Sezon gry na kortach trawiastych jest piękny, ale zarazem krótki i intensywny. Trwa zaledwie pięć tygodni. Przed rokiem Łukasz Kubot i Marcelo Melo do rywalizacji na zielonej nawierzchni przystąpili najszybciej, jak to było możliwe. Tuż po Rolandzie Garrosie wystąpili w turnieju w Den Bosch, gdzie zdobyli tytuł. Następnie udali się do Halle i także okazali się najlepsi. To sprawiło, że do wielkoszlemowego Wimbledonu przystępowali jako faworyci.
Dominatorzy
Na londyńskiej trawie kontynuowali serię zwycięstw. Wygrali pięć spotkań, w tym trzy pięciosetowe, i dotarli do finału. W meczu o tytuł, na korcie centralnym, rozegrali kolejny dreszczowiec. Zmierzyli się z Oliverem Marachem i Mate Paviciem. Był to jeden z najlepszych deblowych finałów w XXI wieku. Po czterech godzinach i 40 minutach zaciętej batalii zwyciężyli 5:7, 7:5, 7:6(2), 3:6, 13:11. Tym samym Kubot został pierwszym w dziejach polskim mistrzem Wimbledonu.
Sukces przy Church Road był dla Kubota i Melo zwieńczeniem rewelacyjnego sezonu gry na kortach trawiastych. Polsko-brazylijski duet rozegrał na tej nawierzchni 14 meczów i wszystkie wygrał. Zdobył trzy tytuły oraz 2750 punktów do rankingu. Na przełomie czerwca i lipca lubinianin oraz jego brazylijski partner byli nie do zatrzymania. Jak prawdziwi dominatorzy.
Pięć kluczowych tygodni
Specyfika tenisowego rankingu polega na tym, że tenisiści bronią punktów, jakie wywalczyli w danym turnieju w poprzednim roku. Dlatego rozpoczęty w poniedziałek tegoroczny sezon gry na kortach trawiastych będzie dla Kubota i Melo niezwykle ważnym okresem. Będą walczyć o obronę tego, co w tak genialnym stylu uzyskali przed 12 miesiącami.
Plan startów mają taki sam. Zmagania na zielonej nawierzchni rozpoczną w tym tygodniu w Den Bosch, następnie przeniosą się do Halle (18-24 czerwca), by później stanąć na starcie Wimbledonu (2-15 lipca). Każdy z tych turniejów będzie dla nich niezwykle ważny. W żadnym nie mogą sobie pozwolić sobie na potknięcie.
Nic do zyskania, wiele do stracenia
Aktualnie w deblowym rankingu ATP Kubot i Melo zajmują odpowiednio trzecią oraz czwartą pozycję. Obaj mają po 7140 punktów (Kubot jest wyżej, bo w ciągu minionych 52 tygodni rozegrał o jeden turniej mniej od Melo). W ciągu nadchodzących pięciu tygodni będą więc bronić niemal 1/3 swojego dorobku - 250 "oczek" za Den Bosch, 500 za Halle i 2000 za Wimbledon.
Polak i Brazylijczyk mają wiele do stracenia. Jednocześnie nie mają nic do zyskania. Jeśli powtórzą zeszłoroczne rezultaty, ich bilans wyjdzie na "zero", bo obronią punkty sprzed 12 miesięcy. Jedyną szansą, by wyjść "na plus" bądź okazją do zmniejszenia strat w przypadku niepowodzeń w Holandii i/lub w Niemczech, jest występ w tygodniu pomiędzy turniejem w Halle a Wimbledonem, kiedy będą rozgrywane imprezy w Eastbourne i w Antlayi (te turnieje zostaną rozegrane w dniach 24-30 czerwca). Jednak trudno przypuszczać, aby zdecydowali się na taki krok.
Zadanie, jakie stoi przed Kubotem i Melo, jest jak zdobycie zimą ośmiotysięcznika. Tym bardziej że Polak i Brazylijczyk w 2018 roku są w przeciętnej dyspozycji. Na 12 rozegranych turniejów tylko w jednym doszli do finału (w styczniu w Sydney, gdzie zdobyli tytuł). Poza tym jedynie w trzech imprezach (Australian Open, Monachium i Roland Garros) wygrali więcej niż dwa mecze. Ale nadzieja w tym, że gdy znów poczują zielony dywan pod stopami, ponownie przeistoczą się w dominatorów. Jak przed 12 miesiącami.
Walkę o obronę punktów Kubot i Melo rozpoczną już we wtorek. W I rundzie turnieju w Den Bosch zmierzą się z japońsko-amerykańską parą Yuichi Sugita / Donald Young. Ten mecz został zaplanowany na korcie numer 6 jako drugi pojedynek dnia od godz. 11:00.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Uraz Kamila Glika. Lekarz kadry Jacek Jaroszewski może zrezygnować!