Młodsza z sióstr poprzedni sezon zakończyła na 252. miejscu na świecie. Dziś w rankingu jest już 196. i nadal pnie się w górę. W tym roku zdołała pokonać kilka wyżej notowanych tenisistek, w tym chociażby reprezentantkę Luksemburga Anne Kremer (wówczas 82. WTA). Oprócz rankingowych punktów młoda Polka podczas ważnych zawodów zbiera także równie ważny tenisowy szlif. - Dobrze, że gra z najlepszymi, bo nawet jeśli przegrywa, zyskuje dużo doświadczenia - ocenia Agnieszka Radwańska.
Już w tym tygodniu Ulę czeka kolejny ciężki sprawdzian. Głównie dzięki staraniom managera sióstr Radwańskich, Wiktora Archutowskiego, Radwańska otrzymała dziką kartę od organizatorów niezwykle mocno obsadzonego turnieju w Indian Wells, mimo że jeszcze przed wylotem do Stanów Zjednoczonych sama zainteresowana nie wierzyła w możliwość występu w zawodach. - Jest jedynie mała szansa, że zagram. Do Stanów lecę raczej potrenować - mówiła wtedy 17-latka. W turnieju wystąpi jednak nie tylko jej siostra, ale - jak się okazuje - także ona.
Urszula zaliczy tym samym swój trzeci tegoroczny występ w turnieju rangi WTA (w trzech innych odpadała w eliminacjach). Wcześniej wzięła udział w zawodach w Tajlendii i Katarze. Jej ostatnią tenisową przystanią były zaś Zjednoczone Emiraty Arabskie. Radwańska ze swoich bliskowschodnich podróży wróciła z bagażem ciekawych przeżyć. - W takich krajach jak Katar czy Zjednoczone Emiraty Arabskie grają najlepsze zawodniczki świata, a prawie nikogo nie ma na trybunach: to dość dziwne - opowiedziała nam Ula. - Dziwna jest też tamtejsza kultura, na przykład kobiety, które mają odsłonięte w zasadzie tylko oczy.
Radwańska przywołała także jedno ze wspomnień: - Gdy jechałyśmy z Agnieszką windą i chciałyśmy wysiąść na piętrze, wypchał się do niej jakiś Arab, nie ustępując nam miejsca. Zdziwiłyśmy się bardzo. Kobiety raczej zbyt dobrze nie są tam traktowane.
Na szczęście koniec z egzotyką. Po wspomnianych wojażach pora przyszła na Stany Zjednoczone, a tam Urszula czuje się praktycznie jak w domu. - Może to za dużo powiedziane, ale prawdą jest, że czuję się tam bardzo dobrze - poprawiła tenisistka.
Potem, po półtoramiesięcznym pobycie w USA rodzina Radwańskich powróci na Stary Kontynent, a Ula z turniejów rangi WTA "przerzuci" się na zawody cyklu ITF. Nie oznacza to jednak, że nie zobaczymy jej w starciach z wysoko sklasyfikowanymi zawodniczkami. - W Europie są bardzo dobrze obsadzone turnieje i duży ITF jest jak mniejszy WTA - komentuje Ula, która zagra między innymi w stolicy Czech. Oznacza to, że krakowianka, w przeciwieństwie do siostry, nie wystąpi w pokazowym turnieju na kortach "Warszawianki" - Wolę zagrać w Pradze i zdobyć jakieś punkty - mówi.
Ambitna Polka, mimo ogromnego natłoku tenisowych zajęć i ciągłych wyjazdów - podobnie jak ostatnimi czasy jej siostra - nie rezygnuje ze swojej edukacji. Kilka dni temu odwiedziła nawet... swoją szkołę. - Byłam w niej pięć dni z rzędu po dwumiesięcznej przerwie - śmieje się Radwańska. - To było straszne urwanie głowy, ale na szczęście udało mi się ponadrabiać zaległości - opowiada nam.
W życiu sióstr i tak wszystko kręciło się wokół tenisa. Hobby przerodziło się w pasję. Pasja - w pracę. Agnieszka w końcu została uznana jedną z najlepszych tenisistek w historii polskiego tenisa. Wszystko wskazuje na to, że na podobne miano już wkrótce zasłuży sobie Ula. Co ona na to? - Każdy medal ma dwie strony. Z jednej strony czuję presję. Czuję, że każdy oczekuje ode mnie takich wyników, jakie uzyskiwała Agnieszka, choć nikt nie mówi o tym wprost. Staram się o tym nie myśleć, choć z drugiej strony motywuje mnie to do lepszej gry - mówi Urszula Radwańska, a po chwili dodaje: - Chciałabym osiągnąć to, co Agnieszka.