Tenis. Mariusz Fyrstenberg: Niektóre rzeczy pojąłem późno

- Mieliśmy pomoc finansową. Brakowało mi tylko kogoś takiego jak... Mariusz Fyrstenberg, kto ustrzegłby mnie przed pewnymi błędami - tłumaczy Mariusz Fyrstenberg, który po zakończeniu kariery został kapitanem męskiej kadry.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Mariusz Fyrstenberg podczas Narodowych Mistrzostw Polski Materiały prasowe / Lotos PZT Polish Tour / Na zdjęciu: Mariusz Fyrstenberg podczas Narodowych Mistrzostw Polski
Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Chyba dobrze się dzieje w polskim tenisie. Najbardziej utalentowani zawodnicy i zawodniczki mogą liczyć na pomoc, powstał Lotos PZT Team, a także cykl turniejów Lotos PZT Polish Tour. Ponadto obie kadry za kapitanów mają byłych zawodników. Pan zbiera same pochwały od tenisistów, którzy są zachwyceni, że mogą być w kadrze, przyjeżdżać na zgrupowania. Można zazdrościć, że nie było tak wtedy, kiedy pan zaczynał swoją przygodę z tenisem? 

Mariusz Fyrstenberg, kapitan kadry Pucharu Davisa, koordynator kadry narodowej mężczyzn: Nie mogę narzekać, za moich czasów też nie było źle. Np. w wieku 18 lat ojciec wysłał mnie na obóz do Hiszpanii. Później był też Prokom PZT Team i ogromna pomoc Ryszarda Krauzego, który wspierał polskich tenisistów, w tym również mnie i Marcina Matkowskiego. Wygląda więc na to, że Mariuszowi Fyrstenbergowi brakowało... Mariusza Fyrstenberga.

W ciągu ostatnich kilku lat sporo zawodników z pana pokolenia zakończyło kariery, ale nie wszyscy zostali tak blisko tenisa, jak pan. 

To faktycznie jest problem. Zawodowi tenisiści kończą kariery i nie chcą znów poświęcać się temu, co robili w czasach swojej gry, czyli spędzaniu z zawodnikiem 10 miesięcy w podróży. Bo na tym to tak naprawdę polega, żeby współpracować z tenisistą na najwyższym poziomie, trzeba jak najwięcej podróżować. Nie wszyscy też czują się dobrze w takiej roli, to normalne.

ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność
Pan zaczął tak naprawdę od zorganizowania turnieju rangi ATP Challenger Tour (Sopot Open).

Bardzo lubię tę część związaną z organizacją i zarządzaniem, dlatego spełniam się w roli dyrektora turnieju. Robię go po części dla polskich zawodników, oni bardzo potrzebują takich inicjatyw w Polsce. Chciałem oddać to, co kiedyś sam dostałem.

Można było pana spotkać podczas turniejów Lotos PZT Polish Tour, a także podczas Narodowych Mistrzostw Polski w Bytomiu. Jaki był cel tych odwiedzin? 

Obserwowałem młodych i perspektywicznych zawodników, szczególnie w pierwszych rundach. Tych występujących w dalszych fazach oczywiście już dobrze znam, większość należy do kadry narodowej. Zawsze jednak dobrze jest móc zobaczyć jak się rozwijają, jak sobie radzą w warunkach turniejowych.

Nie tylko obserwacje, ale też rozmowy, szczególnie po meczach. 

Zgadza się, faktycznie dużo rozmawiamy. Zawodnicy sami oczywiście pytają, nie tylko o kwestie stricte tenisowe, a ja chętnie im doradzam. Również jeśli chodzi o samo funkcjonowanie w tourze. Są rzeczy, które ja na przykład pojąłem w wieku 35 lat. Po co mają tyle czekać, eksperymentować, przekonywać się na własnej skórze, jeśli mogę im to przekazać już teraz.

Zgrupowań też jest więcej niż było wcześniej? 

Tak, w tym roku były już zgrupowania, w Łodzi i w Bytomiu, to był świetny czas. W planie mamy kolejne takie zgrupowanie w grudniu. Mamy pomysł, żeby zaprosić zawodników z ATP z innych krajów. Zobaczymy jak wyjdzie.

Jest też w kim wybierać. Nie ma sytuacji, że jest pierwsza rakieta i ból, kogo powołać na drugą, są Hubert Hurkacz, Kamil Majchrzak, ale też Kacper Żuk czy Daniel Michalski. Jako kapitan ma pan ból głowy, kogo powołać. W siatkówce jest podobna sytuacja, ale Vital Heynen, trener kadry siatkarzy mówi, że "kłopot bogactwa" to nie problem.

No tak, zawsze lepiej jest mieć kłopot bogactwa niż nie mieć żadnego wyboru. Trzeba pamiętać, że mamy jeszcze Łukasza Kubota, który jest bardzo doświadczony, jest Jerzy Janowicz. Reszta nie ma jeszcze tak bogatego CV, jeśli chodzi o występy w kadrze narodowej, ale powoli będzie je uzupełniać.

Mamy też duży wybór w deblu: są Szymon Walków, Jan Zieliński, Karol Drzewiecki. Mało osób wie, ale Kacper Żuk też jest świetnym deblistą, a nie tylko singlistą.

Kiedy polscy tenisiści grają na międzynarodowych arenach, to pewnie nie ma pan problemu, ale co podczas turnieju dla Polaków, komu służyć radami np. przed meczami?

To jest właśnie to. Oczywiście chętnie rozmawiam ze wszystkimi, doradzam, jeśli chcą znać moje zdanie na jakiś temat. Czasami taka pojedyncza uwaga czy rada kogoś z boku, dużo daje zawodnikowi. Poza tym jestem związany z Janem Zielińskim, pomagam mu, konsultujemy się i trenujemy raz w tygodniu.

Czytaj też:
Kobiety wspierają kobiety. Agnieszka Radwańska wzięła udział w wyzwaniu
Tenis. Kamil Majchrzak: Życie lubi zaskakiwać. Ten rok to same niespodzianki

Czy Mariusz Fyrstenberg sprawdza się w swojej nowej roli?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×