W II rundzie Aryna Sabalenka (WTA 20) pokonała 6:3, 7:6(9) Wierę Zwonariową, finalistkę imprezy z 2010 roku. Wiktoria Azarenka (WTA 79) rozbiła 6:1, 6:2 Darię Gawriłową. Alaksandra Sasnowicz (WTA 33) wygrała 6:2, 7:6(3) z Darią Kasatkiną. Tegoroczny US Open jest dla Białorusinek wyjątkowy. Po raz pierwszy w Erze Otwartej (od 1969 roku) w III rundzie wielkoszlemowej imprezy zagrają trzy Białorusinki.
- Myślałam tylko o tym, aby uderzać piłkę tak mocno jak tylko jestem w stanie, o niczym innym. Pod koniec meczu wszystko wchodziło w kort i byłam z tego powodu zadowolona - powiedziała Sabalenka, która ma znakomite lato w Ameryce Północnej. W Montrealu doszła do III rundy, w Cincinnati do półfinału, a w New Haven zdobyła tytuł. W imprezach tych pokonała cztery tenisistki z Top 10 rankingu: Karolinę Woźniacką, Karolinę Pliskovą, Caroline Garcię i Julię Görges. W spotkaniach z Dunką, Czeszką i Francuzką obroniła łącznie sześć piłek meczowych. W poniedziałek Białorusinka zadebiutowała w czołowej "20", a teraz po raz pierwszy jest w III rundzie wielkoszlemowego turnieju.
- To niewiarygodne, bo mam wspaniałe lato. Nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze. Jestem bardzo zadowolona z tego poziomu, który pokazuję na korcie. Po pokonaniu Woźniackiej w Montrealu zaczęłam rozumieć, że wszystko funkcjonuje. Jeśli zdołam to utrzymać, mogę być na wysokim poziomie - stwierdziła 20-letnia Sabalenka, najmłodsza z trzech Białorusinek. Rok temu w tej fazie sezonu była klasyfikowana na 111. miejscu w rankingu. Zagrała w kwalifikacjach do US Open i w ich I rundzie przegrała z Włoszką Camillą Rosatello. W styczniu 2017 roku znajdowała się na 146. pozycji, a teraz jest 20. rakietą globu.
O tym jak ogromny potencjał drzemie w białoruskich tenisistkach kibice mogli się przekonać w ubiegłym sezonie. Sabalenka, Sasnowicz, Olga Goworcowa i Wiera Łapko poprowadziły reprezentację Białorusi do wielkiego finału Pucharu Federacji, a w nim uległy w Mińsku Amerykankom po zażartym boju (decydował debel przy stanie 2-2).
- Kiedy grałyśmy w ćwierćfinale i półfinale w Mińsku, wiele osób przychodziło na nasze mecze. Nie znali tenisa, prawdopodobnie wcześniej oglądali go tylko w telewizji. W końcu mogli zobaczyć na własne oczy tę dyscyplinę i to jest popularyzacja. Rodzice zaczęli zabierać dzieci na korty. Próbują grać profesjonalnie i to jest naprawdę miłe. Chcę, aby mój kraj jeszcze bardziej poprawił się w tenisie, bo możemy mieć jeszcze więcej zawodowców z Białorusi - powiedziała Sasnowicz, która w tym tygodniu oprócz Kasatkiny, finalistki turnieju w Indian Wells, odprawiła też Belindę Bencić, ćwierćfinalistkę US Open 2014 i byłą siódmą rakietę globu.
Sasnowicz, podobnie jak Sabalenka, mocno się poprawiła. Ubiegły sezon zaczynała będąc notowana na 122. miejscu w rankingu. Do US Open 2017 przystąpiła jako 88. rakieta globu i wygrała jeden mecz. W obecnym sezonie osiągnęła finał w Brisbane. W wielkoszlemowych turniejach gra bardzo równo. W Australian Open doszła do III, a w Wimbledonie do IV rundy. Po US Open ma szansę na debiut w Top 30. W 1/8 finału możliwa jest konfrontacja Sasnowicz z Sabalenką.
Azarenka po przerwie macierzyńskiej wystąpiła w trzech turniejach wielkoszlemowych. W Wimbledonie 2017 doszła do 1/8 finału. W tym roku w Londynie odpadła w II rundzie, a wcześniej w Rolandzie Garrosie nie wygrała meczu. Najlepszy tegoroczny rezultat byłej liderki rankingu to półfinał w Miami. - Byłam przygotowana na pozostanie na korcie tak długo, jak potrzebowałam. Dobrze, że zobaczyłam konsekwencję w grze, bez wzlotów i upadków. Z tego jestem najbardziej zadowolona - powiedziała mistrzyni Australian Open 2012 i 2013 po gładkim zwycięstwie nad Gawriłową. W 2012 i 2013 roku Azarenka grała w finale US Open i w obu przypadkach przegrała z Sereną Williams.
Była liderka rankingu jako pierwsza przystąpi do rywalizacji w III rundzie. W piątek w szlagierowo zapowiadającym się meczu zmierzy się z broniącą tytułu Sloane Stephens. Amerykanka w tym roku pokonała Białorusinkę w Indian Wells i Miami, a bilans ich wszystkich meczów to 3-2 dla Azarenki. W sobotę Sabalenka spotka się z Petrą Kvitovą, której w marcu uległa w Miami. Tego dnia Sasnowicz czeka starcie z Naomi Osaką, z którą dwa lata temu przegrała w Tokio w ich jedynym do tej pory spotkaniu.
ZOBACZ WIDEO Artur Szalpuk: Nie możemy za szybko wystrzelić z formą