Aleksandra Mirosław wyprowadziła się z Polski. Już wiadomo dlaczego

Instagram / Mateusz Mirosław z Aleksandrą Mirosław
Instagram / Mateusz Mirosław z Aleksandrą Mirosław

Aleksandra Mirosław po igrzyskach olimpijskich bardzo szybko wróciła do najwyższej dyspozycji, a w ostatni weekend wygrała zawody Pucharu Świata na Bali. Do sezonu mistrzyni olimpijska przygotowywała się w Hiszpanii, dokąd przeprowadziła się z mężem.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Już w marcu Aleksandra Mirosław wróciła do zdobywania medali i pokazała dobrą formę na igrzyskach wojskowych, a w ten weekend triumfowała w zawodach Pucharu Świata. Nie mieliście pokusy, by po igrzyskach zrobić sobie dłuższą przerwę, a ten sezon potraktować luźniej?

Mateusz Mirosław, trener Aleksandry Mirosław i reprezentacji Hiszpanii: Aleksandra rozpoczęła sezon od startu w zimowych igrzyskach wojskowych, gdzie zdobyła złoty medal. Trudno mówić o "powrocie do zdobywania medali” czy "dobrej formie”. Mówimy tu o bardzo wysokim poziomie sportowym i osiągnięciu, które jest absolutnie wyjątkowe.

Nikt nie zamierza umniejszać sukcesu, choć trudno oczywiście porównać to z igrzyskami olimpijskimi, czy rekordem świata.

Często nieświadomie bagatelizujemy ogromny wysiłek, który stoi za takimi wynikami. Bardzo łatwo przyzwyczaić się do sukcesów, ale one nigdy nie są czymś oczywistym. Usłyszeć hymn narodowy w takich okolicznościach to zaszczyt, który zawsze powinien być doceniany.

Zanim jednak wygraliście zawody Pucharu Świata na Bali, przydarzył się gorszy występ na Pucharze Świata w Chinach. Łatwo było odbudować się w tak krótkim czasie?

W ostatnim tygodniu działo się u nas naprawdę sporo. Były trudne decyzje, ostre rozmowy, ale też odważne ruchy. To zresztą typowe dla nas. Jeśli chodzi o motywację i naszą codzienną pracę, to największy wpływ mają nie sukcesy, lecz błędy, z których wyciągamy wnioski, i porażki, po których potrafimy się podnieść. Złoty medal olimpijski był pięknym ukoronowaniem wielu lat ciężkiej, konsekwentnej pracy, ale to właśnie proces i droga, jaką przeszliśmy, kształtują nas najbardziej.

ZOBACZ WIDEO: Jaka przyszłość Szpilki w KSW? Może dojść do wielkiego rewanżu

Niedawno oficjalnie potwierdził pan, że od tego sezonu będzie trenerem kadry Hiszpanii we wspinaczce sportowej. Ta decyzja dużo zmieniła w waszym duecie?

Tak naprawdę, odkąd zamieszkałem w Hiszpanii, nie odczułem dużej zmiany. W ostatnich latach spędzaliśmy z Olą blisko 7-8 miesięcy rocznie na zgrupowaniach i zawodach. Teraz nasz tryb życia pozostał praktycznie taki sam. Czujemy się tu bardzo dobrze. Praca z tutejszymi zawodnikami daje mi dużą satysfakcję, a miejsce, w którym obecnie pracuję, a Ola trenuje, jest nam doskonale znane, bo wielokrotnie przyjeżdżaliśmy tu na zgrupowania. Można powiedzieć, że to dla nas niemal drugi dom.

Czy to oznacza, że Aleksandra Mirosław też od tego roku większość przygotowań będzie spędzała w Hiszpanii?

Zdecydowaną większość swoich przygotowań Ola spędza właśnie w Hiszpanii. Obecność najbliższej osoby jest dla mnie bardzo ważna, bo dzięki temu, mimo zmiany kraju, czuję się jak w domu. Zapewniam, że to nie ucieczka – to nowe otwarcie, dające przestrzeń do rozwoju.

Czyli w treningu nie zmieniło się tak wiele?

Nadal odpowiadam za planowanie jej treningów, zarządzam zespołem wspierającym, jestem obecny na każdym etapie przygotowań. Po prostu teraz część naszej codziennej pracy przeniosła się do Hiszpanii.

Jak to się w ogóle stało, że został pan trenerem kadry Hiszpanii we wspinaczce sportowej?

Od dłuższego czasu pozostawałem w kontakcie z hiszpańską federacją, a już wcześniej wielokrotnie mieliśmy okazję wspólnie trenować, czy wymieniać doświadczenia podczas zgrupowań i zawodów. Z czasem dość naturalnie pojawiła się propozycja szerszej współpracy. Rozmowy trwały kilka miesięcy, a decyzja o dołączeniu do zespołu była dobrze przemyślana i poprzedzona wzajemnym zaufaniem.

Na czym dokładnie polegają pana zadania?

Od kilku miesięcy pracuję w ośrodku przygotowań olimpijskich niedaleko Barcelony. To tu realizuję większość treningów – zarówno z Aleksandrą Mirosław, jak i z czołowymi zawodnikami reprezentacji Hiszpanii. Pełnię funkcję trenera kadry narodowej seniorów oraz juniorów w konkurencji na czas, co wiąże się także z podróżami. Rytm pracy wymaga elastyczności i gotowości do podróży - organizuję zgrupowania w różnych częściach Hiszpanii, tworzę nowe struktury szkoleniowe, rozwijam system przygotowań oraz szkolę kadrę trenerską. Życie na pewno przyspieszyło, ale taka intensywność daje też dużo satysfakcji.

Dlaczego nie mógł pełnić pan takiej roli w Polsce? Nasi działacze nie byli zainteresowani stworzeniem kadry wokół pana i Aleksandry Mirosław?

W przypadku wspinaczki na czas, która jest sportem indywidualnym, w Polsce nie ma potrzeby budowania kadry, bo zawodniczki trenują indywidualnie. Przez ostatnie lata konsekwentnie budowaliśmy zespół wspierający Aleksandrę, a w jego skład wchodził fizjoterapeuta, dietetyk, psycholog sportowy, menedżer i ja jako trener. Ten model bardzo dobrze się sprawdzał i pozwalał na pełne skupienie się na indywidualnych celach i rozwoju.

Skoro w Polsce mieliście wszystko, to dlaczego wybrał pan Hiszpanię?

Wyjazd do Hiszpanii traktuję jako kontynuację mojej ścieżki trenerskiej, jako kolejny etap w rozwoju, nie tylko moim, ale też całego zespołu, z którym współpracuję. To była świadoma decyzja, wynikająca z potrzeby nowych wyzwań i możliwości. W pracy z zawodnikami, niezależnie od kraju, kluczowe są zaufanie, zaangażowanie i wspólny cel – i te wartości odnajduję tutaj każdego dnia. To środowisko tworzą wspaniali ludzie – zarówno zawodnicy, jak i sztab – pełni pasji, zaangażowania i gotowości do ciężkiej pracy. Ta atmosfera od początku była dla mnie bardzo inspirująca.

Pana nowe obowiązki nie odbiją się negatywnie na formie pana żony, Aleksandry Mirosław? Łączenie tych obowiązków raczej nie będzie łatwe.

Według mnie to bardzo wartościowe doświadczenie również dla Oli, bo po latach treningów tylko we dwoje, mamy możliwość dzielenia przestrzeni treningowej z innymi sportowcami na wysokim poziomie. To wnosi nową energię, świeżą motywację i pomaga utrzymać wysoki poziom koncentracji.

Czyli bez problemu daje pan radę?

Zdarza się, że muszę wcześniej pojawić się na siłowni lub zostać nieco dłużej, ponieważ pracuję również z innymi zawodnikami. Czasem muszę wyjechać na zgrupowanie czy zawody do innego regionu kraju – to naturalny element pracy w sporcie wyczynowym. Myślę, że dla nas obojga to ekscytujący, ale też wymagający moment, który traktujemy jako szansę na rozwój i odkrywanie nowych możliwości.

Czy wasze wspólne sukcesy to dowód, że wynalazł pan autorski sposób treningowy, którego nie ma nikt na świecie?

Proces szkoleniowy Oli był i nadal jest bardzo zindywidualizowany – to właśnie jego największa, unikalna cecha. Każdy trening jest dostosowany do jej konkretnych potrzeb, aktualnego etapu sezonu i celów. Kraje takie jak Indonezja czy Chiny rozwijają swoje systemy na bazie zupełnie innych założeń, często bardzo odmiennych. My przez lata wspólnej pracy wypracowaliśmy własną drogę.

Czy można to już nazwać "polską szkołą” wspinaczki sportowej?

Trudno powiedzieć. Czerpaliśmy inspiracje z wielu źródeł, z różnych dyscyplin i metod treningowych i nie ograniczaliśmy się do jednego wzorca. To, że działa to w naszym przypadku, nie oznacza, że sprawdziłoby się gdzie indziej. Sukces w sporcie wyczynowym to efekt wielu współzależnych czynników. Nie ma jednej recepty, a unikalny trening sam w sobie nie gwarantuje sukcesu. Bez wytrwałości, dyscypliny i wiary w proces nawet najlepszy system nie zadziała.

Co czyni z was taki wyjątkowy duet?

Tym, co naprawdę czyni nasz przypadek wyjątkowym, jest sama Ola – jej wartości, odwaga, wewnętrzna siła i nieustępliwość. To właśnie one pozwoliły jej w pełni odkryć i wykorzystać swój potencjał.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (42)
avatar
steffen
6.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Skąd tutaj taka nagonka na złotą medalistkę IO? 
avatar
tom ek
6.05.2025
Zgłoś do moderacji
7
2
Odpowiedz
Raz zdobyć medal i potem dostawać kasę resztę życia z podatków którzy pracują codziennie do 65 roku życia. Kto to wymyślił? 
avatar
Yollo
6.05.2025
Zgłoś do moderacji
7
1
Odpowiedz
Małpka w ZOO nie przesadzaj już mamy breakdance, czy deskorolkę jako 'sporty' olimpijskie a w USA dojdą kolejne cuda. Wspinaczka na tym tle wypada całkiem poważnie. 
avatar
steffen
5.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Skąd tu taki wysyp mądrych inaczej??? 
avatar
Jarek Jjaarreekk
5.05.2025
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Nie chciała mieszkać w uśmiechniętej Polsce 
Zgłoś nielegalne treści