W 2023 r. Robert Karaś po raz pierwszy oblał test antydopingowy. Po tym, jak pobił rekord świata na dystansie 10-krotnego Ironmana w Brazylii (Brasil Ultra Tri), w jego organizmie wykryto niedozwoloną substancję, a konkretnie drostanolon.
Wówczas triathlonista przyznał się do tego, że świadomie zażył środek. Przyjął następującą linię obrony - miał to zrobić po to, by szybciej wyleczyć kontuzję przed walką na gali Fame MMA. Mimo to i tak został zdyskwalifikowany na dwa lata przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Ultratriathlonu (IUTA).
Kolejna wpadka bez wiarygodności
To jednak nie zamknęło mu drogi do kontynuowania rywalizacji. W lutym 2024 roku pobił rekord świata na dystansie pięciokrotnego Ironmana. Zmagania w Clermont w Stanach Zjednoczonych ukończył w nieco ponad 60 godzin. Start był możliwy tylko i wyłącznie z uwagi na to, że zawody organizowała konkurencyjna federacja - Światowe Stowarzyszenie Ultratriathlonu (WUTA).
ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych
Tymczasem w piątek (22 marca) Karaś ogłosił, że w jego organizmie ponownie wykryte zostały niedozwolone środki. Informację od Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) tłumaczył w dość zaskakujący sposób. Twierdził, że były to pozostałości po wcześniejszej wpadce, z 2023 r.
Szef POLADA (Polska Agencja Antydopingowa) Michał Rynkowski w rozmowie z Radiem ZET przekazał, że w jego organizmie wykryto dwa środki, a mianowicie drostanolon i klomifen. I wątpił w tłumaczenie Karasia z uwagi na to, że pierwsza z substancji utrzymuje się w organizmie do 30 dni (więcej TUTAJ).
Surowa kara dla Karasia? Jest jedno "ale"
WP SportoweFakty również skontaktowały się z Rynkowskim, by dowiedzieć się, co grozi teraz triathloniście. Z uwagi na już drugą wpadkę bardzo możliwe, że kara będzie bolesna.
- Pytaniem jest, czy Amerykańska Agencja Antydopingowa potraktuje to naruszenie jako drugie, recydywę. Wtedy ta kara mogłaby zostać nałożona w wymiarze do ośmiu lat - przyznał nasz rozmówca.
Nie można być jednak pewnym tego, że Amerykanie podejdą do sprawy w taki właśnie sposób. Zdaniem Rynkowskiego jest jeden szczegół, który może zmienić karę. - Pierwsze może jednak zostać nieuznane, bo Międzynarodowe Stowarzyszenie Ultratriathlonu (IUTA) nie jest sygnatariuszem Światowego Kodeksu Antydopingowego - dodał po chwili.
Karaś i tak będzie startował? "Może się zdarzyć"
Warto wziąć pod uwagę fakt, że po pierwszej wpadce 35-latek także został zawieszony, a mimo to mógł wystartować w innej federacji. Tym razem jednak grożą mu zdecydowanie większe konsekwencje.
- Jeżeli mówimy o Amerykańskiej Agencji Antydopingowej i postępowaniu, które będzie realizowane, to nastąpi to zgodnie z przepisami Światowego Kodeksu Antydopingowego. Oznacza to, że nałożona kara będzie miała charakter uniwersalny w obrębie profesjonalnego sportu, czyli we wszystkich olimpijskich i nieolimpijskich dyscyplinach uznawanych przez MKOl - podkreślił Rynkowski.
Nie da się jednak wykluczyć, że w przypadku ewentualnej kary Karaś... i tak będzie startował. Jednak jest dla niego tylko i wyłącznie jedna opcja. - Może się zdarzyć, że prywatna organizacja, która jest zupełnie poza systemem, zdecyduje się na to, aby zawodnika zaprosić - przyznał szef POLADY.
Mimo że istnieje opcja, by Polak dalej rywalizował, to i tak może stracić sporo. W przypadku, gdy Amerykańska Agencja Antydopingowa okaże się dla niego bezlitosna i nałoży na niego wieloletnią dyskwalifikację, jego kariera praktycznie legnie w gruzach.
- Potencjalna kara, bo jeszcze nic nie zostało wydane, będzie miała oczywiście dużo większe odziaływanie. W końcu zawodnik nie będzie mógł mieć licencji Polskiego Związku Triathlonu. Wobec tego nie wystartuje w imprezie organizowanej chociażby przez nasz związek, ale też przez każdy inny krajowy. Tym samym ta kara ma dosyć szerokie zastosowanie - stwierdził nasz rozmówca.
Rynkowski wykluczył jednak najczarniejszy scenariusz dla Karasia, który mógłby spowodować nawet zakończenie kariery. - Na pewno nie dostanie dożywotniego zakazu - zaznaczył.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty