Tor Mugello jest jednym z najszybszych w kalendarzu MotoGP. To właśnie na nim motocykliści ustanawiają największe prędkości - na końcu prostej wynoszą one nawet 360 km/h. I to w tym miejscu w popołudniowej sesji treningowej roztrzaskał się Michele Pirro. Włoch wskutek tego zdarzenia stracił przytomność, ale pierwsze informacje ze szpitala w Florencji wskazują, że nie doznał żadnych poważnych złamań.
Wypadek Pirro wywołał dyskusję na temat bezpieczeństwa w motocyklowych mistrzostwach świata. W feralnym pierwszym zakręcie na Mugello znajduje się bowiem ściana, której usunięcia zawodnicy domagają się od lat.
- Nie zawsze osiągamy to, co chcemy na Komisji Bezpieczeństwa. Jeśli jednak mamy jakiś obszar, w którym możemy się poprawić pod tym względem, to jest to ta cholerna ściana w pierwszym zakręcie. Nie rozmawiamy o tym, że dlatego rozbił się Michele. Nie dlatego, że wskutek podobnego zdarzenia życie stracił Luis Salom - powiedział Aleix Espargaro.
Starszy z braci Espargaro wskazał, że w ostatnich latach niektóre obiekty przeszły modernizację, dzięki czemu poprawiono ich bezpieczeństwo. Na Mugello do żadnych prac jednak nie doszło. - Zakręt numer jeden na Mugello, zakręty jeden i trzy w Austrii. To miejsca, o których sporo się dyskutowało na Komisji Bezpieczeństwa w ostatnich latach. W Barcelonie udało się zmienić dwunasty zakręt, w Austrii zmieniono koniec prostej. Jeśli chodzi o Mugello, to usłyszeliśmy, że usunięcie tej ściany jest niemożliwe - dodał.
Zdaniem reprezentanta Aprilii, niewiele zabrakło, a Pirro straciłby życie podczas piątkowej sesji treningowej. - Akurat jego wypadek nie miał nic wspólnego ze ścianą, ale było blisko. Gdyby tylko w nią trafił... To była kwestia metra. Gdyby poleciał bardziej w lewo, mielibyśmy tragedię. Gdyby to był normalny zakręt, to sytuacja byłaby niebezpieczna. Jednak w tym miejscu pędzimy z prędkością 360 km/h, więc to jest szalone. Musimy nad tym popracować i to zmienić - zaapelował hiszpański motocyklista.
Espargaro liczy, że po piątkowym incydencie zarządcy MotoGP wyciągną wnioski. - Może to było ostrzeżenie, bo dzięki Bogu Michele nie uderzył w ścianę. Jest tam jednak mało miejsca, a jedziemy z prędkością 360 km/h. To jest trochę surrealistyczne. Nadal jestem wstrząśnięty, gdy oglądam powtórki tego wypadku - zakończył.
[b]ZOBACZ WIDEO WP w Arłamowie: Szymon Borczuch i Rafał Stec komentują przygotowania reprezentacji Polski do mundialu[/b\\]
[/b]