Koleżanka Rafy, miłośniczka wygrywania i klasycznego rocka. Iga Świątek, pierwsza polska numer 1 światowego tenisa

Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek

Wychodząc na kort słucha klasycznego rocka. NA korcie pokazuje znamiona geniuszu. Koleguje się z Rafą Nadalem, wzrusza się czytając książki. Taka jest Iga Świątek, pierwsza polska liderka rankingu WTA.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Korty klubu Warszawianka. Agata, starsza siostra Igi, ma trening. Cztero, może pięcioletnia wtedy Iga na końcu kortu odbija piłkę z tatą, z zazdrością patrzy na siostrę - to pierwsze tenisowe wspomnienie zawodniczki, która dziś jest gwiazdą światowego tenisa. I pierwszą w historii Polski rakietą numer 1 na świecie.

Jej ojciec Tomasz, były wioślarz, olimpijczyk z Seulu, już we wczesnym dzieciństwie córek starał się zaszczepić w nich miłość do sportu. Nie na siłę, nie widział w nim jedynej życiowej drogi dla Agaty i Igi, ale chciał, żeby próbowały. Zaczął od zawożenia ich na pływalnię. Częste przeziębienia i zapalenia uszu skłoniły go jednak do przenosin na stały ląd.

Agata, dziś 24-latka, nie została zawodową tenisistką. Wybrała studia na wydziale stomatologiczno-dentystycznym Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Ich ojciec uważa, że dzięki drodze, którą przeszedł w czasie jej tenisowego wychowania, miał z Igą łatwiejsze zadanie. Wiedział, jakie błędy popełnił.

ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi

Mała Iga szybko polubiła kort. Dziś śmieje się, że zaczynała od przeszkadzania Agacie. Jako sześciolatka zaczęła chodzić na grupowe zajęcia. Ale zanim nabrała przekonania, że uprawia najcudowniejszy zawód świata, nie zawsze szła na trening z wypiekami na twarzy. Kiedy brała udział w programie "Mój pierwszy raz", w rozmowie z dziennikarzem sportowym Tomaszem Smokowskim wyznała, że czasami jej się nie chciało. Wolała zostać w szkole, pobawić się z kolegami i koleżankami. Były momenty, gdy myślała o rzuceniu tenisa.

W takich chwilach do akcji wkraczał ojciec. Tłumaczył, dlaczego trening powinien być dla niej priorytetem. Mówił, że tenis jest czymś, co może ukształtować jej życie. I za każdym razem udawało mu się przekonać córkę, że to, co robi na kortach Warszawianki, a potem Mery i Legii, ma sens. W końcu wątpliwości zniknęły, a ona sama dostrzegła, że ma wiele do wygrania.

Jako czwarta w historii

Wtedy u Świątek coraz częściej zaczął dochodzić do głosu największy dar, jaki może otrzymać sportowiec - talent do pracy, bo tenisowym brylantem nie była. Nie wszystko przychodziło z łatwością, nie opanowywała w mgnieniu oka wzorcowej techniki. Ale bardzo angażowała się w każdy trening, była zadziorna i waleczna. Lubiła się męczyć, a jeszcze bardziej wygrywać. I wygrywała bardzo dużo. Najpierw wśród młodziczek, potem kadetek.

Kluczowy dla jej rozwoju był czas między 14. a 16. rokiem życia. Dobre, olimpijskie geny doszły do głosu. Sporo wtedy urosła (dziś ma 176 centymetrów wzrostu), nabrała siły, nie tracąc przy tym sprawności. A w tenisa cały czas grała dokładnie tak samo.

Pierwszy zawodowy turniej, ITF Sztokholm, wygrała już jako 15-latka. Rok później była najlepsza w zawodach tej samej rangi w Bergamo i w Gyor. A w 2018 roku, jako czwarta Polka w historii po siostrach Radwańskich i Aleksandrze Olszy, zwyciężyła w juniorskim Wimbledonie. Na to, czego dokona jako pierwsza polska tenisistka, nie trzeba będzie długo czekać.

Sampras 1990, Williams 1999, Świątek 2020

Sukcesy w młodzieżowych Wielkich Szlemach miały dla niej ogromne znaczenie. Przed nimi nie była przekonana, że może być jedną z najlepszych na świecie. Ale triumf w Londynie w singlu i w Paryżu w deblu, do tego półfinał Ronald Garros w grze pojedynczej, uświadomiły, że niewiele rówieśniczek jest w stanie jej zagrozić. No i w czasie takiego Wimbledonu była wśród najlepszych. Spacerując między kortami, mijała Serenę Williams, na stołówce jadła obok swojego idola Rafaela Nadala. To było dla niej inspirujące.

Za młodą i zdolną uchodziła już po juniorskich triumfach. Na status tej, którą trzeba obserwować, zapracowała czwartą rundą French Open 2019 i Australian Open 2020. Po wygranej w Roland Garros 2020 była już wschodzącą gwiazdą światowego tenisa, o której amerykańscy dziennikarze pisali, że jest w kobiecym tenisie kimś takim, kogo zastygły od dawna w tym samym układzie sił męski tenis pragnie od dawna.

Joel Drucker z Tennis.com pisał wtedy, że takie połączenie opanowania, siły i precyzji, jakie pokazała Iga, przywodzi na myśl dawnych nastoletnich mistrzów - Pete'a Samprasa z US Open 1990, Serenę Williams z US Open 1999, Marię Szarapową z Wimbledonu 2004. Wtedy porównania do postaci z tenisowego panteonu wydawały się trochę na wyrost. Dziś wiemy już, że Drucker zna się na tenisie. Widział w Świątek coś, w co wielu powątpiewało. Materiał na pierwszą rakietę na świecie.

Iga zostanie nią po zwycięstwach w prestiżowych turniejach w Doha i Indian Wells oraz po zakończeniu kariery przez Australijkę Ashleigh Barty. 4 kwietnia 2022 roku, jako pierwsza Polka w historii.

Nie jest grzeczną dziewczynką

Znawcy tenisa wymieniają kilka elementów, które wprowadziły Igę na tenisowy szczyt. Polka jest idealnie zbudowana pod względem fizycznym. Ani za chuda, ani przesadnie umięśniona. Doskonale łączy w grze siłę, dynamikę i wytrzymałość. Ma bardzo dobry pierwszy serwis. Ciężki, topspinowy forehand, którym robi sobie miejsce do wygrywających zagrań. Znakomitą bekhendowa kontra wzdłuż linii. Doskonały, bezczelnie ukrywany skrót bekhendowy. Instynkt, który sprawia, że świetnie się zachowuje w sytuacjach, w których inne zawodniczki się gubią. No i nie jest zmanierowana, a mogła by, bo gdy ma się 20 lat, łatwo zachłysnąć się sukcesami i sławą.

Poza kortem Świątek może się wydawać grzeczną dziewczynką, na korcie przez większość czasu też, ale zdarza się jej, że emocje biorą górę. Wtedy pokazuje, że wcale nie jest taka grzeczna. Ponoć kiedy gasną reflektory, a kamery są wyłączone, częściej pokazuje rogi i z opanowanej, trochę neurotycznej młodej tenisistki zmienia się w krnąbrną dziewczynę, z którą nijak nie idzie się dogadać. Ale pod tym względem na pewno jest lepiej, niż było kiedyś.

Od trzech lat Iga współpracuje z psycholog sportową Darią Abramowicz. Uważa ją za najlepsze, co mogło się jej przytrafić, a numer do niej jest jednym z najważniejszych w jej telefonie. - Bardzo dobrze mnie rozumie, bardzo dobrze mnie zna i czyta mi w myślach - opisuje o swoją psycholog, a zarazem bliską przyjaciółkę, która w czasie wielu turniejów zajmuje miejsce w trenerskim boksie. Wcześniej obok Piotra Sierzputowskiego, teraz u boku Tomasza Wiktorowskiego.

Abramowicz nauczyła ją lepiej kontrolować emocje i dłużej utrzymywać koncentrację. To przekłada się na więcej zwycięstw, bo teraz rzadziej się zdarza, że w meczu, w którym wszystko idzie w dobrą stronę, nagle gra Świątek się rozpada.

Współpracując z psychologiem Iga wpoiła sobie, że jej kariera to maraton, a nie sprint. A w tym maratonie obok pięknych momentów będą również bardzo trudne. I dzięki temu lepiej sobie radzi z tymi drugimi. - Nam bardzo zależy na tym, żeby zbiornik energetyczny Igi jak najdłużej się nie wyczerpał. Chcemy pomóc jej zbudować taką karierę, która będzie stabilna, z tendencją do podwyższania poziomu sportowego i z otwartą możliwością do robienia wszystkiego, co Iga chce robić poza kortem - mówiła pod koniec zeszłego roku Abramowicz w rozmowie ze Sport.pl.

Znamiona geniuszu

Pierwsza wielką gwiazda polskiego sportu urodzona już w XXI wieku daje wiele dowodów na to, że ma poukładane w głowie. W czerwcu 2020 roku, w normalnym trybie, jak każda zwykła uczennica, przystąpiła do egzaminów maturalnych
W Autorskim Liceum Ogólnokształcącym numer 42 w Warszawie nigdy nie miała indywidualnego toku nauczania. Przez długie wyjazdy na turnieje opuszczała wiele lekcji, ale to nie znaczy, że się nie uczyła. W samolotach, w przerwach między kolejnymi meczami nadrabiała zaległości. A gdy po miesiącu za granicą wracała na tydzień do Polski, potrafiła zaliczyć 10 przedmiotów z rzędu.

- Dla mnie ona jest geniuszem, jedną z najzdolniejszych osób, z jaką spotkałem się w ciągu w prawie 30 lat pracy nauczycielskiej. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim przypadkiem, żeby wyczynowy sportowiec, z ogromnymi obciążeniami treningowymi, który lata po całym świecie na zawodowe turnieje, był jednocześnie jednym z najlepszych uczniów w szkole - mówił nam po triumfie Igi w Roland Garros 2020 dyrektor jej byłego liceum Wojciech Zientarski. - Iga dostawała u nas same piątki, często nawet szóstki. Nie jestem w stanie pojąć, jak ona to godziła. Nie była na lekcjach przez dwa albo trzy tygodnie, z nauczycielami kontaktowała się przez maile, dostawała zadania do wykonania, a potem wracała do szkoły i pisała sprawdziany najlepiej z całej klasy.

Matury okazały się dla niej bardziej stresujące niż mecze o wysoką stawkę. To na zdenerwowanie zrzucała winę za wynik rozszerzonej matematyki - 66 procent. Inne przedmioty poszły jej zdecydowanie lepiej. Język polski - 83 procent. Matematyka podstawowa - 100 procent. Angielski podstawowy też "na czysto", a rozszerzony na 96 procent.

Przyjaciel Rafa

Uczennicą była bardzo dobrą, tenisistką jest w tej chwili najlepszą na świecie. Za to kucharka z niej marna, bo nie potrafi trzymać się przepisu. Ale jeść lubi. Najchętniej coś włoskiego - Włochy uważa za to miejsce na świecie, w którym jedzenie jest najlepsze. Kierowcą jest początkującym, egzamin na prawo jazdy zdała dopiero na początku tego roku.

Jej sportowy idol to przede wszystkim Rafael Nadal. Już jako zwyciężczyni Roland Garros Polka mówiła, że bardzo chciałaby poznać legendarnego Hiszpana, ale ten "jeszcze nie dostrzegł potencjału tej relacji". W końcu jednak dostrzegł i dziś jest już kolegą Igi, który czasem sam z siebie pisze do niej wiadomości.

W zeszłym roku w Rzymie był urodzinowym prezentem dla Świątek - zagrał z nią krótki sparing. - Ustaliliśmy, że wygrywa ten, kto pierwszy zdobędzie pięć punktów. Wygrałam, ale wiem, że dawał mi fory - opowiadała o tym spotkaniu.

W tym roku Nadal pomógł pozbierać się Świątek po jej porażce w półfinale Australian Open z Danielle Collins. Napisał jej wtedy, że zagrała świetny turniej, podkreślił, że idzie w dobrą stronę i poradził skupienie się na kolejnych krokach. - Ta wiadomość naprawdę mnie uskrzydliła - przyznała Iga.

Don Draper, Guns N'Roses i Carlos Santana

Seriale? "Przyjaciół" obejrzała dwa razy od deski do deski, to od Rossa, Rachel i spółki nauczyła się angielskiego na tip top. Bardzo lubi też fikcyjnego asa copywritingu Dona Drapera i retroklimat lat 60., pokazany w serialu "Mad Men", oraz komediowy hit "The Office". Książki pochłania jedna za drugą, w czasie turniejów WTA nie ma ponoć dnia, by ktoś nie zapytał jej, co właśnie czyta. Chyba najchętniej sięga po książki z historią w tle, na przykład te autorstwa Kena Folleta. Płakała, gdy na koniec "Przeminęło z wiatrem" Rhett Butler powiedział do Scarlett O'Hary "Kochanie, nic mnie to nie obchodzi".

Uwielbia też muzykę. Gdyby nie miała tenisowego talentu, sprawdzałaby, czy może zrobić karierę, śpiewając lub grając. Na przykład na ukulele, które kiedyś dostała w prezencie. Jej gust muzyczny w pewnym stopniu ukształtował właśnie tenis - kiedy na samym początku kariery jeździła na turnieje z ojcem, potem z innymi trenerami, w samochodzie najczęściej grali Pink Floyd, Red Hot Chilli Peppers albo Pearl Jam. I dziś Świątek woli starą rockową gwardię od uwielbianych w jej pokoleniu gwiazd popu, Rihanny czy Lady Gagi.

Gdy wygrywała mecz za meczem w Roland Garros 2020, wychodziła na kort z "Welcome to the jungle" grupy Guns N'Roses w słuchawkach. Wcześniej, po obejrzeniu filmu "Thor: Ragnarok" i usłyszeniu wykorzystanej tam piosenki "Immigrant song" zainteresowała się twórczością Led Zeppelin. Z kolei jej samolotową tradycją, a spędza w powietrzu dużo czasu, jest słuchanie wspomnianego Pink Floyd.

Słabość ma jeszcze do Carlosa Santany. Z meksykańskim wirtuozem gitary wiąże się jedno piękne wspomnienie: Iga ma 10, może 12 lat, jedzie w nocy z tatą na turniej. Pan Tomasz nadmuchał jej materac, rozłożył na tylnym siedzeniu i otworzył dach. Z płyty puścił Santanę. Iga słucha jego gry, patrzy w gwiazdy i zasypia.

Tamtą chwilę wspomina jako magiczną. Na korcie takiej magii doświadcza coraz częściej. Nie, nie doświadcza. Ona ją współtworzy. I coś nam się wydaje, że swoje najlepsze zaklęcia dopiero nam pokaże.

Czytaj także:
"To surrealistyczne". Iga Świątek zwróciła się do Ashleigh Barty
Ashleigh Barty wprost o Świątek

Źródło artykułu: