Puchar Davisa: Od Warszawy do Warszawy, czyli droga do Grupy Światowej?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W piątek reprezentacja Polski powalczy z Australią o awans do Grupy Światowej. Warto przypomnieć, jak do tego doszło, bo wszystko zaczęło się właśnie w Warszawie.

1
/ 5

Kiedy po ciężkim meczu w Tampere z Finlandią reprezentacja Polski spadła do Grupy II Strefy Euroafrykańskiej, chyba nikt nie wierzył, że półtora roku później będziemy mieć tenisistę w Top 20, a także zagramy o Grupę Światową. We wrześniu 2011 roku Radosław Szymanik miał ciężki orzech do zgryzienia, bowiem nie mógł liczyć na swoich najlepszych tenisistów. Łukasz Kubot i Michał Przysiężny zmagali się z problemami zdrowotnymi, a Marcin Gawron odmówił gry w reprezentacji. Ostatecznie w Finlandii zagrali Jerzy Janowicz, Grzegorz Panfil oraz Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Porażka z Finlandią była dotkliwa nie tylko ze względu na sam wynik, ale właśnie spadek do niższej ligi.

W takim samym składzie zawodnicy stawili się na mecz z egzotycznym rywalem, jakim była reprezentacja Madagaskaru. W warszawskiej Arenie Ursynów Polacy pewnie pokonali rywali. Choć wydawać by się mogło, że taki rywal nie przyciągnie kibiców, drugiego dnia (na sobotni mecz deblowy) zabrakło biletów i spora grupka fanów tenisa została odesłana z kwitkiem. Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze! - Każdy mecz trzeba traktować poważnie i nie ma mowy o lekceważeniu, trzeba zawsze być w 100 procentach skoncentrowanym -

powiedział Janowicz po drugim meczu singlowym. To właśnie podczas jednej z pomeczowych konferencji padły słowa łodzianina, które wielokrotnie były później przytaczane. - 140 miejsc mi brakuje do pierwszej setki. Na takie pytania nie ma odpowiedzi. Nad wszystkim trzeba pracować i mam nadzieję, że setka w tym roku się pojawi - wyraził nadzieję Janowicz, będący pod koniec roku już w Top 30 najlepszych tenisistów na świecie.

Grzegorz Panfil przyczynił się do zwycięstwa nad Madagaskarem, ale nie został powołany już na kolejne mecze, bo do gry w reprezentacji powrócił Łukasz Kubot
Grzegorz Panfil przyczynił się do zwycięstwa nad Madagaskarem, ale nie został powołany już na kolejne mecze, bo do gry w reprezentacji powrócił Łukasz Kubot

Polska - Madagaskar 5:0, Arena Ursynów, Warszawa (Polska) I runda Grupy II Strefy Euroafrykańskiej, kort twardy w hali piątek-niedziela, 3-5 lutego

Gra 1.: Grzegorz Panfil - Antso Rakotondramanga 7:6(7), 6:3, 6:2 Gra 2.: Jerzy Janowicz - Jacob Rasolondrazana 6:1, 6:1, 6:3 Gra 3.: Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski - Antso Rakotondramanga / Lofo Ramiaramanana 6:1, 6:4, 6:4 Gra 4.: Jerzy Janowicz - Lofo Ramiaramanana 6:2, 6:2 Gra 5.: Grzegorz Panfil - Ando Rasolomalala 6:4, 6:1

2
/ 5

Mecz z Estonią rozgrywany był w bardzo niedogodnym terminie - podczas Świąt Wielkanocnych. Nie udało się wywalczyć zmiany w kalendarzu, bo ten weekend został wytyczony na rozgrywki daviscupowe już kilka miesięcy wcześniej.

Mecz rozgrywany był w nowej i bardzo ładnej hali Ośrodku Sportu i Rekreacji w Inowrocławiu i mimo wszystko kibice się pojawili, oczekując szczególnie występu Łukasza Kubota. Lubinianin spełnił swoje zadanie, rozegrał jeden pojedynek i pewnie wywalczył pierwszy punkt dla biało-czerwonych. Jerzy Janowicz mierzył się z liderem reprezentacji Estonii, a przy okazji swoim dobrym kolegą - Jurgenem Zoppem. Spotkanie było bardzo ciężkie, ale zakończyło się pomyślnie dla łodzianina. - Od pierwszej piłki wiedziałem, że to będzie trudny mecz. Nie tylko ze względu na jego dobrą grę, ale też mentalną stronę. Znamy się dobrze, trenujemy razem często, obaj mamy fińskich trenerów - tłumaczył po meczu Janowicz.

Zwycięstwo w meczu przypieczętowali debliści i niedzielne mecze nie miały już znaczenia dla końcowego wyniku. Polacy zapewniali, że we wrześniowym meczu o awans stawią się w komplecie.

Łukasz Kubot w Inowrocławiu zaprezentował się bardzo dobrze
Łukasz Kubot w Inowrocławiu zaprezentował się bardzo dobrze

Polska - Estonia 4:1, Ośrodek Sportu i Rekreacji, Inowrocław (Polska) II rundy Grupy II Strefy Euroafrykańskiej, kort twardy w hali piątek-niedziela 6-8 kwietnia 2012

Gra 1. Łukasz Kubot - Vladimir Ivanov 6:3, 6:2, 6:2 Gra 2. Jerzy Janowicz - Jürgen Zopp 7:6(2), 7:6(4), 3:6, 6:1 Gra 3. Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski - Mait Künnap / Jürgen Zopp 7:6(5), 7:5, 6:4 Gra 4. Mariusz Fyrstenberg - Jürgen Zopp 3:6, 6:7(4) Gra 5. Jerzy Janowicz - Jaak Poldma 6:0, 7:6(3)

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

3
/ 5

Mecz o awans do II tenisowej ligi, czyli do Grupy I Strefy Euroafrykańskiej rozegrano w Łodzi, ale nie w największej hali w tym mieście, czyli Atlas Arenie, ale w nieco mniejszym Pałacu Sportu. Kibice nie wypełnili tego obiektu, ale atmosfera była dobra. Łódzcy fani na mecz przybyli głównie ze względu na rodowitego łodzianina - Jerzego Janowicza, który wyraźnie odczuł presję podczas swojego pierwszego (wygranego) meczu. - Są to specyficzne rozgrywki, emocje były spotęgowane tym, że grałem w moim mieście. Do tej pory tutaj grałem dwie istotne imprezy: mistrzostwa Polski w ubiegłym roku i teraz mecz reprezentacji. Nie mogę ukrywać, że nie byłem zdenerwowany, bo stres się pojawiał - powiedział zawodnik.

Najbardziej emocjonujący był mecz deblowy. Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski mieli po drugiej stronie siatki za rywala Maksa Mirnego oraz "ucznia" Aleksandra Burego. Białorusini stawili mocny opór, ale ostatecznie skończyło się na czterech setach i awansie do Grupy I po dwóch dniach.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

W niedzielę ku rozczarowaniu kibiców na korcie nie pojawił się już Janowicz, który poddał mecz z Dmitrijem Żyrmontem walkowerem. Bury pokonał w dwóch setach Fyrstenberga, a Polacy i Białorusini umówili się na dodatkowy mecz, który miał charakter pokazowy. Żyrmont zagrał z Maciejem Smołą, który trenował z biało-czerwonymi.

Jerzy Janowicz zagrał tylko w jednym meczu przed własną publicznością
Jerzy Janowicz zagrał tylko w jednym meczu przed własną publicznością

Polska - Białoruś 3:2, hala Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, Łódź (Polska) III runda Grupy II Strefy Euroafrykańskiej, kort twardy w hali piątek-niedziela, 14-16 września 2012

Gra 1. Łukasz Kubot - Dmitrij Żyrmont 6:1, 6:4, 6:2 Gra 2. Jerzy Janowicz - Uładzimir Ignatik 7:6(4), 6:2, 6:3 Gra 3. Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski - Aleksander Bury / Maks Mirny 6:4, 7:6(5), 6:7(3), 6:4 Gra 4. Marcin Matkowski - Aleksander Bury 3:6, 3:6 Gra 5. Jerzy Janowicz - Dmitrij Żyrmont walkower

4
/ 5

W lutym tego roku przez trzy dni tenisową stolicą był Wrocław. Przybyły tłumy, które stały bardzo długo w kolejkach po bilety. Kiedy kibicom udało się już zasiąść na trybunach, stworzyli niesamowitą atmosferę, którą tenisiści zapamiętają na długo. Spotkanie rozstrzygnęło się w czwartym meczu, ale za sprawą przegranego meczu deblistów, na Jerzym Janowiczu ciążyła duża presja. Gdyby łodzianin przegrał, to w decydującym spotkaniu na korcie nie mógł pojawić się Łukasz Kubot, który dzień wcześniej skręcił sobie kostkę. - Nie wyobrażam sobie co by się stało, gdyby on [Janowicz] przegrał, ale na szczęście tak się nie stało - powiedział Mariusz Fyrstenberg, który wystąpił ostatecznie w piątym spotkaniu, które nie miało już znaczenia dla losów meczu.

Tuż po czwartym, wygranym przez Janowicza meczu, Kubot chciał podziękować publiczności za doping, ale przeszkodził mu w tym Janowicz, krzycząc "How many times?", nawiązując do sytuacji z meczu z Somdevem Devvarmanem w II rundzie Australian Open. - Nie czuję się liderem, ale zwykłym zawodnikiem. W naszej drużynie jest czwórka liderów, każdy jest bardzo ważny i ma na swoich barkach ogromną presję, każdy mecz jest bardzo ważny, a my mamy wspólny cel. Do pomocy mamy kapitana, to jest nasza głowa - wyjaśnił kilka chwil po zdarzeniu na korcie Janowicz.

Łukasz Kubot pechowo skręcił sobie kostkę we Wrocławiu
Łukasz Kubot pechowo skręcił sobie kostkę we Wrocławiu

Polska - Słowenia 3:2, Hala Stulecia, Wrocław (Polska) I runda Grupy I Strefy Euroafrykańskiej, kort twardy w hali piątek-niedziela, 1-3 lutego 2013 Gra 1.: Jerzy Janowicz - Blaž Kavčić 6:3, 6:3, 7:5 Gra 2.: Łukasz Kubot - Grega Žemlja 6:3, 6:2, 6:0 Gra 3.: Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski - Blaž Kavčić / Grega Žemlja 3:6, 6:2, 2:6, 6:4, 11:13 Gra 4.: Jerzy Janowicz - Grega Žemlja 7:6(4), 6:3, 6:3 Gra 5.: Mariusz Fyrstenberg - Tomislav Ternar 6:4, 5:7, 5:7

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

5
/ 5

Gdyby w reprezentacji RPA wystąpił Kevin Anderson, to byłoby zdecydowanie cięższe zadanie. W zimowej scenerii, która bardzo spodobała się gościom, do Zielonej Góry przybyli tenisiści i kibice. Wszystko zapowiadało się dobrze, ostatnie wyniki biało-czerwonych może nie były najlepsze, ale wydawało się, że to wystarczy.

Sporo pecha mieli podopieczni Johna-Laffnie de Jagera. Raven Klaasen złamał sobie palec podczas treningów i na placu boju pozostało już tylko trzech tenisistów, bowiem nie zdecydowano się sprowadzać nikogo z kraju w ostatnim momencie. Okazało się, że szczęście nie sprzyja także Jerzemu Janowiczowi, który rozchorował się, ale mimo tego uznał, że zagra dla reprezentacji.

Łodzianin wygrał swój pierwszy mecz, choć bardzo często musiał sięgać po chusteczki. Łukasz Kubot tego samego dnia uległ doświadczonemu Rikowi de Voestowi i po raz pierwszy od dawna debliści w sobotę grali pod dużą presją. Smaczku dodawał fakt, że de Jager jest trenerem Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga. Polacy jednak w trzech wyrównanych setach zamknęli mecz i biało-czerwonym brakowało już tylko punktu.

Jeszcze raz reprezentacja RPA mogła mówić o pechu, kiedy okazało się, że Rik de Voest nie jest w stanie w niedzielę wyjść na kort. Zastąpił go Ruan Roelofse i uczynił to naprawdę godnie. Niedoświadczony zawodnik zdołał urwać seta Janowiczowi, który czuł się słabiej niż w piątek. Łodzianin zmobilizował się i ostatnie sety były już formalnością.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Polacy nie kryli po meczu radości, bo zwycięstwo nad RPA oznaczało szansę gry o Grupę Światową we wrześniu. - Ja tego meczu nie zagrałem, to biało-czerwona energia! Rano czułem się fatalnie, o wiele gorzej niż pierwszego dnia. Ale dzięki takiej publiczności, dzięki takim spotkaniom, dzięki tym flagom, dzięki takiej drużynie, w której trzymamy się razem, a wszyscy są najlepsi w swoim fachu, mamy ten sukces. To jest dla mnie najważniejsze, a nie to, że wygrywam z Andym Murrayem, tylko to, że z Polską możemy awansować do Grupy Światowej Pucharu Davisa. Tak daleko jeszcze nigdy nie byliśmy! Mam nadzieję, że będziecie nas wspierać do końca - powiedział do publiczności wzruszony Janowicz.

Do Grupy Światowej pozostał już tylko jeden krok. Tylko i aż, bo reprezentacja Australii jest rywalem trudniejszym od tych ostatnich i nie ma kłopotów kadrowych. Porażka oznacza pozostanie w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej i staranie się o awans za rok.

Jerzy Janowicz w Zielonej Górze walczył nie tylko z rywalem, ale także z gorączką
Jerzy Janowicz w Zielonej Górze walczył nie tylko z rywalem, ale także z gorączką

Polska - RPA 3:1, Centrum Rekreacyjno-Sportowe, Zielona Góra (Polska) II runda Grupy I Strefy Euroafrykańskiej, kort twardy w hali piątek-niedziela, 5-7 kwietnia

Gra 1.: Jerzy Janowicz - Jean Andersen 6:4, 6:3, 6:3 Gra 2.: Łukasz Kubot - Rik de Voest 3:6, 7:6(3), 5:7, 4:6 Gra 3.: Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski - Jean Andersen / Rik de Voest 7:5, 7:6(2), 7:5 Gra 4.: Jerzy Janowicz - Ruan Roelofse 4:6, 6:3, 6:1, 6:1 Gra 5.: Łukasz Kubot - Jean Andersen odwołany

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (36)
avatar
BksBartek
12.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szkoda że bez Jeżyka spore osłabienie ale mam nadzieję ze sb poradzą  
avatar
tomasf33
12.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
- co do dzisiejszej pogody :)  
avatar
stanzuk
12.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Tylko że co innego się mówi a co innego robi.Jak Puchar Davisa jest ważniejszy od szlema to po co kontuzjowany pchał się na kort w NY.Przecież wiedział że za trzy tygodnie jest ten niby najwa Czytaj całość
avatar
qasta
12.09.2013
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
" Gdyby miał wybierać między występem w reprezentacji Polski w Pucharze Davisa a spotkaniem w którymś z turniejów wielkoszlemowych, to by się nie wahał. Wybrałby Davis Cup. Czemu? Odpow Czytaj całość
avatar
Miss Gomez
11.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gdzieś na YT było to przemówienie Janowicza w Zielonej, on płakał przy tym!