Ukrainiec Ołeksandr Dołgopołow wycofał się w sobotę z międzynarodowych mistrzostw Francji. W poniedziałek miał się spotkać z najwyżej rozstawionym Rafaelem Nadalem, ale zrezygnował ze startu. Tym samym jego miejsce zajmie Włoch Simone Bolelli, który przegrał w finałowej fazie kwalifikacji.
To jeszcze nie koniec wycofań u panów, bowiem w Paryżu nie zagra również Yen-Hsun Lu. Miejsce Tajwańczyka zajmie Ruben Bemelmans, który był najwyżej klasyfikowanym spośród lucky loserów, ale w losowaniu kolejności do wejścia do głównej drabinki znalazł się dopiero na piątej pozycji. Belg zmierzy się w I rundzie z Hindusem Yukim Bhambrim.
W sumie w turnieju mężczyzn wystąpi aż sześciu "szczęśliwych przegranych" z eliminacji (w piątek do drabinki weszli w ten sposób Estończyk Jürgen Zopp, Kanadyjczyk Peter Polansky, Niemiec Oscar Otte i Ukrainiec Serhij Stachowski). U kobiet wycofały się jak na razie tylko Rumunka Monica Niculescu i Szwajcarka Timea Bacsinszky. Ta druga osiągnęła półfinał Rolanda Garrosa w 2015 i 2017 roku. Tym razem nie weźmie udział w paryskim turnieju z powodu urazu nogi, którego nabawiła się podczas treningu w Rabacie. Miejsce Niculescu i Bacsinszky zajęły Holenderka Arantxa Rus i Słowenka Dalila Jakupović.
Duża liczba wycofań dziwić nie powinna. To efekt przepisów, które weszły od stycznia 2018 roku. Zgodnie z nimi tenisiści którzy wycofają się przed rozpoczęciem turnieju, otrzymają 50 proc. nagrody pieniężnej przeznaczonej dla uczestnika I rundy. Druga połowa przypadnie lucky loserowi, który zastąpi danego gracza. Zawodnicy korzystają z tych przepisów, ponieważ ewentualny krecz w pierwszym spotkaniu jest karany odebraniem niemal całej premii finansowej. Podczas tegorocznego Australian Open doświadczył tego Niemiec Mischa Zverev.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wyjątkowe koszulki na finał Ligi Mistrzów. Tak powstają