Ostatnie tygodnie nie są udane dla Jorge Lorenzo, który w Grand Prix Aragonii zanotował upadek zaraz po starcie, wskutek którego doznał złamania prawej nogi. Mimo to, Hiszpan postanowił przystąpić do kolejnego wyścigu MotoGP w Tajlandii. Jednak już w drugiej sesji treningowej po raz kolejny się wywrócił.
Zaraz po wypadku Lorenzo chwytał się za kontuzjowaną kończynę i starał się zdjąć buta. Ostatecznie zawodnik Ducati trafił na nosze i został przewieziony do pobliskiego szpitala. Prześwietlenia nie wykazały żadnych złamań, ale Hiszpan jest mocno poobijany, ma zbity lewy nadgarstek. Ponownie ucierpiała też prawa noga.
- Jeśli pytasz mnie czy na tę chwilę planuję dalszy start, to odpowiadam, że nie. Moja ostatnia kontuzja z Aragonii nie jest wyleczona i może nie doszło do ponownego złamania, ale na pewno noga boli jeszcze mocniej. Mam też mocno stłuczony lewy nadgarstek, prawą kostkę. Nawet nie umiem postawić nogi na ziemi - powiedział hiszpański motocyklista.
Jorge Lorenzo's vicious highside during #ThaiGP FP2
— MotoGP (@MotoGP) 5 października 2018
Another brutal get-off for the Ducati star#MotoGP | VIDEO https://t.co/jX4CnGfk1v pic.twitter.com/tXDBaPwdwr
Lorenzo zostawił sobie jednak furtkę do tego, by przystąpić do sobotnich kwalifikacji. - Zobaczymy jak się będę czuć wieczorem. Nie chcę mówić za wiele, bo może sytuacja się poprawi - dodał.
Do upadku Lorenzo doszło podczas hamowania do trzeciego zakrętu, gdy był rozpędzony do niemal 200 km/h. Ducati analizuje przyczyny tego zdarzenia, ale włoski zespół wykluczył już winę zawodnika. Bardziej prawdopodobna wersja to usterka silnika lub skrzyni biegów.
- To był przerażający moment. Bałem się tego jak wygląda noga i stopa, bo ból był ogromny. Martwiłem się, że ostatnia kontuzja się pogłębiła. Pod tym względem mam szczęście. Mogło się to potoczyć dużo gorzej. Jest jakaś szansa, że spróbuję wystartować w sobotę - podsumował Lorenzo.
ZOBACZ WIDEO Szalony Rajd Polski. Losy tytułu rozstrzygnęły się na mecie ostatniego odcinka