Agnieszka Kobus-Zawojska. Kiedy mamy siebie dość

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Wkurza was, że wioślarstwa jest mało w mediach?

Bardzo nie lubię, kiedy ktoś narzeka na popularność swojego sportu. Masz za złe, że piłkarze są medialni? To mogłeś kopać piłkę! Ja wybrałam taki sport i mogę mieć pretensje tylko do siebie. Pewnie: żałuję, że jest nas mało. Nie jesteśmy przecież głupie, mamy sukcesy i byłoby fajnie, gdyby ktoś o tym mówił. Wydaje mi się jednak, że zmierzamy w dobrym kierunku. Nasza rozmowa też o tym świadczy.

Twitter, Facebook, strona internetowa. Pani jest medialnie świadoma.

Nie planuję być celebrytką, ale jeśli chcemy, aby o naszych sukcesach mówiono, sami też musimy o nich pisać. Cały czas pracujemy na swoją przyszłość. Jestem szczera. Uważam, że mam się czym chwalić, więc będę się chwalić.

Kilka miesięcy temu przeszła pani poważny zabieg.

Miałam cofniętą szczękę względem żuchwy, co utrudniało oddychanie. Podczas zabiegu lekarze poprawili też przegrodę nosową. Dzięki temu polepszyły się moje zdolności wysiłkowe, zmiany dobrze wpłynęły na zdrowie. Wcześniej miałam problemy z zatokami, bolała mnie głowa. A od czasu operacji ani razu nie byłam przeziębiona, nie miałam nawet kataru.

Po zabiegu wrzuciła pani do sieci zdjęcie. Dość drastyczne.

Drastyczne?! Miałam gorsze! A na tym, którym się podzieliłam, nakleili mi po prostu tejpy na opuchliznę. Byłam jak bańka! Może jednak dzięki temu teraz ktoś pójdzie za moim przykładem, nie będzie się bał takiego zabiegu. Nie robiłam tego po to, aby być piękna. Zrobiłam to, żeby być zdrowa.

Efekty widać na ergometrze, na papierze?

Mam złoto w kieszeni!

Po zwycięstwie powiedziała pani, że to był rewanż na trenerze Marcinie Witkowskim, który prowadzi Niemki.

One wygrywały Puchary Świata, my zdobyłyśmy mistrzostwo. To był rewanż. Oczywiście, wiele trenerowi zawdzięczamy. Dzięki niemu zdobyłam medal igrzysk olimpijskich, to on zbudował kobiece wioślarstwo w Polsce. Dziś rywalizujemy, ale kiedyś graliśmy do jednej bramki.

Rozstanie, do którego doszło po igrzyskach w Rio, było bolesne?

Uważałem go za świetnego szkoleniowca i zastanawiałam się, czy po jego odejściu będzie równie dobrze. Wyniki pokazują, że nic się nie zmieniło. Trener Jakub Urban świetnie sobie radzi. Nie mamy powodów do zmartwień.

O Witkowskim mówią: "ojciec sukcesu polskich wioseł". To prawda?

Tak, dzięki niemu w kobiecym wioślarstwie wszystko ruszyło. Najpierw szóste miejsce w Pekinie zajęła Julia Michalska, cztery lata później był brąz, a z Rio przywiozłyśmy już dwa medale. Z faktami nie ma co dyskutować. Trener Witkowski był wytrwały, oddawał się pracy w stu procentach. I pokazał, że w Polsce jest dobrze. Ciężka praca popłaca.

Na wakacje jedzie pani do Meksyku. Na dziko, z plecakiem.

Tak, lubimy to. Nigdy nie podróżujemy all-inclusive, z opaską na ręku. Mamy zaplanowany pierwszy tydzień wyjazdu, a później - zobaczymy. Nie jesteśmy ludźmi, którzy muszą odhaczyć każde muzeum na mapie. Może miejscowi doradzą nam, co warto zobaczyć. Spędzimy w Meksyku 24 dni.

Lubicie takie podróże.

Po igrzyskach olimpijskich byliśmy w Wietnamie. Wylądowaliśmy na północy, wylot mieliśmy z południa i przez miesiąc przejechaliśmy cały kraj. Podeszliśmy do tego z nastawieniem: "Ok, jeśli nam się w tym miejscu spodoba, to zostajemy na dłużej. Jeżeli nie, to wyjeżdżamy jeszcze tego samego dnia".

Jak wrażenia?

To kompletnie inny świat. Wszystko idzie tam jednak do przodu i jeśli ktoś chce jeszcze zobaczyć dzikość Wietnamu, to musi jechać tam teraz.

Na czym ta dzikość polega?

Część trasy pokonaliśmy skuterem. Pewnego dnia okazało się, że główną drogę wyznaczoną przez mapę przecina rzeka. Trochę spanikowaliśmy. Okazało się jednak, że woda sięgała kolan i wszyscy pokonywali ją wpław, przejeżdżali motorami. U nas nikt nawet nie nazwałby tego drogą.

Podróżowaliśmy po niewielkich wioskach, jedliśmy lokalne jedzenie. Chcieliśmy poczuć kraj, zobaczyć jak żyje. Często to my byliśmy dla miejscowych atrakcją! Pewnego razu podszedł do nas miejscowy i zaproponował ryżówkę z plastikowej butelki! Wiadomo, nie odmówiłam. A on był w euforii, że pijemy z nim wódkę.

Innym razem mieliśmy pojechać na plażę. Trafiliśmy jednak na przypływ i ulewę, wodę oglądaliśmy więc w kurtkach przeciwdeszczowych. A Maciej w Wietnamie mi się oświadczył. Wszedł do morza, zawołał i zaczął mi wmawiać, że wyłowił pierścionek. Śmiałam się, nie wierzyłam. No i miałam rację.

Wietnam to bezpieczny kraj?

Bardzo! Ludzie są niezwykle przyjaźni, tylko trzeba się z nimi dogadywać na migi. Mało kto zna angielski. Podziwiam też Maćka za to, że był w stanie jeździć po Sajgonie skuterem. Tam faktycznie na drogach jest "sajgon", zawsze większy ma pierwszeństwo. Miejscowi mają też luźne podejście do niektórych spraw. U nas nikt nie ruszy samochodem bez zapiętych pasów i foteliku dla dziecka, a tam na motorze mogą jechać mama, tata oraz dwójka dzieci.

Nie wiemy jeszcze, co czeka nas w Meksyku. Mama przed wyjazdem trzy razy dzwoniła i przestrzegała: "Uważajcie, żeby was tam nie zabili!". Wydaje mi się jednak, że strach nakręcają media. Rozmawiałam z ludźmi, którzy mieszkają w Meksyku i wszyscy przyznają, że ten kraj żyje z turystyki. I turyście krzywda się nie stanie.

Byliście też w USA.

Tak naprawdę ten kraj niewiele różni się od naszego. Może jest nowocześniej, budynki są większe. Bardzo widoczne są też kontrasty. Idziesz aleją pełną sklepów i ludzi z wyższych sfer, a skrzyżowanie dalej widzisz samych kloszardów.

Kiedyś byłam na Filipinach i po tym wyjeździe moja psychika legła w gruzach. Uderzyła mnie tamtejsza bieda. Siedziałam sobie przy hotelu, nad wodą. Była tak piękna, że aż nie mogłam się napatrzeć! Wreszcie jednak ruszyłam się z miejsca, poszłam za hotel, w kierunku starówki, a tam dzieci biegały na golasa i prosiły o pieniądze. Straszne przeżycie. Nauczyłam się doceniać to, co mamy w tu.

Podróże kształcą.

I zmieniają nastawienie. W Polsce nie jest źle! Nie trzeba wyjeżdżać, tu da się dobrze żyć. Trzeba tylko pracować i chcieć. Ludzie u nas za dużo narzekają. Miałam wrażenie, że pani która siedzi na bazarku w Wietnamie w obdartych kapciach i sprzedaje warzywa jest dużo szczęśliwsza, niż wiele osób tutaj.

Może po karierze zostanie pani zawodowym podróżnikiem?

Na razie mój plan wygląda tak, że po igrzyskach w Tokio postaramy się o dzieci, wychowamy je i po pięćdziesiątce jako szaleni rodzice ruszymy w podróż dookoła świata.

Optymizm i radość z pani biją. To perspektywa urlopu czy tak jest zawsze?

Dużo przeżyłam i nie mam na co narzekać. Kilka dni temu zdobyłam mistrzostwo świata, za chwilę jadę w opóźnioną podróż poślubną. Mam wokół siebie wielu świetnych ludzi, wszystko mi się udaje. Nie mam prawa narzekać. Na wszystko sobie zapracowałam. Jestem z siebie dumna.

Autor na Twitterze:

Czy Polki zdobędą medal na IO w Tokio?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×