Publiczny spór Stefana Makarczyka, dyrektora Warsaw Open, z ojcem najsłynniejszych polskich sióstr tenisowych zdawał się być głośniejszy od wydarzeń na kortach Legii, gdzie turniej został przeniesiony.
Radwański nic sobie do zarzucenia nie ma. - Nikogo nie będę przepraszał. Startowe dla zawodniczek w zawodowym tenisie to coś normalnego - mówi w "Przeglądzie Sportowym".
- Pan Makarczyk mógł się nie zgodzić na pewne rzeczy i wszystko byłoby ok: Iśka by nie wystartowała - przyznaje. - Ale przyjechał do nas do domu, jadł, pił, negocjował, umawiał się i później uznał, że te ustalenia nie obowiązują. A potem jeszcze posługuje się instrumentami rodem z PRL, wyciągając na światło dzienne prywatną korespondencję - mówi.
Makarczyk upublicznił treść poczty elektronicznej od Radwańskiego. Ten powiedział, że zastanawia się nad skierowaniem tej sprawy do sądu.
Na temat startu Agnieszki, starszej córki, w Warsaw Open, mówi nie tylko w kwestii jej kontuzji. - Gdy Iśka dowiedziała się, że do Polski przyjeżdża Maria Szarapowa, najdroższa zawodniczka na świecie, powiedziała: dość. Podejrzewam, że gdyby znalazła się wtedy obok Stefana, mogłoby być z nim krucho. Nagadał nam, że brakuje mu na mączkę, a potem zrobił coś takiego?