodakiem w imprezie rangi ATP World Tour. Wcześniej obaj spotkali się w futuresie w Peorii (2009) i challengerze w Savannah (2013), gdzie w meczach I rundy górą był Sandgren. Na amerykański finał na teksańskiej mączce czekano od sezonu 2015, gdy Jack Sock pokonał Sama Querreya.
W sobotę rozegrano finał gry podwójnej. Maks Mirny i Philipp Oswald wrócili ze stanu 0-1 w setach i po wyrównanym pojedynku pokonali niemiecko-chorwacką parę Andre Begemann i Antonio Sancić 6:7(2), 6:4, 11-9. Dla doświadczonego Białorusina to 52. triumf w turnieju debla zawodów głównego cyklu. Jego austriacki partner cieszył się z ósmego tytułu.
US Men's Clay Court Championship, Houston (USA)
ATP World Tour 250, kort ziemny, pula nagród 557 tys. dolarów
sobota, 14 kwietnia
półfinał gry pojedynczej:
Steve Johnson (USA, 6) - Taylor Fritz (USA) 7:5, 6:7(4), 6:2
Tennys Sandgren (USA, 8) - Ivo Karlović (Chorwacja) 7:6(2), 7:6(4)
finał gry podwójnej:
Maks Mirny (Białoruś) / Philipp Oswald (Austria) - Andre Begemann (Niemcy) / Antonio Sancić (Chorwacja) 6:7(2), 6:4, 11-9
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ambasadorka mundialu znów rozpala męskie zmysły