W maju Robert Karaś pobił rekord świata na dystansie 10-krotnego Iron Mana. Dwa miesiące później okazało się, że był na dopingu. W jego organizmie wykryto drostanolon, czyli środek należący do grupy sterydów anaboliczno-androgennych.
Rekord nie został uznany, a Karaś czeka teraz na kolejny start, podczas którego chce ustanowić nowy rekord świata. Tym razem już bez żadnych kontrowersji. I intensywnie przygotowuje się do zawodów.
Trenuje nawet w nocy. Są to długie, 8-godzinne sesje. Robi to po to, żeby lepiej spisywać się na zawodach ultratriathlonu w godzinach nocnych. Na Instagramie wyznał, że podczas ostatniego treningu tęsknił za żoną i synkiem. Złożył też ważną deklarację.
ZOBACZ WIDEO: Jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Zobacz, skąd "wrzuciła" nagranie
- Pamiętam jak w Brazylii obiecałem sobie, że jest to ostatni wyścig bez Agi i Milana. Co prawda zawody trwały tydzień, ale trzy tygodnie byłem tam sam z przyjaciółmi. Bez nich. I strasznie tęskniłem. Teraz na rowerze, na końcówce, już miałem zalążek tej tęsknoty - powiedział Karaś.
- Pomyślałem sobie o nich, że są w ciepłym łóżeczku, pod kołderką, a ja jeszcze muszę biegać dwie godziny. Znaczy nie muszę, chcę. Cieszę się, że na kolejne zawody jedziemy razem. Ta tęsknota byłaby największym problemem. Już nigdy, żadnego wyścigu bez nich - zadeklarował.
Karaś, pobijając rekord musiał pokonać 38 km pływania, 1800 kilometrów na rowerze i o tego 422 km biegu. To morderczy dystans, ale Karaś dopiął swego. Mimo zdrowotnych problemów spełnił swoje marzenie i został nowym rekordzistą świata. Dystans pokonał w 164 godziny, 14 minut i 2 sekund
Czytaj także:
Nie tylko Lewandowski. Kolejny Polak w FC Barcelonie
Powrót po 7 latach. Polski piłkarz nakręcił kolejny film