Dwanaście miesięcy - tyle trwała walka syna Sylvaina Guintolego z nowotworem. W czwartek były mistrz świata World Superbike poinformował kibiców, że 6-letni Luca zmarł. Wiadomość przekazana przez Francuza pogrążyła środowisko w żałobie. 43-latek jest bardzo lubiany w padoku, a w trakcie swojej kariery próbował sił w wielu rolach. Startował w MotoGP, w World Superbike, a nawet długodystansowych mistrzostwach świata EWC. Do tego zaczął pracę jako reporter TNT Sports, stąd też wszyscy kibicowali Luce w walce z chorobą.
Luca Guintoli stał się twarzą akcji promującej walkę z nowotworami dzieci w Wielkiej Brytanii, gdzie na co dzień mieszka rodzina francuskiego motocyklisty. Pod koniec maja był obecny na wyścigu na torze Silverstone, gdzie mógł odwiedzić garaż ekipy Marc VDS i zobaczyć wyjątkowy kask Jake'a Dixona. Brytyjczyk umieścił na nim podobiznę 6-latka i jego odciśniętą dłoń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie
"Pokonaj go" - głosiło hasło na kasku Dixona. Po nieco ponad miesiącu wiemy, że syn byłego mistrza świata zmarł. Licytacja kasku oraz nagłośnienie historii Luki pozwoliło zgromadzić ponad 61 tys. funtów (ok. 300 tys. zł) na rzecz dwóch fundacji - Young Lives vs Cancer oraz Wishes 4 Kids.
Rok leczenia
Sylvain Guintoli podzielił się informacją o chorobie syna 30 sierpnia 2024 roku. Rodzina Francuza fatalną diagnozę poznała miesiąc wcześniej. Motocyklista przerwał wtedy karierę - zrezygnował z występu w mistrzostwach świata EWC, jak i zawiesił współpracę ze stacją TNT Sports. Skupił się na tym, aby Luca miał oparcie w ojcu w trudnym czasie.
W październiku nadeszły pozytywne wieści, po których można było mieć nadzieję, że syn mistrza świata wyzdrowieje. "Luca przeżył najlepszy dzień od momentu zachorowania. Po walce o życie na OIOM-ie, kilku rundach chemioterapii i pierwszej operacji dwa tygodnie temu, w końcu poczuł się lepiej. Po raz pierwszy mógł wyjść, pobawić się na dworze i odpalić nowy samochód z szerokim uśmiechem" - cieszył się 43-latek.
Guintoli z czasem powrócił do pracy jako reporter podczas wyścigów MotoGP, a Luca zaczął mu towarzyszyć. W padoku zaczęto go nazywać "Superbohater" albo "Super Sonic" - drugie określenie było nawiązaniem do ulubionej bajki 6-latki.
Tragedia syna uświadomiła Francuzowi, jak wiele dzieci mierzy się z nowotworami, a ich rodzice nie mają funduszy na najnowocześniejsze terapie. Dlatego jeszcze w Boże Narodzenie 2024 zorganizował wielką licytację swoich gadżetów motocyklowych. Guintoli wystawił na sprzedaż m.in. kaski, kombinezony, buty i rękawice w barwach BMW. W ten sposób udało się zgromadzić kilkanaście tysięcy funtów. - Coś niesamowitego - komentował później Guintoli.
Ostatnie takie urodziny
Nieco gorsze informacje od Sylvaina Guintolego zaczęły spływać w styczniu, gdy Luca rozpoczął radioterapię. "To dla niego trudny moment" - pisał w mediach społecznościowych Francuz, zwracając uwagę na konieczność transfuzji krwi i korzystania ze znieczulenia ogólnego. Równocześnie 43-latek musiał regularnie oddawać krew, aby wspomagać syna. Zachęcał przy tym innych do dzielenia się życiodajnym płynem.
14 lutego mały Luca ukończył 6. rok życia. To była dla niego pierwsza okazja od kilku miesięcy, aby odwiedzić kolegów i nauczycieli ze szkoły. "Nasz dzielny mały mistrz ukończył radioterapię i kolejną rundę chemioterapii. Leczenie jeszcze trochę potrwa, ale kolejny punkt na drodze do wyzdrowienia został odhaczony" - pisał z nadzieją Guintoli.
Po raz ostatni Luca Guintoli wraz z ojcem był obecny w padoku MotoGP właśnie pod koniec maja na GP Wielkiej Brytanii. Nikt na Silverstone, patrząc na ogromną radość na twarzy chłopca, nie przypuszczał nadejścia najgorszych informacji.
"Nasza rodzina jest zdruzgotana. Luca wniósł do naszego życia mnóstwo radości i miłości. Nigdy o nim nie zapomnimy" - napisał Guintoli, który wcześniej w jednym z wywiadów zdradził, że okres choroby 6-latka "zjednoczył całą rodzinę" i sprawił, że zaczął mocniej doceniać każdy dzień spędzony z bliskimi.