Sensacja US Open o "dość trudnym" nazwisku. Chce wykorzystać swój czas na największej scenie
- Dość trudne, co? - zapytał Botic van de Zandschulp po tym, gdy po awansie do ćwierćfinału US Open 2021 został poproszony o wymówienie swojego nazwiska. W Nowym Jorku Holender wyróżnia się też grą i jest rewelacją turnieju.
Wyczyn van de Zandschulpa jest tym bardziej godny podkreślenia, że w drodze do ćwierćfinału rozegrał nie cztery, a siedem meczów. Zmagania w Nowym Jorku rozpoczął bowiem od kwalifikacji, w których wygrał trzy pojedynki - wszystkie po decydujących setach.
Rozgrywa turniej życia
Rywalizację w głównej drabince rozpoczął od zwycięstwa z Carlosem Tabernerem. Następnie sprawił sensację, eliminując 11. w rankingu Caspera Ruuda. W III rundzie pokonał Facundo Bagnisa, a w 1/8 finału znów został autorem dużej niespodzianki i wygrał z notowanym na 14. miejscu w klasyfikacji singlistów Diego Schwartzmanem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!- To, co zrobiłem, jest niesamowite. Pokonałem tenisistę rozstawionego z numerem 11. To był mój pierwszy mecz na tak wielkim korcie. Grałem agresywnie i myślę, że zasłużyłem na wygraną - mówił podczas konferencji prasowej po zwycięstwie nad Schwartzmanem (6:3, 6:4, 5:7, 5:7, 6:1).
Zwycięstwo z Hurkaczem przełomem
Van de Zandschulp w Nowym Jorku wygrał cztery mecze. A przed startem US Open miał w dorobku zaledwie dwa wygrane spotkania na poziomie wielkoszlemowym. Jedno z nich, w tegorocznym Rolandzie Garrosie, odniósł nad Hubertem Hurkaczem. Jak wyjawił, był to dla niego przełomowy moment.
- W Rolandzie Garrosie pokonałem Hurkacza, więc wiedziałem, że mogę wygrywać z tenisistami, którzy zajmują 10. czy 20. miejsce na świecie. Ale nie robiłem tego tak często, tak regularnie. Tutaj przez cały turniej gram konsekwentnie i pokazuję dobry tenis. Jest to dla mnie coś nowego - powiedział.
Trudne nazwisko
Amerykanie kochają historię, gdy ktoś anonimowy staje się bohaterem i oryginalne tematy. Dlatego Holender musiał odpowiadać na pytania o swój życiorys, czy też o to... czy nie zabraknie mu sprzętu do gry. - Pralnie działają tu dobrze - odparł. Został także poproszony o... wymówienie swojego nazwiska. Zrobił to, po czym zapytał: - Dość trudne, co?
Fakt, nazwisko tenisisty z Wageningen nie jest łatwe, a on sam w ostatnich dniach zrobił wiele, by było często wymieniane. A może być jeszcze częściej, jeśli we wtorkowym ćwierćfinale US Open sprawi kolejną sensację i pokona Daniła Miedwiediewa, wicelidera rankingu.
Van de Zandschulp wie, że ma swój czas na największej tenisowej scenie. I chce go jak najlepiej wykorzystać - Zagram na Arthur Ashe Stadium, więc będzie jeszcze więcej kibiców. Nie mogę się doczekać - wyjawił.